Ikona Anioł Stróż to wizerunek przyjaznego, dziecięcego aniołka w baśniowych kolorach lub dostojnej istoty anielskiej. Bez względu na to, jaką przybiera postać – i czy trzyma w ręku dziecięcą kołderkę czy miecz - zawsze przypomina o bliskości Opiekuna. Który stoi na straży duszy i ciała swego właściciela.
3. &. 4. &. [Verse 1] Am E Am Rozkwitały pąki białych róż F G7 C Am7 Wróć, Jasieńku, z tej wojenki już G G7 C Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat E E7 Am E7 Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat F G7 C Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat E E7 Am Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat [Verse 2] Am E Am Kładłam ci ja idącemu w
Nie zapominajmy, że Anioł Stróż to nasz niebieski towarzysz i wierny przyjaciel. – Świadoma przyjaźń z Aniołem Stróżem może wiele, ale nie „załatwi” wszystkiego. Wiara w jego bliskość powinna jeszcze bardziej wzmóc w nas czujność i roztropność wobec przewidywalnych zagrożeń i niebezpieczeństw dla duszy i ciała.
Książeczka w serii „Z aniołkiem” Mój Anioł Stróż. Miła w dotyku faktura materiału, szeleszcząca folia, żywe kolory – budzą ciekawość dziecka i skupiają jego uwagę. Najprostsze podziękowania, spontaniczne i płynące prosto z dziecięcego serca – to doskonały pomysł na pierwszą radosną lekturę.
Aniele ziemski bez winy, Ozdobo naszéj krainy! Wejrzyj z niebios dziś łaskawie. Na nas, święty Stanisławie! Przyjm nasze modły, ofiary, Zléj na nas niebieskie dary, Wesprzyj nas w każdéj potrzebie, Gdy głos nasz wzniesiem do ciebie. Gdy niewinni przed ołtarze.
1/1 10 znaków, które mówią o obecności anioła obok ciebie. 6. Poczucie obecności. Odczuwanie „czyjejś” nienamacalnej obecności jest szczególnie silne w przypadku, gdy straciłaś kogoś, na kim tobie naprawdę zależało i utknąłeś mentalnie w bezsilnej sytuacji. Życie bywa ciężkie i trudno jest samemu podnieść się z kolan.
hPjNK. Wśród niektórych chrześcijan zapanowała „moda” na odkrywanie imienia lub tożsamości własnego anioła stróża. Jak to się ma do nauki Kościoła? A co, jeśli demon wykorzysta tę ciekawość?Anioł stróż i jego imięKażdy z nas powinien (zgodnie z nauką Kościoła) uświadamiać sobie obecność anioła stróża, który został posłany przez Boga, aby nas chronił i prowadził do Nieba. Nie powinniśmy obawiać się modlitwy do anioła stróża i prośby skierowanej do niego w celu rozeznawania woli Bożej lub konkretnych próśb, jakie rodzą się w naszym codziennym życiu. Istnieją jednak pewne zagrożenia w kulcie aniołów stróżów, których powinniśmy także:Niezwykła przyjaźń i rozmowy świętej kobiety z jej aniołem stróżemWśród niektórych chrześcijan zapanowała od kilku lat „moda” na odkrywanie imienia lub tożsamości własnego anioła stróża. Zdarza się nawet, że niektórzy z nich, nie mogąc dowiedzieć się prawdziwego imienia własnego anioła, nadają mu sami jakieś relacjach międzyludzkich czymś oczywistym wydaje się poznanie cudzego imienia. Od tego zaczynamy każdą znajomość. Istnieje jednak pewna różnica, jeżeli chodzi o pogłębianie więzi ze swoim aniołem ludźmi istnieje ontologiczna (bytowa) równość. Nie ma jej natomiast miedzy człowiekiem a bytem duchowym, jakim jest anioł. Próba odkrycia, jak nazywa się mój anioł, może nieść ze sobą poważne konsekwencje Boga, a nie naszaW Biblii to Bóg objawiał nam imiona poszczególnych aniołów i zazwyczaj chodziło o ukazanie szczególnego rodzaju posłannictwa, z którym wiązało się dane imię. W ten sposób poznaliśmy imiona św. Michała, Rafała i Gabriela. W tym przypadku nie ulega żadnej wątpliwości, że znaczenie ich imion w sposób jednoznaczny odwołuje się do misji lub wydarzeń, które Bóg postawił przed nimi do poznanie misji i imienia danego anioła zależy od Boga, a nie od nas. To Bóg nadaje im imiona i zna ich prawdziwą istotę. Nadawanie imion aniołom leży poza naszymi możliwościami poznawczymi i może świadczyć o niezdrowej pokusie ciekawości, oraz podporządkowywaniu sobie własnego anioła sama Biblia zna przypadek, w którym człowiek dostaje reprymendę, gdy zaczyna pytać o imię anioła, którego spotkał. Myślę tu o scenie opisanej w Księdze Rodzaju, gdzie patriarcha Jakub walczy z aniołem i w pewnym momencie zadaje pytanie: Jakie jest twoje imię? W odpowiedzi słyszy: Dlaczego pytasz mnie o imię?Podobnie matka Samsona po wizycie anioła, tłumaczy mężowi, że posłaniec nie przedstawił się i nie pozwolił na ujawnienie swojego imienia. Z kolei przy kolejnym ukazaniu się anioła ojciec Samsona słyszy, że imię anioła jest tajemnicze i zakryte przed także:Obrazkowy przewodnik po świecie Aniołów Stróżów. Co trzeba o nich wiedzieć?Nauka KościołaImię każdego anioła mówi o jego istocie dużo więcej niż nasze imiona, które zostają nam nadane w czasie chrztu. W przypadku aniołów chodzi o nadanie roli, jaką pełni dany anioł. Takie zaś poznanie dostępne jest jedynie Bogu, który jest stwórcą bytów przestrzegał przed niezdrowymi poszukiwaniami w świecie aniołów. Problem polega na tym, że sięganie po wiedzę, która jest dla nas niedostępna często kończy się konfrontacją z siłami pod pozorem anioła światłości, demon potrafi zmanipulować nasze zmysły, wyobrażenia i myśli. Nie jest przecież przypadkiem, że wróżki, tarociści i ezoterycy posługują się często w swojej praktyce imionami aniołów, co do których mamy bardzo słabe ugruntowanie w tradycji i o pobożności ludowej wydane przez Stolicę Apostolską mówi, że praktyka nadawania imion aniołom powinna być zaniechana z wyjątkiem imion aniołów, które objawił nam Bóg w Piśmie Świętym. Są nimi Michał, Rafał i Gabriel. Tajemnica imienia naszego anioła ma rodzić w nas intelektualną pokorę, która broni nas przed ezoteryką i wpadaniem w niezdrową całą pewnością nasz anioł stróż posiada jakieś imię, ale jest ono tajemnicze i takim powinno zostać. Bóg musi mieć jakieś powody, że nie objawia go nam w nadprzyrodzonej wizji. Obcowanie z tajemnicą ma rozwijać człowieka i utwierdzać w przekonaniu, że wszechwiedzący powinien pozostać jedynie Ten, któremu ta godność się należy. Naszym zadaniem jest powierzanie się anielskiej opiece i pełne zaufania pozostawienie myśli Bożych także:Kim są archaniołowie? Istoty, które od Boga otrzymały specjalną misję
ANIOŁ STRÓŻ W Ewangelii według św. Mateusza Jezus mówi do swych uczniów: "Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie" (Mt 18,10). Pojęcie "mały" nie oznacza w tym przypadku wyłącznie dzieci, lecz także nieznanych, niezauważanych, prostych członków wspólnoty chrześcijańskiej. Jezus mówi więc, że każdy z tych małych, pogardzanych ludzi ma swego anioła, który spogląda w oblicze Boga. Ten ustęp Biblii sprawił, że w Kościele powstała nauka na temat osobistego anioła stróża. Wyobrażenie tego typu aniołów istnieje w wielu religiach świata. Jezus przyjmuje w tym przypadku wyobrażenie żydowskie i rozwija je. Bo w tradycji rabinicznej aniołowie stróżowie istnieją jedynie na ziemi i nie mogą spoglądać w oblicze Boga. Jezus pragnie więc powiedzieć nam, iż każdy człowiek posiada swego anioła stróża, który równocześnie ogląda Pana. Każdy człowiek cieszy się specjalną ochroną Boga, który wysyła do niego swego posłańca. Ojcowie Kościoła interpretowali ten ustęp jako wiarę w to, iż począwszy od chwili narodzin, wszyscy mają swego osobistego anioła stróża. Kościół trzyma się tej nauki po dzień dzisiejszy. Co to oznacza? Najwyraźniej Kościół jest przekonany o tym, iż Bóg przydziela każdemu własnego anioła. Niektórzy Ojcowie Kościoła nauczali nawet, że aniołowie ci biorą udział w akcie płodzenia (Orygenes, Tertulian, Klemens z Aleksandrii). Człowiek nie istnieje bez swego anioła, nie jest bez niego całością. Ojcowie Kościoła przydzielali aniołów nie tylko pojedynczemu człowiekowi, lecz