Nie, nie można ani być w związku ani mieć dzieci. Ludzie prosza, żeby Zakeh wprowadził taką możliwość, więc kto wie, co będzie w nowej aktualizacji. Opowiem o sposobach na radzenie sobie z trudnościami wynikającymi z faktu, że chcesz mieć dziecko, ale nie możesz zajść w ciążę. Wsparcie, wiedza, wywiady. Grupy wsparcia, programy on line, webinary. www.chcemiecdziecko.pl Samodzielne zgłoszenie dziecka do ubezpieczenia zdrowotnego ZUS. Samodzielne zgłoszenie członka rodziny do ZUS odbywa się na trzy sposoby: przez Internet - na stronie PUE ZUS, osobiście - w placówce Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, drogą pocztową. Zgłoszenia dziecka lub członka rodziny możliwe jest na podstawie wypełnionego Także w ich wypadku powinniśmy jednak sprawdzać ulotkę i uważać, by nie przekraczać zalecanego dawkowania. Bez obaw możemy stosować tradycyjne domowe sposoby na leczenie bólu u dzieci – w przypadku lżejszych dolegliwości pomóc mogą ziołowe herbatki, masaż czy relaksacja. Należy pamiętać o tym, że w przypadku silnego Rzeczy, które dziecko i ewentualnie któreś z rodziców zabierze do szpitala, powinno się przygotować wcześniej. Jeśli zrobimy to w ostatniej chwili, możemy o czymś ważnym zapomnieć. Do szpitala należy koniecznie zabrać: ładowarkę do telefonu (dla rodzica, ewentualnie dla dziecka). ulubione poduszka i kocyk. Rozważanie posiadania dziecka po 50 roku życia nie jest nowym pomysłem. Gwiazdy urodziły dzieci w wieku 45 lat, a wiele osób zaczęło rozważać tę opcję. Chociaż poczęcie dziecka w wieku 50 lat może być trudne, szanse nie są prawie tak niskie, jak w przypadku, gdy jesteś w połowie swojego wieku. Jedno z badań z 2015 roku KfOdlIp. Najlepsza odpowiedź moż na jak uzbierasz 100 guwien to wtedy obok twojego pou pojawia się też mały pou wiem bo moja koeżąnka już uzbierała i ma Odpowiedzi Można tylko trzeba ileś kup uzbierać ! blocked odpowiedział(a) o 14:10 Myślę że da się mieć dziecko w pou tylko trzeba uzbierać ok. 80 kup... ;) Kicia483 odpowiedział(a) o 19:33 Można jeśli uzbierasz 100 kupek :) Niestety nie można, mam koleżankę która ma 191 kupek i nie ma dziecka :( blocked odpowiedział(a) o 14:39 odpowiedział(a) o 14:40 Niestety nie można,ale fajnie by było ;D blocked odpowiedział(a) o 14:42 Nie można, można jedynie założyć sobie drugiego Pou za pośrednictwem drugiego e-maila, jednak będzie on prosperował zupełnie osobno od pierwszego, nie będzie żadnego powiązania, że na przykład mieszkają w jednym ''domu'' :) Ola630 odpowiedział(a) o 14:47 Nie można. Ale można zbierać kolorowe kupki z oczami. 21w16a odpowiedział(a) o 18:36 Morzna miec jak przechowasz 50 Gowienek Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Jak dobrze wychować dzieci? To pytanie spędza sen z powiek niejednemu rodzicowi. Może warto zasięgnąć opinii tych, którzy mają „to” już za sobą? Na pytania Aletei odpowiada Jacek Mycielski. Mąż, ojciec trójki dzieci, dziadek dwanaściorga wnucząt – to chyba najlepsza rekomendacja „Elementarza dla rodziców” Jacka Mycielskiego. Nam autor opowiada o sprawdzonych radach (a właściwie jednej, najważniejszej), filozofii traktora, dzieciach iPhonowych, ale także o… błędach Brzezińska-Waleszczyk: Wszelkie elementarze adresowane są do dzieci, tymczasem Pański jest dla rodziców. Potrzebujemy takich elementarnych wskazówek?Jacek Mycielski: Tak, każde – nazwijmy to – abecadło, jest z założenia podręcznikiem dla początkujących. I taki był mój pierwotny zamysł, gdy pisałem pierwsze krótkie ABC – odpowiedzi na zadawane nam, rodzicom „Trzech Ma” (tak nazwaliśmy nasze małe wtedy dzieci) pytania. Miało więc być krótko, zwięźle, „elementarnie”. Bo też, moim zdaniem, chodziło o podstawowe zasady typu: nie stawiaj szklanki na brzegu stołu, bo prędzej czy później pożałujesz. Czysta praktyka. Jest dużo poradników, mądrych książek z dziedziny pedagogii, ale nasi ówcześni rozmówcy – rodzice z typowymi trudnościami