także różnym narodom, a nawet poszczególnym wspólnotom. W Objawieniu św. Jana wizjoner kieruje swoje przekazy do aniołów poszczególnych wspólnot (por. Ap 2). Tak więc każde dziecko ma swego anioła stróża. Wielu dorosłych opowiada mi o tym, jak ważne było dla nich w dzieciństwie jego wyobrażenie. To on ich wspierał pośród tego niepewnego świata. Dzieci mają naturalne wyczucie anielskiej rzeczywistości. Francuska psycholog dziecięca Françoise Dolto opowiada w swych wspomnieniach, iż związek z aniołem stróżem określał jej codzienność. Żyła wraz z nim, tak jakby on rzeczywiście obok niej istniał: "Kiedy szłam spać, kładłam się tylko na połowie łóżka, aby zrobić miejsce dla mojego anioła, by mógł spać obok mnie, i przypominałam sobie przebieg dnia, który zawsze był katastrofalny, ponieważ podobno popełniłam wiele głupstw. Ja jednak nie miałam pojęcia, jak do tego doszło, i nie rozumiałam, co zrobiłam znów źle, a to mnie bardzo martwiło" (Stubbe, 8). Autorka jest równocześnie przekonana o tym, ze anioł stróż nie opuszcza jej przez całe życie. Pojawia się u jej boku za każdym razem, kiedy szuka miejsca do zaparkowania. Uważa ona, że: "Anioł stróż dziecka śpi koło niego, anioł stróż człowieka dorosłego zawsze czuwa" (tamże, 58). Rodzice nie mogą upilnować wszystkich dróg, którymi kroczą ich dzieci. Im bardziej starają się czuwać nad swymi pociechami, tym większy strach i tym większą agresję w nich prowokują. Zwłaszcza ci rodzice, którzy pragną zachować całkowitą kontrolę, często doświadczają, iż zdarza się dokładnie to, czego się najbardziej obawiali. W takich przypadkach pomocna jest wiara w anioła stróża, który chroni dzieci przed niebezpieczeństwami. Co jednak mają począć z tą wiarą rodzice, których dzieci zostały w drodze do szkoły pobite albo nawet wykorzystane seksualnie? Anioł stróż nie posiada nieograniczonych kompetencji. Nie możemy stawiać mu żądań ponad miarę. Powinniśmy zadbać o to, czego sami możemy dopilnować. Przede wszystkim powinniśmy być mądrzy i odpowiednio oceniać rzeczywistość tego świata. A mimo to zawsze będzie istniał "międzyobszar", którego nie da się przewidzieć ani uregulować. Wtedy dobrze jest, gdy rodzice powierzą swe dzieci opiece anioła stróża. On złagodzi ich lęki. Bo mimo wszelkiej troski nie mogą oni zagwarantować, ze ich dziecko wróci cało ze szkoły czy z przedszkola albo nie zrani się podczas zabawy. Ten, kto stara się uchronić swe dziecko przed wszelkimi niebezpieczeństwami z obawy, iż może się zdarzyć coś złego, sprawia, ze staje się ono ślepe na rzeczywiste zagrożenia. Dziecko samo musi się przekonać, co potrafi. Zawsze może się przy tym zdarzyć jakiś wypadek — dziecko może źle ocenić swe możliwości. Zaufanie do anioła stróża i konieczne środki zapobiegawcze muszą iść w parze. Nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego mimo obecności aniołów niektóre dzieci zostają narażone na niebezpieczeństwo i giną. Możemy się modlić do anioła stróża. Nie mamy jednak gwarancji, że będzie on mógł zareagować. Jeśli anioł stróż ratuje nas przed zagrożeniem, to zawsze w jego działaniu ma swój udział również łaska Boska, którą nie jesteśmy w stanie dysponować. Każdy z dorosłych choć raz w życiu był bliski nieszczęśliwego wypadku. Wyprzedzał na autostradzie, nie zauważając samochodu, który też chciał wyprzedzić. Jeszcze raz się udało. Wiele osób mówi w takiej sytuacji spontanicznie: "miałem czujnego anioła stróża". Albo wjeżdżał wprost w korek aut i wyhamował w ostatnim momencie. Albo jego samochód się wywrócił, a on wyszedł z niego cało. Wszystko to są takie zdarzenia, które sprawiają, że wierzymy w to, iż anioł stróż uchronił nas przed niebezpieczeństwem. W takich razach w anioła stróża wierzą nie tylko praktykujący chrześcijanie. Zdarza się, że mówi o nim nawet ateista. Przeczuwa on, że jest chroniony przez jakąś wyższą instancję i że ochrona ta jest niezależna od jego mocy. Anioł stróż obdarza nas ufnością, że jadąc do pracy, zawsze dotrzemy na miejsce zdrowi. Koi nasz lęk przed zadaniami, które musimy wykonać i które mogą się nam nie powieść. Wyobrażenie anioła stróża jest tak dalece rozpowszechnione, że można je odnaleźć w każdej ludzkiej duszy. Mówią o nim Żydzi, Grecy nazywają go daimonion, Rzymianie genius. Nawet jeśli wielu ludzi nie wierzy dziś w Boga lub ma trudności z nawiązaniem osobistego stosunku ze Stwórcą, wierzą oni w anioła stróża. Wiara ta jest rodzajem "poszukującej wiary" w Boga. Bo ten, kto mówi o swoim aniele stróżu, wie, ze pochodzi on od Boga, że sam Bóg postawił tego anioła u jego boku. Równocześnie jednak ten, kto mówi o aniele stróżu, nie musi się wcale przyznawać od razu do wiary w całą dogmatykę chrześcijańską. Wyraża jedynie to, czego sam doświadczył. Doświadczenie to otwiera go na anielski wymiar. Anioły są stworzeniami Boga; Jego zbawcza bliskość objawia się dzięki ich obecności w konkretnej konstelacji niebezpieczeństw — podczas jazdy samochodem, podczas pożaru domu, przy poślizgnięciu się na ulicy. Anioł jest skonkretyzowaniem obecności Boga. Przez niego Bóg działa w naszej codzienności. O wiele więcej jest dziś takich ludzi, którzy akceptują to boskie oblicze, niż tych, którzy w jednoznaczny sposób nazywają Boga swym ojcem i matką. Jezus mówi, że aniołowie stróżowie patrzą w oblicze Pana. Za ich pośrednictwem każdy człowiek ma kontakt z Bogiem. Każdy jest w Jego pobliżu. Każdy za pośrednictwem swego anioła dosięga Królestwa Bożego. Człowiek nie jest ograniczony wyłącznie do tego, co widzialne i wykonalne. Jest otoczony tajemnicą. Nie jest sam, gdy jest samotny. Nie jest opuszczony, gdy idzie sam jeden przez las. Język religijny, który również w postmodernizmie jest dla wielu całkowicie zrozumiały, zostałby przetłumaczony przez psychologa w następujący sposób: wyobrażenie anioła stróża kontaktuje człowieka z obronnymi i ochronnymi siłami jego podświadomości. Pomaga mu w tym, by bardziej na siebie uważał oraz by poddawał się życiu w sposób mniej obarczony strachem. To, co psychologia stara się z pewnym wysiłkiem wytłumaczyć, jest w podświadomy sposób dla wielu zupełnie jasne. Ludzie nie żyją wyłącznie w rzeczywistości swego krytycznego rozumu, ale też w "międzyobszarach", w których zdają sobie sprawę z istnienia łączności między niebem a ziemią, między tym, co widzialne, a tym, co niewidzialne. A ponieważ są obeznani z tym "międzyobszarem" już od dzieciństwa, potrafią zaakceptować wyobrażenie anioła stróża. Nie myśląc o tym w sposób krytyczny, są w głębi serca przekonani, iż towarzyszy im anioł stróż i chroni ich przed niebezpieczeństwami. Helmut Hark, ewangelicki ksiądz i psychoterapeuta, często posługuje się w terapii wyobrażeniami anioła stróża. W grupie samopoznania poprosił jej uczestników, by zastanowili się nad osobistym znaczeniem ich anioła stróża. Otrzymał następujące odpowiedzi: "Chroni na drodze. Wspiera. Trzyma zło z dala od człowieka. Działa poprzez szczęśliwe zbiegi okoliczności. Dzięki niemu dzieją się rzeczy. Pojawia się w sytuacjach granicznych. Dzięki niemu otrzymuję zachętę do dobrych uczynków. Jest bratem bliźniakiem duszy. Jest moim osobistym patronem chroniącym. Czasem mnie ostrzega. Stanowi dla mnie wyższą inteligencję. Przemawia do mnie za pomocą głosu wewnętrznego. Jest duchowym prawizerunkiem mojej duszy... Inspiruje moją wyobraźnię. Dzięki niemu skuteczne stają się uzdrawiające energie. Dzięki niemu wpadam na zbawcze pomysły" (Hark, 141 i n.). Poglądy te świadczą o tym, że również ci ludzie, którzy raczej trzymają się z dala od Kościoła, mają dziś przeczucie, iż nie są pozostawieni sami sobie. Przekonanie, że towarzyszy im anioł stróż, że ostrzega ich przed niebezpieczeństwem i wkracza, by ich ratować, wyraża ich wiarę w boską opiekę i pomoc. Bardzo często nie potrafią sobie wyobrazić Boga jako takiego. Konkretyzuje się On dla nich w postaci anioła. W ten sposób wkracza w ich codzienność. Podczas terapii wyobrażenie opiekuńczego anioła działa często jako wzmocnienie i uzdrowienie. I tak Helmut Hark opowiada o kobiecie, którą ciągle prześladowały gwałtowne myśli samobójcze. Zobaczyła we śnie anioła, "który przekazał jej nowe, nieznane dotąd poczucie życia" (Hark, 143). Nagle myśli o samobójstwie zniknęły bez śladu. Hark mówi o duchowych energiach anioła stróża, które często zwyciężają i uzdrawiają autodestrukcyjne wzorce życiowe. Wiara w anioła stróża jest czymś więcej niż tylko dziecinnym wyobrażeniem rozkosznego aniołka, który mi wszędzie towarzyszy. Jeśli będziemy w niego wierzyć również jako ludzie dorośli, nie tylko pokonamy nasze lęki przed codziennymi niebezpieczeństwami na drodze i w pracy oraz przed groźnymi chorobami. Anioł stróż przekazuje nam także poczucie, iż z naszych osobistych kryzysów wychodzimy wzmocnieni. A ten, kto — być może w trakcie terapii — zajmuje się historią swych urazów i czasem, nie mając pojęcia, jak się wydostać z labiryntu własnego dzieciństwa, staje się bezradny, będzie ciągle doświadczać uzdrawiającego działania anioła stróża. Intelektualne zrozumienie naszych urazów nie uzdrowi nas jeszcze. Niektórzy zaczynają nawet wątpić w siebie i w obarczający ich życiorys. Wiara w anioła stróża pozwala ufać, ze pośrodku tego terapeutycznego procesu stanie się coś na kształt cudu, że na dnie duszy pojawi się uzdrawiająca moc, że zjawi się nam we śnie anioł, który przekaże nam dogłębny wgląd w nas samych, lub że nagle, nie wiadomo dlaczego, zniknie strach lub samobójcze myśli. Wiara w anioła stróża uwalnia nas od niezdrowej koncentracji na chorobotwórczych czynnikach historii naszego życia. Pozwala nam też odkryć istniejące w nas uzdrawiające energie. Anioł stróż towarzyszył nam i chronił nas już w dzieciństwie. Jest także teraz z nami i działa w głębi naszego wnętrza, chroniąc nas i książki Anselma Grüna "Każdy ma swego anioła" wydanej przez wydawnictwo "ZNAK". Odwieczna tradycja religijna, powszechne przeczucie pokoleń podpowiada, że istnieją owe istoty tak inne, a zarazem jakoś bliskie człowiekowi. Bliskie – a przecież niewyobrażalne. Naturę anielską opisuje hebrajskie słowo haszmal (Ez 8,2). Słowo to we współczesnym słownikach oznacza… elektryczność. To brązowo-żółto-srebrna przejrzysta jasność. ”Są twardzi jak miedź, ale wobec Bożego światła są przeźroczyści. Mają kolor… herbaty - uśmiecha się o. Pelanowski. - Anioł jest jak szkło, przez które widzimy to, co jest za nim, ale szkła nie widzimy. Możemy jednak rozbić o nie głowę” - dodaje paulin. ”Oto stał pewien człowiek ubrany w lniane szaty, a jego biodra były przepasane czystym złotem, ciało zaś jego było podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy, oczy jego były jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi jak błysk polerowanej miedzi, a jego głos, jak głos tłumu” - opowiadał przejęty prorok Daniel (Dn 10,5-6). Bardzo często obecność anioła i Boga przenika się wzajemnie. Abraham, pod dębami Mamre rozmawiając z trzema wędrowcami, używa na przemian liczby pojedynczej i mnogiej. Niektórzy w postaciach tych widzą archaniołów, inni (m. in. słynny malarz ikon Andriej Rublow) samą Trójcę. Jakub zmaga się z aniołem, ale nad ranem słyszy zdumiony: ”Walczyłeś z Bogiem”. Występują już na pierwszych stronach Biblii. Strzegą raju, chronią Lota, ratują Hagar i jej dziecko, nawiedzają wątpiącego Abrama, towarzyszą prorokom, a śpiący Jakub widzi ich wchodzących i schodzących po drabinie łączącej niebo z ziemią. W Nowym Testamencie zwiastują nowinę o narodzinach Mesjasza, usługują Mu na pustyni, pocieszają przerażonego Jezusa w Ogrójcu i oznajmiają Jego zmartwychwstanie. Dworzanie, zarządcy i słudzy Liczba aniołów jest ogromna (Dn 7,10). Nie ma dwóch aniołów równych sobie - każdy z nich w inny sposób odbija doskonałość Bożą. Tradycja Kościoła ukazuje dziewięć chórów anielskich, które z kolei dzielą się na trzy hierarchie. Trzy pierwsze chóry najbliższe Boga to Serafini, Cherubini i Trony. Przebywają przed majestatem Bożym, nieustannie kontemplując oblicze Stwórcy i darząc Go największą miłością. Druga hierarchia (Panowania, Moce i Władze) odpowiedzialna jest za harmonijne funkcjonowanie wszechświata, trzecia (Zwierzchności, Archaniołowie i Aniołowie) opiekuje się królestwami, państwami, narodami i poszczególnymi ludźmi. Pierwsze trzy chóry to jakby dworzanie Boży, drugie - zarządy, a trzecie - pokorni wykonawcy poleceń. Podział ten utrwalił się w chrześcijańskiej tradycji i został uznany za kanoniczny przez św. Tomasza z Akwinu. Najwięcej wiemy o archaniołach. Najznamienitszy z nich - Michał - w miejsce upadłego Lucyfera został księciem aniołów. Dowodzi zastępami anielskimi, jest rządcą niebios, udaremnia plany nieprzyjaciela, sam będąc prawdziwym traktatem teologicznym: ”Któż jak Bóg? ”. Jest aniołem śmierci, pogromcą smoka, opiekunem Kościoła na ziemi. Jest też aniołem skruchy, miłosierdzia, sprawiedliwości i uświęcenia. Gabriel jest aniołem zwiastowania, najpierw Zachariaszowi (o narodzinach Jana), a potem Maryi (o narodzinach Syna Bożego). Jest też zwiastunem gniewu Bożego. Midrasze opowiadają, że to on właśnie odpowiedzialny był za zrównanie z ziemią Sodomy i Gomory. Rafał to ”Uzdrowienie Boże”. Jest patronem chorych, lekarzy i podróżnych. Człowiek ma skłonność do bałwochwalstwa. Druga Księga Królewska ukazuje króla Manassesa budującego ołtarze wojskom anielskim i oddającemu im boską cześć. Papież Zachariasz zakazał w roku 745 kultu archaniołów Uriela, Raguela, Tubuela i Oribela, bo wierni bardziej byli zainteresowani nimi niż ich Stwórcą. Królową aniołów nie jest anioł lecz… człowiek. To Maryja. Zafascynowani pokorą Matki Bożej spełniają każde Jej polecenie. Służba nie drużba Umiłowanym zajęciem aniołów jest służba. Usługując, prześcigają się w naśladowaniu Syna Bożego, który: ”istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 6-7). Służą Bogu w okamgnieniu. Nie wahają się, nie zatrzymują Bożej laski. Jak błyskawice przenoszą Jego Słowo z miejsca na miejsce. Nie ulegają namiętnościom, nie służą ze względu na interes i pomagają niezależnie od tego, czy ktoś ich prosi, czy nimi gardzi. Izajasz pisze: ”Ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały. Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem” (Iz 6, 4). Midrasze dodają, że serafini zasłaniają swe twarze przed Bogiem, który… pragnie im służyć. Rano, wieczór, we dnie, w nocy ”Każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, aby prowadził go do życia” - głosi Katechizm Kościoła Katolickiego (336). Dzieci w to gorąco wierzą, ba - wedle brata Efraima - mają zdolność widzenia gościa z nieba! A dorośli? Żyjąc w nieustannym pośpiechu, nadmiernie racjonalizując rzeczywistość, zatracają gdzieś po drodze świadomość obecności i nie zauważają owoców działania ich osobistego opiekuna. Anioł Stróż zna doskonale naszą duszę, dba o nasze zdrowie i życie cielesne. Jednak sprawy doczesne podlegają jego opiece tylko o tyle, o ile w jakimś stopniu zależy od nich zbawienie człowieka. W historii Kościoła znaleźć można ludzi, którzy widzieli swojego anioła. Święta Gemma Galgani rozmawiała z niebiańskim stróżem jak ze starszym bratem, a o. Pio często posyłał ich z różnymi wiadomościami. Jak twierdzi kardynał Journet: ”Aniołowie pokazują się tym, którzy ich miłują i wzywają ich pomocy”. Oskarżyciele ”Wierzę w Boga” - chwali się wielu ludzi. Cóż z tego? Szatan też wierzy. Więcej: on zna doskonale Pana Zastępów. O jego postawie decyduje inne kryterium… miłość. Aniołowie pokornie wielbią Boga, stojąc w Jego chwale, demony chwałę tę przypisują sobie. Bóg, stwarzając niebieskie zastępy, poddał je próbie, nakazując, by złożyły hołd Adamowi. Nie wszystkie posłuchały tego rozkazu. Na czele buntowników stanął duch zwany w żydowskiej tradycji Samaelem, a w chrześcijańskiej Lucyferem. Bóg strącił go z niebios wraz z jego poplecznikami, których pokonał w walce archanioł Michał. Od tego dnia Lucyfer skierował swą nienawiść na Adama i jego potomstwo. Szatan miał być cherubinem lub serafinem, czyli jednym z tych, którzy stali najbliżej Boga, nieustannie płonąc miłością do Stwórcy. Zachwycił się jednak bardziej sobą niż Bogiem, toteż ogień jego podziwu zaczął trawić jego samego. Niezwykle ciekawy jest jedyny opis tego ducha, jaki znajdziemy w Piśmie Świętym (Ez 28). ”Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię na świętej górze Bożej, chadzałeś pośród błyszczących kamieni. Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia, aż znalazła się w tobie nieprawość. Pod wpływem rozkwitu twego handlu wnętrze twoje napełniło się uciskiem i zgrzeszyłeś, wobec czego zrzuciłem cię z góry Bożej i jako cherub opiekun zniknąłeś spośród błyszczących kamieni. Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej piękności, zanikła twoja przezorność z powodu twego blasku. Rzuciłem cię na ziemię, wydałem cię królom na widowisko. Mnóstwem twoich przewin, nieuczciwością twego handlu zbezcześciłeś swoją świątynię. Sprawiłem, że ogień wyszedł z twego wnętrza, aby cię pochłonąć, i obróciłem cię w popiół na ziemi na oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli. Wszystkie spośród narodów, które cię znały, zdumiały się nad tobą. Stałeś się dla nich postrachem. Przestałeś istnieć na zawsze”. Ty się nie liczysz! ”Przestał istnieć na zawsze” - to jego imię. ”Hebrajska wykładnia imienia: LO-CIFIR, znaczy »ten, który się nie liczy«, albo »ten, który nie jest zapisany«” - opowiada o. Pelanowski. Nic dziwnego, że Jezus, witając uczniów radujących się z tego, że poddają im się złe duchy, powiedział: ”Cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,20). Jezus dodał wówczas: ”Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi”. ”Diabeł był aniołem, który zgrzeszył, po czym przekonał tylu aniołów, ilu tylko mógł do tego, by razem z nim odeszli od Boga” - pisał Orygenes. Wielu twierdzi, że aż jedna trzecia z nich wybrała drogę buntu. Ma ich symbolizować apokaliptyczna ”trzecia część gwiazd, które zostały zrzucone na ziemię”. ”Nienawiść, jaką szatan żywi do Boga oraz wrogość ku jego dzieciom nie jest dziełem Bożym. Nie jest też wynikiem żadnych wad w procesie tworzenia. Zło jest owocem pychy szatana oraz jego sprzeciwu wobec Boga” - wyznaje znany demonolog o. Michael Scanlan. Demon dzieli i oskarża. To jego główne zadanie. ”Oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym” (Ap 12,10). Stając przed Bogiem, przekonuje Go, że Hiob jest jego nieprzyjacielem, a w serce człowieka sączy jad, że złośliwy Bóg jest winny jego nieszczęść. Częstszym jego kłamstwem jest ukazywanie raju jako nudy. To zresztą logiczne - ojciec kłamstwa nie może ukazać nam prawdziwie najważniejszej rzeczywistości świata, którą zresztą utracił na zawsze. A przecież opisane przez Ezechiela niebo tryska ogniem, żywiołem, jest niesłychanie dynamiczne i pełne życia. Tymczasem dzisiejsze reklamy tak przedstawiają... piekło. Smok, wąż, małpa i ryczący lew Zły duch nie ma mocy stwórczej. Średniowieczna ikonografia często przedstawiała go jako małpę. Małpuje to, co stworzone przez Pana, i odwraca znaczenie obrazów. Biblia ukazuje go również przez inne obrazy: smoka, lwa, drapieżnego ptaka i węża. ”Niegdyś najdoskonalszy z aniołów, ukazany jest jako... zwierzę i to jeszcze bez nóg, bez skrzydeł i bez rąk. Cóż za degradacja istnienia! Ze szczytu piramidy najdoskonalszych stworzeń aż na dno beznożnych gadów - opowiada o. Pelanowski. - Oślizły, beznogi i bezręki stwór skradający się niezauważenie do ofiary, trudny do uchwycenia i usłyszenia. Jego syczenie jest delikatne, ale nic tak nie przypomina ludzkiego zbuntowanego szemrania. Rozdwojony język przypomina o dwulicowości. Trudno go uchwycić, ale za to łatwo na niego nadepnąć, ale tego rodzaju spotkanie kończy się zazwyczaj ukąszeniem”. Takie ukąszenie bywa bolesne. W skrajnych przypadkach niezbędna jest modlitwa Kościoła o uwolnienie opętanego - egzorcyzm. Może on być odmawiany jedynie przez biskupa lub z jego wyraźnego polecenia. W zwykłych pokusach i zniewoleniach można odmawiać modlitwy o charakterze egzorcyzmów prywatnych. Bardzo skuteczną bronią jest również Różaniec - modlitwa Niewiasty, która ”zdepcze głowę węża”. Moc szatana nie jest nieskończona. Jest silny, ponieważ jest duchem, ale jednak stworzeniem. I choć jego działanie powoduje wielkie duchowe szkody, jest ono dopuszczone przez Opatrzność Bożą. ”Syn Boży przybył na ziemię, aby zniszczyć królestwo złego ducha, a już sama obecność Jezusa sprawia, że demony drżą z trwogi i odczuwają lęk” - opowiada o. Michael Scanlan. - ”Wypędzanie demonów stanowiło większą część publicznej działalności Jezusa. Zły duch doskonale wie, że jego klęska jest pewna. Jednak walka trwa, a my żyjemy w okresie przejściowym między zadaniem śmiertelnego ciosu szatanowi przez krzyż a ostateczną klęską jego panowania, która nastąpi z chwilą ponownego przyjścia Pana”. O przyjściu tym powiadomi nas głos trąby. Zagrają na niej aniołowie. Był pewien pustelnik, który wypędzał złe duchy i pytał się ich: ”Co was wypędza: posty? ”. Odpowiedziały: ”My nie jadamy, ani nie pijamy”. ”Czuwania? ”. Odrzekli: ”My nie śpimy! ”. ”Życie pustelnicze? ”. Odparli: ”My sami mieszkamy na pustelni”. Więc co was wypędza? Odpowiedzieli: ”Nic nas pokonać nie może oprócz pokory”.
Anioł Pański Rozmowa z AniołemAniele mój powiedz,Czy możesz schowaćMnie w ramionach?A w skrzydłach swychOsuszyć znów moje łzyNiewiele powiem CiCzujesz samW niebiosach łatwiej jest trwaćoddychać niebemTam zabierz nas...Aniele mójTy przecież mnie jedną maszI mnie ochronisz za grzechyNiech życie ukaże mnieTy przy mnie zawsze bądźChociaż wiem, me niebo daleko jestWięc nie wpuszczą jeszcze mnieJeszcze nie...W ciemną noc modlitwy krzykZostałeś tylko TyI deszcz na twarzy mejW ciemną noc nie wierzę jużChoć trzepot skrzydeł znówDo snu kołysze mnieAniele mójCzasem nie wierzę w CiebieW samą siebie też wiary brakZraniłam wiele sercLecz nie opuszczaj mnieCzuję strach, że to nie ostatni razPopłynie czyjaś łza, gorzka łza...W ciemną noc modlitwy krzykZostałeś tylko TyI deszcz na twarzy mejW ciemną noc nie wierzę jużChoć trzepot skrzydeł znówDo snu kołysze Femme Anioł przebudzenia Jakie to szczęścieobudzić sięi zobaczyć Anioławysłannika Bogaświadka Jegoobecności/Ks. Jan Twardowski/ Stróż? Bóg posłał anioła, żeby mnie pilnowałz wiecznym piórem pod skrzydłem i w zielonej czapcea ja go wziąłem za chłopca do posługby parzył mi herbatę i przynosił kapcieZ anielską cierpliwością zabrał się do pracystrzegł, chronił, bronił i na zimne dmuchała ja, dumny z siebie, nie myślałem wcależe to nie on mnie, a ja jego powinienem słuchać.../Ks. Tomasz Opaliński/ "Czy przyjmiesz mnie mój Boże, kiedy odejść przyjdzie czasCzy podasz mi swą rękę, a może będziesz się bał" Anioł marzyciel Anioł codziennie marzył,Chciał poczuć wiatr na twarzy,A przed oczami strach...Przez chwile wolnym być,Docenić ludzi świat,Odpłynąć w dół...zostawić list...Ktoś tak mocno ranił go...aż do krwi,Coraz bliżej było dno,Na cztery spusty zamknął drzwi...Zostawił list...By odpłynąć w dachWysoki tak...Dotykać chciał chmur,Z oddali widzieć klatki mur...Jedwabny szal owinął snyPrzez