i pytaniami – tego typu literatury nie brali do ręki. Stąd pomysł i nadzieja: taką krótką, nieskomplikowaną „instrukcję obsługi” może jednak do ręki wezmą? Faktem jest, że po pierwszych publikacjach, po serii pytań od czytelników i próśb o rozwinięcie tematów, nasz Elementarz się nieco rozrósł. Ale – według mnie – pozostał dobrze wychować dzieci?Jak nie pogubić się w zalewie różnych porad i wizji rodzicielstwa? Czasem są to trendy bardzo rozbieżne… Jak napisałem we wstępie do obecnego wydania, moją specjalnością była bardziej technika (samochody-ciągniki) niż psychologia. Pozwalam więc sobie na zadanie pytania: czy mogą być różne szkoły/metody obchodzenia się… z traktorem? Jedne szkoły zalecą tankowanie zgodnie ze wskazaniem strzałki poziomu paliwa, a inne będą przekonywać, że tankowanie jest sprawą drugorzędną? Jedne będą zakazywać wjeżdżania traktorem na autostradę, a inne będą krytykować wszelkie zakazy? Według mnie, nie ma tu różnych „szkół”, różnych metod. Jest jedna, która pozwala na bezpieczne i długotrwałe cieszenie się „Ursusem”, bez ryzyka utknięcia pojazdu gdzieś w polu. Porady i wizje rodzicielstwa? Nie przypominam sobie, żebym – w okresie naszych wychowaw­czych zmagań – zaglądał do książek pedagogicznych. Owszem potem, po pierwszych własnych wydaniach, przeczytałem kilka, gdy zaczęły się pytania i dyskusje. A na rynku można znaleźć dobre książki. Ja zostałem jednak przy mojej politechnice. I jest najważniejsze w wychowaniu małego dziecka? Taki absolutny must-have, który musimy przekazać progeniturze?Pewnie wszyscy spodziewają się odpowiedzi: miłość. A ja odpowiadam: rozsądek. Rozsądek jest najlepszym katalizatorem autentycznej, niegasnącej miłości. Natomiast miłość, bez podbudowania rozsądkiem, może mieć krótkie nogi, a w skrajnych przypadkach prowadzić wręcz do patologii. I dotyczy to nie tylko małego także:Balet, języki, gra na skrzypcach. Witajcie w koszmarnym świecie korpo-dzieciństwaHodowanie zamiast wychowania i korpo-dzieciJak wychowywać dziecko, ale nie hodować? No i tu odpowiedzią będzie właśnie Miłość. Ta rozsądna oczywiście. Hodowanie jest niestety częstą „metodą” zabieganych rodziców, którzy rozmijają się z życiowymi priorytetami. Wynikiem są dzieci „bezdomne”, zagubione, iPhonowe… W ich życiorysach pojawi się ryzyko licznych rodzice stoją przed wielkim wyzwaniem – powinni zaszczepić w dziecku liczne pasje, zainteresowania, świetnie wykształcić, nauczyć kilku języków, perfekcyjnie dbać o zdrowie (dieta fit, bez cukru, glutenu…). Jak w tym wszystkim nie zatracić dzieciństwa i nie zafundować potomkowi dziecięcego korpo?Wszyscy szukamy szczęścia, chyba co do tego nie ma wątpliwości. Zastanówmy się więc, co nam jest do niego niezbędne? Nigdy nie zapomnę „najszczęśliwszego dnia w życiu”, opisanego w pamiętniku pewnej byłej profesor uniwersytetu. W swojej karierze doświadczyła licznych przywilejów, żyła dostatnio, należała do „wierchówki” (jak można się domyślać – w stalinowskiej Moskwie). W najszczęśliwszym dniu… szła przez las, w mrozie, po śniegu, bez butów (stopy miała poowijane w szmaty). Cały swój „majątek” niosła w tłumoku na plecach. Tak, była wtedy szczęśliwa. Właśnie została zwolniona po dziesięciu latach Gułagu… Powyższy przykład jest wzięty z przeszłości, z serii sytuacji ekstremalnych. Ale każda uważna obserwacja życia nam podpowie, że szczęście nie tyle zależy od pozycji społecznej, majątku czy wiedzy, co od stanu ducha. Tak więc, przy typowych dzisiejszych wyzwaniach, o których Pani wspomina, o ten stan ducha naszego dziecka powinniśmy przede wszystkim także:Synu, spadaj na drzewo! Czyli dlaczego warto zabrać dziecko do lasuBłędy wychowawcze rodzicówJednocześnie, my – rodzice, mamy wiele wymagań względem… nas samych. Mamy się rozwijać, realizować swoje pasje, etc. Pan też pisze o tym „świętym czasie” dla siebie samych i nie-byciu na każde zawołanie dziecka. Jak zachować zdrowy balans, aby nie zaniedbać ani dziecka, ani siebie samego? To jedno z ważniejszych pytań, na które staram się odpowiedzieć w Elementarzu. Chodzi o spełnienie serii warunków. Może zacytuję przykłady: „Dziecko potrzebuje ogromnej dozy miłości, rodzicielskiej uwagi. Ale wybór momentu, w którym mu tę uwagę poświęcamy, ma należeć do nas, rodziców. Nie do dziecka”. Śmiem powtórzyć: do rodziców, nie do dziecka. Albo kolejny: „Naszym celem niech będzie nie tyle wychowanie grzecznego dziecka, ile dziecka, które kocha i jest kochane”. Nie muszę dodawać, jak bardzo ważnym aspektem w tej dziedzinie jest współpraca między rodzicami, porozumienie obojga Elementarz ukazuje się dwie dekady od pierwszego wydania, owoce jego stosowania najlepiej odzwierciedlają… Pańskie dzieci, które na pytanie o pedagogiczne błędy rodziców, mówią, że… mogłyby być jeszcze bardziej samodzielne. A przecież nauka samodzielności była Pana głównym celem! Wśród reakcji, jakie dostawałem od czytelników pierwszych wydań, pojawiało się pytanie o błędy wychowawcze, jakie ewentualnie sami popełnialiśmy. Do tego był komentarz: przyznanie się do błędów uwiarygodniłoby przesłanie pańskiej książki! Tak, zadałem odnośne pytanie dorosłemu już synowi. I rzeczywiście, jego odpowiedź zaprzeczała jakby oczekiwanemu rezultatowi naszego pedagogicznego wysiłku. Wpadka? Porażka? Przecież to on najszybciej z całej trójki był zmuszony stać się samodzielny! Jako siedmioletnie dziecko gotował dla nas wszystkich obiady (w czasie dłuższej choroby mojej żony), jako czternastoletni chłopak samodzielnie poleciał do Ameryki, jako student mieszkał poza domem, a potem przez kilka lat pracował tysiące kilometrów (Ameryka, Azja) z dala od domu rodziców. Podobnie dwie nasze córki: studiowały i pracowały bez mammismo – z dala od mamusinej opieki. Stąd może pewna nostalgia u całej trójki do sweet home, odwrotna od typowych reakcji dorastającej młodzieży, która na ogół pragnie się z domu wyrwać. Tak, zadałem pytanie odnośnie naszych błędów pedagogicznych. Reakcja juniora, z której wynikało zbyt duże powiązanie z rodzicami ucieszyła mnie. Cóż, taka ojcowska słabość. Mam nadzieję, że mnie Pani rozumie…Czy Pańskie dzieci też korzystają z tych samych zasad względem swoich dzieci? Ponoć Pan ma w planach elementarz dla… dziadków. Tak, nie mamy z dziećmi pod tym względem istotnych różnic zdań. To dla nas, rodziców i dziadków, wielki komfort, wielka łaska. I na końcu pozwolę sobie dodać, że jestem wdzięczny Pani za tak żywe zainteresowanie naszą pracą i za inspirujące pytania. „Naszą” – bo chodzi rzecz jasna o pracę obojga rodziców. Zgłaszam też pierwszego klienta-czytelnika: nasz syn zamawia 6 egzemplarzy. Mają sześcioro dzieci. Dziękuję też wydawnictwu Rosikon Press za propozycję wydania kolejnych dwu elementarzy. A o czym tam będzie mowa? Przeczytacie to Państwo na okładce właśnie wydanego „Elementarza dla rodziców”.Czytaj także:Nie chcę sterylnego dzieciństwa dla mojego synka*„Elementarz dla rodziców” Jacka Mycielskiego ukazuje się nakładem wydawnictwa Rosikon Press Darowizna – podstawowe informacje Darowizna to rodzaj umowy pomiędzy darczyńcą(przekazującym) a obdarowanym(odbierającym). Polega na przekazaniu części majątku wybranej osobie. Tego typu świadczenie ma charakter bezpłatny. Oznacza to, że obdarowany nie jest do niczego zobowiązany wobec darczyńcy. Nie musi w żaden sposób odwdzięczać się osobie, która przekazała mu majątek. Warto wiedzieć, że darowizna przybiera różne formy. Jest to: Nieruchomość – dom, mieszkanie lub działka budowlana,Ruchomość – dzieła sztuki, samochód, biżuteria,Pieniądze,Prawa wieczystego użytkowania na przykład lokalu. Darowizna mieszkania czy domu podlega różnym ważnym przepisom. Zanim zdecydujemy się przekazać komuś nieruchomość należy dobrze się w nich rozeznać. Przykładowo, jeśli mieszkanie ma być przekazane osobie, która nie należy do kręgu najbliższej rodziny, musi ona spełnić kilka wymagań. Nie może być właścicielem lub współwłaścicielem innego budynku. Nie może też wynajmować mieszkania czy innego budynku. Musi zamieszkać w przekazanym lokalu przynajmniej na pięć lat. Inaczej wygląda sprawa, gdy w grę wchodzi darowizna od rodziców na rzecz dziecka. W tym wypadku wymagania są nieco mniejsze. Więcej informacji na temat darowizny mieszkania można znaleźć w tym miejscu. Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka Darowizna pieniężna dla dziecka – formalności Zgodnie z prawem darowizna pieniężna dla dziecka może zostać przekazana na trzy sposoby. Pierwszy z nich to stworzenie aktu notarialnego. Zatem trzeba udać się do notariusza. Jeśli jednak zrezygnujemy z tej formy, możemy po prostu przekazać pieniądze dziecku. Wtedy umowa zostanie zrealizowana w momencie przekazania określonej kwoty. Najlepiej wykonać ten krok w formie przelewu bankowego. Wtedy obdarowany może zostać zwolniony z podatku. O tym, dokładniej opowiemy nieco dalej. Jeśli zaś chodzi o darowiznę nieruchomości, ona zawsze musi być sporządzana w formie aktu notarialnego. Darowizny finansowej możemy też dokonać w postaci pisemnej umowy. Warto zdecydować się na ten krok. W dokumencie musi się znaleźć kilka bardzo ważnych informacji. Po pierwsze jest to data i miejsce jej sporządzenia oraz przekazywana kwota pieniędzy. Trzeba również wskazać strony umowy i wypisać ich dane. Czyli po prostu osobę, która przekazuje pieniądze i osobę, która je odbiera. Równie ważne są oświadczenia wymienionych stron. Darczyńca oświadcza przekazanie pieniędzy obdarowanemu. Obdarowany oświadcza przyjęcie darowizny finansowej. Ciekawe jest to, że darczyńca może wskazać w umowie cel, na który pieniądze mają zostać spożytkowane. Darowizna od rodziców na rzecz dziecka musi być zgłoszona w Urzędzie Skarbowy, jeśli jej kwota przekracza 9637 zł. Dalej dokładniej opiszemy ten temat. To po stronie obdarowanego spoczywa ten obowiązek(w ciągu 6 miesięcy) z jednym wyjątkiem. Jeżeli sporządzono akt notarialny to notariusz dokonuje zgłoszenia. Jakie formalności przewidziano w pozostałych przypadkach? Urzędowi skarbowemu wystarczy udokumentowanie wpłaty. Może być to wydruk z konta bankowego lub przekaz pocztowy. Niezgłoszenie darowizny może skutkować poważnymi konsekwencjami. Takimi jak podatek od darowizny w wysokości 20% stawki podatkowej. To były formalności krok po kroku, teraz, więc czas na kolejne kwestie. Darowizna pieniężna a podatek Gdy zgłaszamy darowiznę pieniężną do Urzędu Skarbowego musimy też wskazać wysokość podatku do zapłaty. Jednakże w przypadku, gdy jesteśmy obdarowanym dzieckiem, możemy być zwolnieni z tego obowiązku. Tę kwestie regulują tak zwane grupy podatkowe. Skarbówka dzieli społeczeństwo na cztery grupy, I, II, III oraz zerową. Na początek trzy pierwsze: Do pierwszej grupy podatkowej należą najbliżsi krewni – małżonek, zstępni, czyli dzieci, wnuki i prawnuki, wstępni (rodzice, dziadkowie i pradziadkowie), pasierb, pasierbica, zięć, synowa, rodzeństwo, ojczym, macocha, teściowie,Druga grupa podatkowa to zstępni oraz małżonkowie rodzeństwa. Do tego dochodzi też rodzeństwo rodziców, zstępni i małżonkowie pasierbów, rodzeństwo małżonków,Trzecia grupa to inni nabywcy darowizny. Jak w kontekście tych grup wyglądają koszty nabycia darowizny, czyli podatek? Jeśli osoba należąca do pierwszej grupy otrzyma kwotę nieprzekraczającą 9637 zł nie musi płacić podatku. Jest to, bowiem kwota zwolniona od podatku. Oczywiście jej przekroczenie wiąże się z uiszczeniem opłaty. W drugiej grupie kwota zwolniona od podatku jest niższa, wynosi 7276 zł. Dla trzeciej grupy, czyli innych nabywców jest jeszcze niższa. Wynosi zaledwie 4902 zł. I w tym momencie pojawia się grupa podatkowa 0. Należą do niej: Zstępni – dzieci, wnuki i prawnuki,Małżonkowie,Wstępni – rodzice, dziadkowie,Rodzeństwo,Ojczym lub macocha. Osoby należące do grupy zerowej są całkowicie zwolnione z konieczności płacenia podatku od darowizny. Jeśli jednak jej wysokość przekracza 9637 zł konieczne jest jej udokumentowanie i zgłoszenie do Urzędu Skarbowego. Tak jak już wspominaliśmy, obdarowany ma 6 miesięcy by dopełnić tą formalność. By ją wykonać należy złożyć formularz SD-Z2. Można go znaleźć w formie elektronicznej na stronie internetowej urzędu właściwego dla miejsca zamieszkania. W samej siedzibie są też dostępne formularze w wersji papierowej. Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka Pewien problem stanowi darowizna pieniężna w gotówce. Jeśli chodzi o jej opodatkowanie pojawiają się pewne komplikacje. Otóż urzędy skarbowe uważają, że zwolnieniu od podatku podlega wyłącznie darowizna pieniężna, którą można w jakiś sposób udokumentować. Co oczywiste przy przekazaniu gotówki trudno o jakieś wiarygodne potwierdzenie. Dlatego też fiskus podatkuje przekazania środków tego typu. W związku z tym zawsze warto postarać się by był to przelew lub wypłacenie gotówki w okienku bankowym. Wtedy ominą nas dodatkowe koszty. fot. Adobe Stock, fesenko Nasze małżeństwo było poprawne. Żadnych niespodzianek i żadnych dzieci – oboje byliśmy zbyt zajęci pracą we własnej klinice stomatologicznej. W każdym razie moja żona była tym pochłonięta. Klinika była jej marzeniem, oczkiem w głowie, pasją. Ja tam tylko pracowałem, u niej, co mi wytykała przy każdej sposobności. W ogóle miała mnie za safandułę i pantoflarza. Choć gdybym spróbował otwarcie wyjść spod tego pantofla, już dawno nie bylibyśmy razem. W styczniu skończyłem 42 lata Krystyna czterdzieści w lutym, ale nadal uważała się za osobę młodą i energiczną. Choć nie na tyle, by zdecydować się na ciążę. Gdy uznała, że wreszcie dojrzała do roli mamy, postanowiła jakieś dziecko adoptować. – Najlepiej dziewczynkę – stwierdziła. – Chciałabym mieć córkę. I wtedy ja wysunąłem się przed szereg. – Owszem, jest to do załatwienia. Dwuletnia dziewczynka, blondyneczka z niebieskimi oczkami. Może być? Spojrzała na mnie badawczo. – Kpisz sobie ze mnie? – rzuciła groźnie. – Ależ skąd, gdzieżbym śmiał! Pamiętasz Natalię, tę naszą asystentkę? – Tę dziewczynę z Białorusi? Która się zwolniła, bo była w ciąży? – Właśnie. Zmarła w wyniku jakichś powikłań po porodzie. Zdaje się, że miała białaczkę czy… czy coś – nagle zaschło mi w gardle. – Zresztą ciąża też przebiegała z problemami, o ile wiem. Zostawiła córeczkę, Nadię. Mała ma teraz dwa latka z kawałkiem. Żona ściągnęła brwi. – No fajnie, ale jak chcesz to załatwić? Adopcja ze wskazaniem raczej nie wchodzi w grę, bo matka nie żyje. A gdzie to dziecko teraz jest? – U rodziców Natalii, którzy też z nią przyjechali do Polski. – I co, ot tak, zabierzesz im wnuczkę? Jak chcesz to załatwić? – powtórzyła pytanie. Tak, jestem kretynem, dałem się wkręcić… Nie zaciekawiło jej, skąd tyle wiem o naszej byłej pracownicy. Skupiała się głównie na dziecku, które mogła „przechwycić”. Wzruszyłem ramionami. To miała być tylko formalność – Formalnie ja jestem jej ojcem, więc… – Przepraszam, że co?! Jakim cudem jesteś ojcem cudzego dziecka?! Jak dałeś się wrobić w coś takiego?! Znowu wzruszyłem ramionami. – Dziewczyna przyszła do mnie i poprosiła o pomoc. Chciała wpisać mnie jako ojca, żeby dzieciak miał polskie obywatelstwo. Nawet zaproponowała mi za to pięć tysięcy. – Wziąłeś? – Nie, no skąd, przestań! Ale na jej prośbę się zgodziłem. To miała być tylko formalność, żadnych obowiązków. Parę razy ich odwiedziłem, tak z ciekawości, ale nic ponadto. Za to teraz… Myślę, że rodzice Natalii się zgodzą, żeby mała zamieszkała z nami. – Muszą się zgodzić – mruknęła moja żona, znowu marszcząc brwi. – Inaczej pójdziemy do sądu. Test DNA odpada, ale skoro widniejesz w papierach jako ojciec, to… – urwała, spojrzała na mnie i zaczęła chichotać. – Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać – kręciła głową z