chwile wolnym był...Nie zatrzymany łagodnie spadłUpadłym Aniołem się twarzy swej poczuł wiatr,I strach ciało gnał...Anioł codziennie marzył,I pragnienie się jest już na wieki nieprzytomny,Lecz przez chwile był wolny... Czasem Anioły... Czasem anioły nie są pokryte światłemCzasem anioły nie maja wcale racjiCzasem anioły nie maja nawet skrzydełAle nic nie może równać się z miłością która przynosząMój Mały Anioł nie jest wcale wysokiMój mały anioł nie powiedział mi nawet słowaAle nie ma nic podobnego do dźwięku jaki słyszęKiedy mój Mały Anioł krząta się gdzieś w pobliżuKiedy mój Mały Anioł jest obok mnieCzuje ze mogę latać... i opuszczam ziemieWszystko co słyszę to bijące skrzydłaPłacz dzieci... ale nic poza tymMój Mały Anioł pomaga cały dzieńAle gdy jest w mych ramionach nie ma żadnej siłyNa nic jego delikatne wołanie i złote włosyNie może czynić cudów ale nic to..Mój Mały Anioł nie umie chodzić i mówićAle czas szybko upływa...Mój Mały Anioł nie będzie mały już wkrótceAle na pewno nigdy nie zginie. Jesteś aniołem Anioły są ludźmi niosącymi gdzie są, robi się jasno i są ludźmi, którym dano w rajurodzaj pierwotnej pomagają stanąć na nogi ludziom załamanymi w niewidzialny sposób utrzymują równowagę w nich trochę tajemnicęniezgłębionej dobroci, która pragnie cię ludziach tych czuję, jak przychodzi do mnie Bógze swoją czułością i rozważną problem. Utknąłeś w gdzieś ktoś za pomocą niewidzialnej antenyotrzymuje sugestię, coś w rodzaju nakazu,by do ciebie przyjść i ci pomóc,pchnąć cię naprzód lub cię pocieszyć."Jesteś aniołem"- mówisz do mężczyzny czy znów widzisz światło, minęła anioły nie zjawiają się na zawołanie czy za przychodzą zupełnie nieoczekiwanie, wskazują drogę,rozwiązują problem i znikają, nie czekając na jeszcze na świecie anioły, ale jest ich za panuje jeszcze tyle ciemności i szuka aniołów pośród współczesnych wielu już go nie dostrzega, już nie antena już nie odbiera i już nie jesteś aniołem, a w twoim otoczeniujest dosyć ludzi, dla których możesz być aniołem./Phil Bosmans/ Dwa anioły Dwa anioły spotkały się w locie,Ponad ziemia, wśród błękitnych mórzJeden płynął w purpurze i zlocieMiał wejrzenie jakby rannych zórz,Drugi w czarnych aksamitach tonął,Łez brylantem świecił jego wzrok -A na głowie wieniec z gwiazd mu płonąłI rozjaśniał nieskończony mrok"Wracam z ziemi - rzeki pierwszy z aniołów -Gdziem w ogrodzie życia kwiaty siał,Rozdmuchiwał płomienie z popiołówI przyśpieszał nowy rozkwit ciałTam widziałem, w ciemnej nieszczęść nocy,Dwóch serc czystych krwawy z losem bój,Dwojga istot gorzki ból sierocy,Ich samotny, ciężki życia znójWięc zbliżyłem dwie niedole z sobąI miłości owiałem je tchemA z dwóch smutków nad dawną żałobaSzczęście rajskim wykwitnęło snem!" Ja - rzekł drugi w gwiaździstej kolonie - Wracam także z owych ziemskich pól,Gdzie na chorych sercach kładłem dłonie...I na zawsze koiłem ich spotkałem, pomiędzy innymi,Jedną dusze szlachetna, bez plam -i kochałem tego syna ziemi,Co pięknością dorównywał dojrzałem, że w żywota męceZaczął oliwiąc się... rdzy dostrzegłem ślad,i strwożony, wyciągnąłem ręce,By, padając, nie poplamił miłością prowadzony czystą,Jak najciszej zbliżyłem się doń...Zarzuciłem zasłonę gwiaździstą...I na sercu położyłem mych objęciach on teraz bezpieczny,Bo już władzy nie ma nad nim czas -I zostanie w swej piękności wiecznej,Nie dotknięty żadna, z ziemskich skaz"./Asnyk Adam / Anioł Mój...Przyszedł do mniePrzyszedł nocąByło tak cicho i ciemnoTak bardzo dokładnie słyszałam każde słowo wyszeptane z jego ustWzrok miał tak zimny i smutnyMówił: jestem Twoim AniołemNie wierzyłam....Zabijasz mnie - ledwo wyszeptałTwoja każda zła myśl, każda łzaTo pióro wyrwane z moich skrzydeł, których od tak dawna nie mogę rozwinąćNie zabijaj mnie proszę..Spojrzałam mu głęboko w oczy mówiąc: PrzepraszamPodeszłam do Niego i przytuliłamA z oczu mych zaczęły lecieć łzyŁzy szczęścia, że jest, że czuję jego materialną obecnośćUwierzyłam...A wtedy On rozłożył skrzydłaPowiedział: dziękuję i odleciał....... Wzniesiesz mnie do nieba bram Skrzydłami otulisz, ukoiszZagoisz rany, wyciszysz myśliGdy serce znowu zaboliWiem, że jesteś zawsze przy mnieI będziesz po kres życiaZnasz mnie lepiej niż ja samaNie mam przed Tobą nic do ukryciaMój drogi stróżu i opiekunieChciałabym Cię zobaczyć, poczućTy jeden mógłbyś mnie nauczyćMiłości, pięknych tych uczućKażdy niech ma Anioła StróżaNie będzie tak wtedy samotnyNiech kroczy prostą ścieżką życiaI raju niech będzie godny . Anioły bieszczadzkie Anioły są takie ciche zwłaszcza te w Bieszczadach,gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadaszNajwyżej na ucho ci powie, gdy będzie w dobrym humorze,że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej są całe zielone zwłaszcza te w Bieszczadachłatwo w trawie się kryją i w opuszczonych zielone grają ukradkiem, nawet karty mają zielonezielone mają pojęcie, a nawet zielony bieszczadzkie, bieszczadzkie aniołydużo w was radości i dobrej anioły, anioły bieszczadzkie,gdy skrzydłem cię dotkną, już jesteś ich są całkiem samotne zwłaszcza te w Bieszczadachw kapliczkach zimą drzemią, choć może im nie taki anioł samotny zapomni, dokąd ma lecieći wtedy całe Bieszczady mają szaloną są wiecznie ulotne zwłaszcza te w też czasami nosi po ich anielskich nam przyzwalają i skrzydłem wskazują drogęi wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki ogień. W cieniu Twoich rąk ukryj proszę mnie... Gdy boję się ,gdy wokół mrok, bądź światłem bądź nadziei dniem Wszystkim o czym śnie, głosem w sercu mym Jak ręka która trzyma mnie Nad brzegiem mocy brzegiem dni... Bądź jak skrzydła dwa kiedy braknie sił... Chwyć mnie i nieś niech niebo bliżej będzie Tak bardzo chce w ramionach skryć się Twych Aniele mój... Aniele.... Gwiezdny deszcz Anioła Czasem, gdy anioły płaczą, Na świat deszcz gwiazd spada, Swoją pieśń tułaczą, Snują po pustych sadach... Anioł ma duszę anielską, Też tęskni, kocha i czuje, I na wędrówkę ziemską, Choć raz przylatuje... Czasem zmieniają swą postać, W pąk róży, czy śpiew ptaka, Chciałyby tak pozostać, Lecz muszą zawsze wracać... Czasem cząstkę zostawią duszy doskonałej Czasem nawet i serce, Jak skrawek sukni swej białej, Czy pióro na Twej ścieżce... I chciałyby po trochu, Ziemskich bytów i łez, Podniebnych wolnych lotów Jak złoty gwiezdny deszcz... Do domu Ojca "Przyszedł do mnie Anioł i powiedział, że zwolniło się miejsce w niebie." Ja chwyciłam jego dłoń.. Wzniosłam się ku górze.. Spojrzałam na ziemię.. Ostatni raz.. Powiedziałam tylko "Przepraszam".. Pomyślałam "Nareszcie".. I odleciałam do Domu Ojca.. MÓJ ANIELE STRÓŻU Mój Aniele, stróżu skrzydlaty, przyjacielu... Człowiek nie ma w życiu aż tak prawdziwych przyjaciół wielu. Dlatego z serca całego i ze łzą w oku, proszę Cię, o mój świetlisty, złotowłosy, -stań przy moim boku. Wysłuchaj co rani i boli, podaj dłoń pomocną w biedzie i niedoli.. Wejdź, witam Cię radośnie, pod dach domu mego, ochraniaj, osłaniaj nas od wszystkiego złego. Utwierdzaj nas w wierze do Boga naszego, wlej w serca nasze z kielicha wielkiego, złotego - tyle radości, pokoju, miłości, by starczyło dla nas i dla naszych miłych gości.... Anielska Dusza Ptak anielskie ma pióra, Anielskimi skrzydłami zlata, Po anielsku błądzi w chmurach. Mógłby ptak być królem świata. Skrzydła mają też motyle, Lecz nie w nich się jawi świętość. Ich anielskość w świętym pyle, Święty ich aksamit, święta miękkość. Gdzie niezwykłość ich uroku? Ile wdzięku znajdziesz w kwiatach? Tam szukając, jak w amoku, Anielski odkryjesz zapach. Jaka świętość! Ile piękna. Lecz... Co z człowiekiem? W nim co dojrzeć muszę. Ach, tak! Jest jedna rzecz! Człowiek... Człowiek ma anielską duszę! AniołCzemu leciał tak nisko ten anioł, ten duchSięgający piersiami skoszonego siana?Wiatr rozgarniał mu skrzydeł świeżący się puch,A od kurzu miał ciemne jak Murzyn kolana...Włos jego - hartowana w niekochaniu miedź!Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem!Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć,Kiedy lecąc sam siebie przemilczał swym ciałem...Możem zbyt go zobaczył lub uwierzył zbyt,Bo w niechętnej zadumie przystanął w pół drogi...I znów w oczach mu błysnął nieczytelny świt,Gdy do lotu pierś tężył i prostował jeszcze mu ziębła na wargach, a onJuż piętrami swych skrzydeł ku niebu się wzbiliI ogarom ciała oddał bezmiarom na strwon,A jam się do niebiosów wówczas onieśmielił...Odtąd, gdy wchodzę z tobą w umówiony park,Gdzie światła księżycowe do stóp nam się łaszą -W twych wargach szukam jego przemilczanych wargI nie wiem, co się dzieje z tą miłością naszą?...Bolesław Leśmian "Niekiedy tak bardzo pragniemyStać się aniołami,Ze całkiem zapominamy o tym,By być dobrymi ludźmi."Św. Franciszek Salezy Robota Anioła Stróża Gonił cię mój anioł stróż po świecie, o mój Drogi,biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,pachniał jak wytężone białe nikotiany...Siedzący noc całą przy tobie na warciekrzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,- zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnegozawiódł przemocą do mego pokoju,gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,jak to się zdarza czasami. -Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,zatańczył w triumfie jakiś taniec boski -potem twarz zakrył szatą srebrnobiałą,zamyślił się pełen troski -i jęknął z przerażenie nad tym, co się stało. nad tym, co się stało. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska O aniołach Odjęto wam szaty białe,Skrzydła i nawet istnienie,Ja jednak wierzę wam, gdzie na lewą stronę odwrócony świat,Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,Spacerujecie oglądając prawdomówne wasz postój tutaj,Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,W melodii powtarzanej przez ptaka,Albo w zapachu jabłek pod wieczórKiedy światło zaczaruje że ktoś was wymyśliłAle nie przekonuje mnie ludzie wymyślili także samych - ten jest chyba dowodem,Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),Przepasanych ten głos nieraz we śnieI, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcejNakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:zaraz dzieńjeszcze jedenzrób co możesz. Czesław Miłosz AniołowieBywają ognie - podobne do ciszy,Co na przechodnia w zaroślach czatuje...Takich się ogniów nie widzi, lecz słyszy -Nawet nie słyszy, lecz raczej im w piersi wonieją, jak róż -Lecz mi nie wolno korzystać z róż mocy,Ni czarów własnych nadużyć po nocy,Ni łkać, ni wątpić, ni konać w lazurze!Nie wolno modlitw gałązki jedynej,Niesionej Bogu ku czoła ozdobie,Przy łamać stopą - lub przyśnić się tobieW postaci nagiej, zuchwałej dziewczynie!...Więc próżno patrzą w słoneczność dokolną,Bo im ni kochać, ni szaleć nie oni właśnie najtrwalej, najdzielniejMogliby kochać - -od nocy do świtu -Podobni mewom w zatokach błękitu,Tym od nich różni, że tak to właśnie zmyśliliby krociePieszczot zawiłych, nieznanych na ziemi,I niestrudzeni byliby w pieszczocie,I niestrudzeni - i wielcy - i niemi!Bo dla nich tylko, zaprawdę, że dla nichPrzyjdzie ta miłość, co światy ogarnie!Jam śledził w niebie poloty ich sarnieI lęk błękitny w ich źrenicach łanich!Jam słyszał nieraz, że szemrzą jak płomień,Skrzydłem, utkanym z tęcz i oszołomień!Znojni miłosnych zachceń tajemnicą,Jednako zemdleć potrafią w pogoniI za rycerzem, co kocha się w broni,I za bezbronną na kwiatach i żywi, zbożni i występni,Niezwyciężeni - i ów, który ginie -Są ich miłości zarówno dostępni,Jak szczyty górskie i kwiaty w dolinie!Nie ujdzie motyl, ni pszczoła, ni szerszeńIch oczom chciwym, gdzie błękitna bacznośćZmienia tęsknotę bezbrzeż i cudaczność,Skapiąc jej wszelkich granic i zawierszeń!Bo nie zna granic ich żądzy przewina,Prócz tej, gdzie nagłe szczęście się zaczyna... Bolesław Leśmian Prośba O mój Aniele, ty rękęDaj!Przez łzy i mękę,Przez ciemny kraj,Do jasnych źródeł ty mnie doprowadź;Racz się zlitować!Serce me zwiędło jak marnyLiść;Wśród nocy czarnejNie wiem, gdzie iść,I po przepaściach muszę nocować:Więc ty mnie com ukochał, com tyleCzcił,Zdeptane w pylePadło bez sił;Rozpacz i hańbę widząc po drodze,Stanąłem w zbrodni zwycięskiSzał,Widziałem klęskiDuchów i ciał;Więc obłąkany boleścią chodzęWe łzach i nie wiem teraz, w co wierzyćMam,Jak dzień mój przeżyćW ciemności, sam;Nie wiem, czy zdołam wytrwać niezłomnie:Więc ty zstąp do mnie!Lękam się zstąpić z wątpieniemW gróbI z utęsknieniemDo twoich stópChylę się z prośbą i nieprzytomnieWołam: zstąp do mnie!Pokaż mi tryumf w przyszłościDniach,Tryumf miłościKupiony w łzach,I ludu mego zwycięstwo jasnePokaż, nim zasnę!Pokaż mi ciszę wschodzącychZórz,ZmartwychwstającychKrólestwo dusz,A dbać nie będę o szczęście własneSpokojny zasnę. Adam Asnyk Siódmy aniołSiódmy aniołjest zupełnie innynazywa się nawet inaczejSzemkelto nie co Gabrielzłocistypodpora tronui baldachimani to co Rafaelstroiciel chórówani takżeAzraelkierowca planetgeometra nieskończonościdoskonały znawca fizyki teoretycznejSzemkeljest czarny i nerwowyi był wielokrotnie karanyza przemyt grzesznikówmiędzy otchłaniąa niebemjego tupot nieustannynic nie ceni swojej godnościi utrzymują go w zastępie tylko ze względu na liczbę siedemale nie jest taki jak inninie to co hetman zastępówMichałcały w łuskach i pióropuszachani to co Azrafaeldekorator świataopiekun bujnej wegetacjize skrzydłami jak dwa dęby szumiąceani nawet to coDedraelapologeta i kabalistaSzemkel Szemkel- sarkają aniołowiedlaczego nie jesteś doskonałymalarze bizantyjscykiedy malują siedmiuodtwarzają Szemkelapodobnego do tamtychsądzą bowiemże popadliby w herezjęgdyby wymalowali gotakim jak jestczarny nerwowyw starej wyleniałej Mój anioł jest, jak ja,gdy jestem smutnaw jego oku kręci się łza,a kiedy się śmieję,to jego anielska twarz promienieje,jest w nim wiele współczucia i miłościi nigdy nie drwi z moich skrzydła chronią mnie,jak matka swe ukochane dziecięi stara się mnie prowadzić,bym właściwą droga kroczyła,a nie w ciemnościach anioł jest taki, jak jachoć nigdy go nie widziałam,to każdą chwilę razem spędzamy,bez słów się porozumiewamyi nigdy nie opuści mnie nawet,gdy będzie bardzo źlezostanie ze mną do końca,bo walka o mą duszę jest anioł jest taki, jak jaz wyjątkiem różnicy tej,że ja grzeszę, a on nie,a kiedy się go pytam,co jest po drugiej stronie,to szeptem mówi mi, że dowiem sięw odpowiedniej chwili,gdy spotkamy się twarzą w twarz,wówczas pokaże mi swój świat. Mój opiekun ze mną jest, ma tak skrzydła i aureolkę też, gdy tak samotna czuje się, przy mnie zawsze czuwa i jest. Może czasem jest mi źle, to tak bardzo cierpię że, Anioł mój pociesza mnie, ochrania i przytula też. Anioł ten to mój sympatyczny duch, który cieszy się ze mną, że aż otula mnie od głowy do stóp, abym bezpieczna była znów. On tak zawsze przy mnie czuwa, modli się za mnie do Boga, który jest jego stwórcą, abym mogła bezpieczną być i cieszyć się z nim. On to wszystko robi dla mnie, bo mnie kocha mocno tak, on mym przewodnikiem jest przez życie, a ja uczniem jego tak. on to wszystko robi dla mnie, abym mogła do nieba dostać się, że aż czasem z przemęczenia bladnie, gdy coś złego wydarzy się. On chcę zawsze ochronić mnie, ale czasem tak się zdarza, że nie może wtrącać się, żebym ja nauczyła czegoś się sama. Dziękuje ci Panie drogi, za Anioła mego tak, bo tak dziecka skargi, wysłuchałeś z sercem tak. Dzięki ci Boże drogi, za wszystko co jest, że tak ze mną jesteś, poprzez anioła też. Kocham ciebie