niedowierzaniem. – Przecież ona cię najnormalniej w świecie oszukała, wykorzystała, ta cała Natalia. Cwaniara. Masz szczęście, że cię w alimenty nie wrobiła. Co byś powiedział? Przepraszam, popełniłem wykroczenie, poświadczając nieprawdę w urzędowych papierach? Boże, taki stary, a taki głupi… – patrzyła na mnie z politowaniem. Taktycznie milczałem Po czterech dniach żona zaproponowała, żebyśmy pojechali odwiedzić malutką. Biorąc pod uwagę fakt, że włożyła jedną z droższych sukienek, a po drodze wstąpiliśmy do sklepu po największą lalkę, jaką mieli, uznałem, że Krystyna powoli oswaja się z myślą o dziecku w domu. Ja nie miałem nic przeciwko temu, przeciwnie, byłem przeszczęśliwy, że Nadia, ta urocza, kochana dziewuszka, będzie mogła z nami zamieszkać. Kiedy przyjechaliśmy do jej dziadków, powitali nas jak rodzinę. Mnie wyściskali i wycałowali, klepiąc po plecach. Moją żoną traktowali natomiast z respektem jak bogatą krewną. Od razu przedstawili jej Nadię. Dziewczynka, z początku nieco onieśmielona, już po pięciu minutach ciągnęła Krystynę do swojego pokoju, żeby pokazać jej zabawki. Ja zostałem z rodzicami Natalii i pokrótce wyłożyłem im sprawę. Dziadek dziewczynki wyglądał na wyraźnie zadowolonego. – Dobrze będzie u was miała nasza wnusia – powiedział, zaciągając silnie. – Bo my starzy, a jej trzeba młodszych rodziców. Babcia małej tylko wzdychała i ocierała oczy, choć w końcu niechętnie przyznała, że dla dziecka takie rozwiązanie będzie najlepsze. Oczywiście zagwarantowałem im możliwość wizyt u nas, kiedy zechcą. Nim dziewczyny przyszły z pokoiku do kuchni, wszystko w zasadzie było już uzgodnione. Zagrałem trochę va banque, ale miałem dobre przeczucia. I nie pomyliłem się. W drodze do domu moja żona była po prostu rozanielona. – Jezu, jaki to słodki dzieciak jest! – zachwycała się. – I na dodatek prześliczna. Ale to chyba nie po matce, bo Natalia jakaś taka przaśna była, biuściasta blondyna. Za to mała wygląda jak mała księżniczka, istny aniołek… – znów się roztkliwiła. Ja taktycznie milczałem. Mieszkamy w dużym domu, na piętrze mamy dwie sypialnie i dwa pokoje gościnne, z których rzadko kto korzysta. Więc jeden z nich, ten obok sypialni żony, po odmalowaniu i umeblowaniu, został przystosowany do potrzeb dwuletniego dziecka. – Nie masz żadnych wątpliwości? – upewniłem się, choć pytanie było czysto retoryczne. Krysia pokochała Nadię całym sercem Odwiedziliśmy Nadię w ciągu miesiąca ze dwadzieścia razy, i obie dziewczyny były sobą oczarowane. Moja żona, zawsze taka zdystansowana, zapracowana i ważna, przy malutkiej zachowywała się zupełnie inaczej, jakby nie tyle przeżywała drugą młodość, co odkryła w sobie dziecko. Raz ją przyłapałem, jak łaziła na czworakach i mruczała jak niedźwiedź, a Nadia uciekała przed nią, też na czworakach, piszcząc i chichocząc. – Nie mam najmniejszych wątpliwości – potwierdziła Krysia. – I szczerze mówiąc, cieszę się, że dałeś się wkręcić w to rzekome ojcostwo. Zaoszczędzi nam to mnóstwo formalności, takich jak sprawy adopcyjne czy zmiana nazwiska małej. – Co powiemy znajomym? – No wiesz, na pewno nie przyznam się nikomu, że mam męża naiwniaka – zaśmiała się. – Poza tym o jakich znajomych mówisz? My nie mamy znajomych. Mamy pacjentów, a ich to nie powinno obchodzić. – No a twoi rodzice? Moi będą zachwyceni, ale… – Akurat moim rodzicom powiem prawdę, twoje notowania u nich niżej już spaść nie mogą. A ty swoim powiedz, co chcesz. Najlepiej też prawdę. – Czyli postanowione? Ja się zajmę formalnościami, a ty zacznij szukać dla malutkiej przedszkola. Dopiero za pół roku skończy trzy lata, ale słyszałem, że z tym trzeba się spieszyć. Miejsc jest mało… – Rany, jak fajnie… – westchnęła Krysia. – Będę taką jakby mamą. Ty już jesteś tatą Jajkiem – zaśmiała się. Ostatnio dużo się śmiała Znowu milczałem, nie rozwodząc się nad tym, czemu obce dziecko nazywa mnie tatą Jarkiem. Mała nie wymawiała „r”, a moją żonę tak bawił tata Jajek, że umykała jej mogąca kryć się za tym prawda. Nowa rola spodobała się mojej żonie na tyle, że trochę odpuściła sobie pracę, by móc więcej czasu poświęcać córce. Inaczej o Nadii nie mówiła, od kiedy dziewczynka się do nas wprowadziła. Mała też nie miała żadnych oporów i już pierwszego dnia zaczęła do niej mówić „mamo”, co wzruszało moją twardą małżonkę do łez. Nielicznym znajomym powiedzieliśmy o adopcji, a oni nie drążyli tematu. Rodzice żony byli zachwyceni i od pierwszej wizyty rozpieszczali Nadiuszkę. A moi rodzice? Cóż, popłakali się z szczęścia, że mają wnuczkę, ale obwiali się, co będzie, jak cała prawda wyjdzie na jaw. Bo im – idąc za radą żony – wyznałem wszystko, jak na spowiedzi. No bo było tak, że… Natalia pracowała u nas przez dwa lata. Uśmiechnięta, ciepła, dobra, miękka… Zakochałem się w niej po miesiącu, i jak się okazało, z wzajemnością. Nasz romans kwitł, a ukrywanie go przed żoną pracoholiczką nie było trudne. Kiedy zaszła w ciążę, pojawiły się komplikacje Chyba nigdy wcześniej nie czułem się tak szczęśliwy, byłem gotowy dla Natalii zrezygnować ze wszystkiego, ale nie chciała tego, wręcz mi zabroniła. Wtedy nie wiedziałem, czemu jest taka uparta… Kiedy zaszła w ciążę, pojawiły się komplikacje. Zamierzałem uznać dziecko i teraz już na pewno wystąpić o rozwód, ale Natalia zagroziła, że zniknie, jeśli to zrobię. Wystraszyłem się i ustąpiłem. Gdybym wiedział, że jest chora, nie posłuchałbym i natychmiast się rozwiódł. Ale Natalia była nie tylko dumną, ale też bardzo rozsądną dziewczyną. Dopiero jakiś czas po jej śmierci zrozumiałem, że musiała wszystko dokładnie sobie zaplanować. Ciąża stanowiła dla niej ogromne ryzyko, jednak ona chciała zostawić po sobie jakiś ślad na ziemi, więc mimo choroby zdecydowała się urodzić dziecko. Zmarła dwa miesiące później, zostawiając małą u swoich rodziców, a mnie z pękniętym sercem. Teraz, kiedy patrzę na Nadię, kiedy nie muszę odwiedzać jej ukradkiem, serce zaczyna mi się powoli sklejać. Wiem, że oszukuję żonę, ale znam ją. Pojawienie się owocu mojej zdrady przerosłoby ją, zburzyło jej świat. Co innego przygarnięcie i pokochanie zupełnie obcego, cudzego dziecka… Nawet jeśli Nadia z czasem coraz bardziej będzie mnie przypominać, nie sądzę, by moja żona to zauważyła. Opinia safanduły i pantoflarza przydaje się w utrzymaniu tajemnicy… Czytaj także:„Teściowa to wstrętna ropucha, która na każdym kroku porównuje mnie do byłej narzeczonego. Co ona ma, czego ja nie mam?”„Całe życie mieszkałem w partyjnej kamienicy. Nie widziałem w tym niczego złego, ojciec zrobił to, aby nam było dobrze”„Mój mąż to ideał. Kiedy zaczął wyjeżdżać służbowo, bałam się, że ktoś mi go ukradnie. Koleżanki tylko dokładały mi do pieca” Ospa wietrzna jest chorobą bardzo zakaźną. Nie trzeba mieć bezpośredniego kontaktu z chorą osobą, aby zakazić się ospą. Wirus ospy wietrznej przenosi się nawet odległość kilku metrów. Sprawdź, jak można zarazić się ospą oraz kiedy chora osoba przestaje zakażać. Poznaj także inne fakty i mity na temat tej choroby. Jeśli zastanawiasz się, czy ospa jest zaraźliwa, to owszem, jest to choroba, którą można się łatwo zarazić. Źródłem zakażenia jest najczęściej drugi człowiek, jednak to nie jedyny sposób, w jaki przenosi się wirus. Ospą wietrzną, potocznie nazywaną „wiatrówką”, można zarazić się też przez ruch powietrza. Czy ospę można przejść tylko raz, a noworodki są całkowicie chronione przed tą chorobą? Poniżej znajdziesz też odpowiedzi na te i inne popularne pytania na temat ospy u dziecka. Spis treści: Jak można zarazić się ospą? Ospa: kiedy dziecko zaraża? Ospa: jak długo chory zaraża? Mity o ospie wietrznej Ospa wietrzna - jak można się zarazić? Wirus ospy przenosi się drogą kropelkową, a także wraz z ruchem powietrza (na odległość kilku lub nawet kilkudziesięciu metrów). Stąd właśnie wywodzi się nazwa „ospa wietrzna” (przenosi się wraz z