strasznie, Aniele drogi mój, ty zawsze ze mną jesteś, i troszczysz się jak jeden człowiek swój. Marlena Rychta "Skrzydlata postać"Całe życie Cie szukałam, czekałam aż kiedyś Cię ujrzę Twoje białe skrzydła, którymi mnie osłaniasz od wszelkiego Ci podziękować za troskę i za Twą że za miłość się nie dziękuje-ona Twoja jest Tobie jestem niezwykłym często wątpiłam nie opuściłeś mnie...Dawałeś wiarę i umiałam Cię docenić i nawet nie wiem czy teraz się śmiałam, śmiałeś się razem ze gdy płakałam ocierałeś moje łzy swoimi niebieskimi przy mnie zawsze gdy Cię przyjacielu...Wskazałeś mi drogę, którą mam których miłować. Rzeczy, które mnie w chwilach wątpienia...I jak za to wszystko mam teraz podziękować?Nawet teraz gdy stoję przed Tobą, nic nie mogę powiedzieć...Jest tyle rzeczy, lecz od której tu zacząć?Wiedz, że spisałeś się na medal, bo stoję przed bramą do nawet teraz mnie nie opuszczasz...Podążasz za mną w tunelu złotego opuściłeś aż do śmierci i jeden moment dłużej...Mój Aniele Stróżu dziękuję Chór aniołów-rozbrzmiewa hosanna!Dusza wznosi się w uwielbieniuTańczy i klaszczeA oczy...Patrzą tylko na Ciebie. Powiedz:Czy właśnie tak wygląda niebo?... Anielska poezjaRozmowa zAniołem Aniele mój powiedz, Czy możesz schować Mnie w ramionach? A w skrzydłach swych Osuszyć znów moje łzy Niewiele powiem Ci Czujesz sam W niebiosach łatwiej jest trwać oddychać niebem Tam zabierz nas... Aniele mój Ty przecież mnie jedną masz I mnie ochronisz za grzechy Niech życie ukaże mnie Ty przy mnie zawsze bądź Chociaż wiem, me niebo daleko jest Więc nie wpuszczą jeszcze mnie Jeszcze nie... W ciemną noc modlitwy krzyk Zostałeś tylko Ty I deszcz na twarzy mej W ciemną noc nie wierzę już Choć trzepot skrzydeł znów Do snu kołysze mnie Aniele mój Czasem nie wierzę w Ciebie W samą siebie też wiary brak Zraniłam wiele serc Lecz nie opuszczaj mnie Czuję strach, że to nie ostatni raz Popłynie czyjaś łza, gorzka łza... W ciemną noc modlitwy krzyk Zostałeś tylko Ty I deszcz na twarzy mej W ciemną noc nie wierzę już Choć trzepot skrzydeł znów Do snu kołysze mnieMagda Femme"Anioły do mnie wysyłaj" Anioły do mnie wysyłaj Tylko anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Niech latają ponad mną jak złotoskrzydłe motyle Niech latają nade mną niech mi cudne nuty grają Wysyłaj do mnie anioły niech mi w duszy śpiewają Anioły do mnie wysyłaj niech mi cudne nuty grają Wysyłaj do mnie anioły niech mi w duszy śpiewają Tylko anioły do mnie wysyłaj będę gotował im obiady do przyjaciół zabiorę po ścieżkach swoich oprowadzę Anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Wysyłaj do mnie anioły złotoskrzydłe piękności Anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Wysyłaj do mnie anioły złotoskrzydłe piękności Anioły do mnie wysyłaj zrób im kanapki na drogę Wysyłaj do mnie anioły anielskie piękności Anioły do mnie wysyłaj zrób im kanapki na drogę Wysyłaj do mnie anioły anielskie piękności Tomek Kamiński"Robota Anioła Stróża"Gonił cię mój stróż anioł poświecie, o mój Drogi,biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,pachniał jak wytężone białe nikotiany..Siedzący noc całą przy tobie na warciekrzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,- zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnegozawiódł przemocą do mego pokoju,gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,jak to się zdarza cię naprzód, sam został za drzwiami,zatańczył w tryumfie taniec jakiś boski -potem twarz zakrył szatą srebrno białą,zamyślił się pełen troski - - -i jęknął z przerażenia nad tym, co się stało - - -Maria Pawlikowska-Jasnorzewska"Nie anioł stróż"mojego Anioła Stróża nie widaćchoć nie zazdrości archaniołomnie strzeże nikogo jak na obrazkuprzewraca kładkę po której idęrzuca w przepaść na zbitą głowęwyciąga za nogawkipyta - jak lecimówię mu nieprzyzwoity po łacinie banał- Aniele tobie łatwo bo nie masz ciałaale mnie sempiterna zabolałanie rozumie strzeżonego Pan Bóg nie strzeżedo Boga idzie się na całegoprzez kładkę skopanąprzez miłość która wyszła bokiemprzez rozpacz ze szczegółamiprzez korek uliczny w którym ugrzęzło pogotowie z syrenączasem jak stonoga co pomyliła nogi i stanęła jak nogatłumaczył i ja tłumaczę ale na obrazkach inaczej ks. Jan Twardowski"Anioł"Czemu leciał tak nisko ten anioł, ten duch, Sięgający piersiami skoszonego siana? Wiatr rozgarniał mu skrzydeł świeżący się puch, A od kurzu miał ciemne, jak murzyn, kolana... Włos jego - hartowana w niekochaniu miedź! Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem ! Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć, Kiedy lecąc, sam siebie przemilczał swym ciałem... Możem zbyt go zobaczył lub uwierzył zbyt, Bo w niechętnej zadumie przystanął w pół drogi... I znów w oczach mu błysnął nieczytelny świt, Gdy do lotu pierś tężył i prostował nogi. Rosa mu jeszcze zziębła na wargach, a on Już piętrami swych skrzydeł ku niebu się wzbielił I ogrom ciała oddał bezmiarom na strwon, A jam się do niebiosów wówczas onieśmielił... Odtąd gdy wchodzę z tobą w umówiony park, Gdzie światła księżycowe do stóp nam się łaszą - W twych wargach szukam jego przemilczanych warg I nie wiem, co się dzieje z ta miłością naszą?... Bolesław Leśmian"List"Aniele mój, Szukałam Cię, kiedy szczęście porwał złe słowa splotły sieć, nikt nie słyszał serca świat umierał w snach. Myśli wrogiem stały serce lustrem jest i ciągle jeszcze szuka sił, by wybaczyć...Tyle nieotartych łez, zanim los przytulił pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą mnie czułość wyśniona... i lęk uwięził mnie. Nikt nie słyszał dźwięku w żalu, by znów narodzić już nie pamiętam nic. Czas uspokoić się, by żyć. By nie otruć świata smutkiem nie pytaj mnie...Ile popłynęło łez, zanim los przywrócił pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych chwil?Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą mnie czułość wyśniona... i mój Ty wiedziałeś! I cierpiałeś tak jak ja!Przyrzekam Ci więc, że każdy mój dzień będzie światłem tych, którzy pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą mnie czułość wyśniona... i czułość... Edyta Górniak***Czemu zamykasz drzwi za sobą... Czemu zamykasz drzwi za sobą Tak szybko żeby nikt nie zdążył Wejść do mieszkania razem z tobą Słuchaj naprawdę to Twój Anioł Więc po co ma na deszczu czekać On z nieba na to jest posłany By czuwał wiernie przy człowieku Takie jest nad nim prawo boże Że żyć bez ciebie nie może Puść go — niech żyje z nami Czego za sobą drzwi zamykasz Niech wiatr zahuczy jak muzykaErnest Bryll"Anioł Stróż"Aniele Boży Stróżu mójprowadzisz mnie za każdy uśmiech, każdy bólznasz wszystkie drogi odchodź choćbyś myślał, żeo Tobie zapominamże niby dobrze znałeś mniea jestem całkiem cieniu swych skrzydeł ukryj mniedaj sercu łyk wytchnieniaBo jeszcze wiele trudnych chwilI wiele do kiedy przyjdzie życia kreszamkniesz mi dłonią duszę mą uniesiesz w daldo rozgwieżdżonych Zajączkowska"Anioł poważny i niepoważne pytania"Czy zostałeś aniołem dopiero po dłuższym namyśleczy zamiast palca serdecznego masz tylko wskazującyczy spowiadasz tylko z grzechów ciężkich bo lekkietrudno udźwignąć czy klaszczesz w dłonie patrząc na konanie jak na sytuację przed bramkową czy nigdy nie płaczesz, żeby się nigdy nie uśmiechać czy umiesz uważnie bez powodu słuchać czy nie przytulasz się żeby odejść czy nie tęsknisz za ciałem za ludzkim uśmiechem za dłońmi złożonymi w kominek za ziębą co we wrześniu opuszcza ogrody za źrebakiem zamykającym powieki za chrząszczem o nogach żółtoczerwonych za każdą sekundę zawsze ostatnią za tym co nietrwałe i dlatego cenne Ks. Jan TwardowskiIch głos jest jak strumień leśny Delikatnie śpiewa pieśni Które tylko w głębi ciszy Serce, a