wiatrem). Zarażenie się ospą jest także możliwe poprzez kontakt bezpośredni, np. z przedmiotami, ręcznikami i innymi rzeczami, które miały styczność z płynem wydostającym się z pęcherzyków skórnych osoby zakażonej. Ospą wietrzną można także zarazić się od osoby chorej na półpasiec, ponieważ za obie te choroby odpowiada ten sam wirus. Ospa wietrzna to powszechna choroba wieku dziecięcego, więc najczęściej zakażają się nią dzieci od innych dzieci. Zwykle chorują dzieci w wieku od 5 do 9 lat. Zachorować mogą także osoby dorosłe (ospa u dorosłych jest bardziej niebezpieczna niż w przypadku dzieci). Wirus ospy (varicella zoster virus, czyli VZV) pozostaje w zwojach nerwowych w postaci utajonej i może ujawnić się w okresach obniżonej odporności i dać o sobie znać pod postacią np. półpaśca. Każdego roku w Polsce ospą wietrzną zaraża się około 200 tys. osób. Ospa: kiedy dziecko zaraża? Do zakażenia ospą wietrzną dochodzi kilka dni lub tygodni przed pojawieniem się pierwszych widocznych objawów – pęcherzyków i wysypki. Od zetknięcia się z wirusem do pojawienia się pierwszych oznak zwykle mija od 10 do 21 dni. To czas, kiedy nic na wskazuje na to, że dziecko ma ospę a mimo to - może zarażać inne osoby. Ospa: jak długo chory zaraża? Jak długo osoba chora zaraża ospą? Chory przestaje rozsiewać wirusa dopiero po około dwóch tygodniach od początku choroby, czyli wtedy, gdy przyschną wszystkie pęcherzyki wypełnione surowiczym płynem i zamienią się w strupki. Po przyschnięciu wszystkich śladów choroby, można mieć pewność, że osoba, która przeszła właśnie ospę – nie zarazi innych. Sprawdź też: Ile trwa ospa? Fakty i mity o ospie wietrznej Powikłania, bardzo złe samopoczucie dziecka – ospa wietrzna to coś więcej niż tylko kilka krostek! Wirus nie wszystkich traktuje równie łagodnie. Poznaj najczęstsze fakty i mity o tej chorobie. Ospa wietrzna to niegroźna choroba MIT: Oswoiliśmy się już z tą chorobą i pewnie dlatego zachorowanie nikogo nie niepokoi, a powinno. Ospa wietrzna jest wyjątkowo zaraźliwa. W niektórych przypadkach może skończyć się ostrą małopłytkowością (niedobór płytek krwi) albo groźnymi zakażeniami bakteryjnymi skóry. Zdarza się też, że chore na ospę wietrzną dziecko zapada na zapalenie płuc, serca albo opon mózgowo-rdzeniowych. Noworodki nie chorują na ospę wietrzną MIT. Przeciwciała mamy nie ochronią maluszka, dlatego jeśli ty (lub ktoś z domowników) zachorowałaś na ospę wietrzną jeszcze przed narodzinami dziecka lub tuż po nich, koniecznie skonsultuj się z lekarzem. Ospy wietrznej się nie leczy PRAWDA/MIT: Leczenie ospy wietrznej sprowadza się do podawania leków łagodzących objawy, zmniejszających ryzyko wystąpienia powikłań, nie ma zaś leczenia przyczynowego. Przed ospą wietrzną nie można się uchronić Kalendarz szczepieńNarzędzia dla rodziców MIT: Szczepionkę można podać już od ukończenia 9. miesiąca życia dziecka. Możesz też zaszczepić starsze maluchy, a nawet siebie. Szczepienie przeciwko ospie wietrznej to dwie dawki szczepionki podane w odstępie co najmniej 6 tyg., bez względu na wiek szczepionej osoby. Nie wolno myć skóry pokrytej wysypką ospy MIT: Codziennie wieczorem można płukać skórę pod prysznicem, a następnie delikatnie ją osuszać, dotykając ręcznikiem – bez pocierania, aby nie oderwać strupków (grozi to powstaniem blizn po ospie). Potem posmarować strupki – każdy z osobna, pędzelkiem lub wacikiem. Objawy ospy występują jedynie na skórze Co to za choroba? Diagnoza on-lineNarzędzia dla rodziców MIT: Wysypka może być niewielka i pojawić się wyłącznie na plecach i brzuchu. Czasem jednak obejmuje całe ciało, w tym narządy płciowe, odbyt, powieki i wnętrze ust. Zdarza się, że pęcherze są nawet na gałce ocznej. Dziecko musi wówczas jak najszybciej zostać zbadane przez lekarza – zlekceważenie ich mogłoby doprowadzić do uszkodzenia narządu wzroku. Z ospą wietrzną można wychodzić na spacer

jak w pou mieć dziecko