nie ucho słyszyDotyk dłoni- powiew wiatru Delikatnie muska ramię Aby przebyć bez upadku Drogę, co przed nami stanieZa dnia wciąż przy naszym boku W nocy siedzą u wezgłowia Niestrudzeni, niewidoczni Liczą wypaplane słowaWypaplane, wykrzyczane Te bolesne i te słodkie Przebierają jak mak z grochem Prosząc Boga tysiąckrotnieBy ich podopiecznych błędy W wielkim swoim zmiłowaniu Złożył w niepamięci czasu Jak my głowę na posłaniuA gdy w słońcu świat się budzi Aby pędzić poprzez życie Oni kroczą znów do ludzi Rozwijając skrzydła skrycieAgnieszka Lisowska"Anioły"Anioły schodziły po ścieżce białej, schylały się, patrzały, głowy ku sobie zbliżały, chwiały ogromnymi, cichymi piórami, szemrały szumiącymi szatami i stawały bojąc się przestraszyć ciszę, która się razem z nimi nad ziemią czekającą kołysze. Kazimiera Iłłakowiczówna"Anioł gotycki" W ołtarzu ciemnej katedry stanął Anioł gotycki wyniosły i ascetyczny, rzeźbione w drewnie smukłe palce złożył w modlitewnym geście opuszczonymi powiekami zakrył oczy, uduchowiony. Szata w nieskazitelnych fałdach do samej spływa ziemi, a wąskie stopy unoszą w powietrzu niematerialne ciało. Spokojnie przesuwa się słoneczne światło poprzez płaszczyzny witraża, wydobywa z mroku wypukłości drewnianych rzeźb, połysk polichromii, postacie świętych i twarz anioła... Nagle, niczym słoneczny promień spod powiek błysnęło spojrzenie zielonych oczu, a skrzydła uniosły się i zaszumiały jak kiedyś szumiała gałęziami wierzba nad strumieniem, gdy jeszcze była drzewem a w jej cieniu pasły się owce i odpoczywali strudzeni wędrowcy. Zaśmiał się gotycki anioł na wspomnienie dni, pełnych słonecznego blasku I nocy księżycowych przepływających ponad drzewem, które było nim. Poznało go słonce i przez chwilę pieściło, jak dawniej, kiedy jeszcze ukryty w wierzbowym pniu podglądał Porębska"Anioł zielonego ogrodu" Aniele o mocnych łydkach unosisz rozpostarte skrzydła - eterycznie zawieszone spojrzenie w ponad chmurnej przestrzeni Złe uczynki ważysz na szali wniebowstąpienia Aniele zielonego ogrodu żaby, dżdżownice, mrówki pod ciepłą chronisz stopą Bukietem malw i słoneczników zetrzyj z oblicza ziemi bezdomny płacz - rozepnij wachlarz niebaLidiaZiurkowska Michalewska"Aniele Boży"Aniele Boży Stróżu mój Ty właśnie nie stój przy mnie jak malowana lala ale ruszaj w te pędy niczym zając po zachodzie słońca skoro wygania nas dziesięć po dziesiątej ostatni autobus jamnik skaczący na smycz smutek jak akwarium z jedną złotą rybką hałas cisza trumna jak pałacyk ładne rzeczy gdybyśmy stanęli jak dwa świstaki i zapomnieli że trzeba stąd odejśćKs. Jan Twardowski"Makatka z aniołem"Na twarzy twej rumieńceJakbyś był uduchowionyPrzez gruźlicę płucA dobroć twą nieziemskąZamykasz na niebieski kluczNajczęściej można spotkać cięNad przepaścią lukrowanąGdy przez dziurawą kładkęPrzeprowadzasz dwoje dzieciNocą może chciałbyśOderwać się od ścianyAle jedno skrzydłoGwóźdź ci przedziurawiłWięc zostajesz z namiNa wieki wieków amenAdam Ziemianin"Kolorowe Anioły"Są na świecie Anioły zielone;One patrzą na mnie ciekawiei w pośpiechu płoszą motyle,kiedy biegam boso po za oknem wciąż pada i pada,krople deszczu kapią jak łezki,wtedy leci do mnie z pomocąprosto z nieba - Anioł gdy zasnę, Aniołytańczą taniec wesołyi na fletach grają do rana;Moje prośby i smutki,nawet pacierz za krótkizostawiają przed tronem na sercu mi ciężko i płaczę,biały Anioł smutki rozumiei otula swymi skrzydłamii pociesza mnie tak, jak wesołe Anioły różowekiedy piję sok malinowy,wysyłają do mnie całuski,sto pomysłów sypią do dziecko jest grzeczne od rana,złoty Anioł - czy uwierzycie? -złotym piórem dobre uczynkizapisuje w białym zeszycie!Kolorowe Anioły skrzydlateprosto z nieba niosą nam dary,bezszelestne i niewidzialne -ale bez nich świat byłby szary...Beata Kołodziej"Anioły bez skrzydeł"Nie wydaje Ci się byś wierzył ufaj wielokrotnie spotkaj przeznaczenie i potraktuj je z cierpkim rozczarowaniem bądź gorzki bo słodkim się osładza za bardzo od grubych kartek zawraca się w głowie od grubych istot stroni świat w wielości jest niejasnośćpomimo to wierzę a w środku mnie wzrasta niezrozumienie pojawiłeś się w świetle baru to niebo to połyskuje anioł wiele o Tobie wiem mimo że w niebie egzystujesz popołudniamiwieczorami jesteś w piekle czasem się mijamy na schodach wieczorami jest wzrok zaćmiony i biblia wertuje kartki na wietrze za drzwiami Zamknęłam klucz szczelnie przed Tobą w moim piekle niepokoi mnie szczęście mógłbyś być jego namiastką boję się jednak opuścić płomień węgle się w rubrykach modlę się do Boga wiem, że niektóre anioły kłamią i świat kłamie Jestem tylko Twoim skrzydłem Ty odlecisz jeśli odlecisz to zabierz mnie z Sobą bądź tylko tylko że anioły nie latają zostań i chodźmy tylko nie latajmy to ludzkie anielskie zostawmy aniołom SylwiaLatanik"Anioł Zimowy"Na aniele czapkaz ciepłej wełny goreAnioł z gór się urwałjeszcze przed wieczoremNiosło go Beskidemnosiło po lesieLecz wrócił w Bieszczadyteraz ogrzać chce sięAniele grudniowyzimny do połowyZostań trochę z namizagrzej sobie nogiAniele styczniowyzmiłuj się nad namiJeszcze zdążysz poznaćniebieskie polanyNa aniele czapkaz anielskim pomponemAnioł chce odleciećjeszcze przed wieczorem Dalej jednak siedzitrochę zagadkowyCzapki z miękkiej wełnynie zdejmuje z głowyAniele lutowyzimny do połowyZostań trochę z namijuż puszczają lodyAniele marcowyzmiłuj się nad namiZdążysz jeszcze odwiedzićniebieskie polanyAnioł się zasiedziałdo następnej zimyJest taki niebieskia my się cieszymyZawsze toż aniołemraźniej chyba bywaZwłaszcza gdy za oknemtrzyma tęga zima Adam Ziemianin Dusza Chcesz? Odsłonię przed Tobą moją duszę i ofiaruję Ci ją... Tylko co z nią zrobisz? Posadzisz na krześle obok? Rozwiesisz razem z praniem? A może owiniesz ją wokół szyi i zaczniesz wspinać się na chyboczący się taboret? Albo będziesz ją smakować ustami, rozgryzać powoli jej włókna i rozgniatać na podniebieniu? A potem przetrawisz ją kieliszkiem czerwonego wina? Moja dusza jest bezbronna. Daje unieść się w dłoniach. Jak płócienne prześcieradło albo zgubione łabędzie pióro. Nie ma w sobie żadnej choroby. Nie musisz się bać. Może, co najwyżej, zarazić Cię moim życiem. Sprawić, że zrozumiesz słowa, których wciąż używając nie domyślasz się znaczenia. Moja dusza nie należy do mnie. Została mi powierzona na czas kilkudziesięciu lat, które można w każdej chwili zamknąć błyskawicznym zamkiem. Kiedyś należała do kogoś innego. Spójrz, chcę Tobie właśnie ją ofiarować! Wahasz się? Czy prościej byłoby trzymać w Twoich dłoniach moje pulsujące życiem serce? Moje ciało jest tylko tatuażem duszy. Nieszczelnym pojemnikiem nie nadającym się dłużej do przechowywania tych samych śmieci. Cuchnącym mięsiwem, w którym zagnieździły się nieuleczalne choroby. Kretowiskiem, którym oddycha poraniona ziemia. Obumierającym korzeniem usychającego drzewa. Czy mogę ofiarować Ci moją duszę? Nie musisz płacić ani stać w kolejce. Możesz tulić ją do siebie każdej nocy. A w ciągu dnia patrzeć jak odbija się w tafli drżącego jeziora. Może nawet zatańczy dla Ciebie ryzykując spalenie w płomieniach ogniska, które rozpalasz co wieczór w myślach? Czy sięgniesz dłońmi po nią? Czy rozepniesz guziki koszuli, by wtuliła się w Twoje ciało? Czy obejmiesz ją czule, czy ściśniesz z całych sił, by nie mogła uciec w stronę południowego światła? Czy zdusisz ją nogą jak jadowitą żmiję, czy ułożysz delikatnie w pachnącej pościeli? Co zrobisz z moją duszą, jeśli wcześniej zabrano Ci Twoją? Sen profetyczny Ubiegłej nocy śniły mi się Anioły. Krążyły nade mną ciężkim łopotem skrzydeł rozrywając nocną ciszę. Stałem na skale, wysoko, niczym Podróżnik po morzu chmur z obrazu Friedricha. Na policzkach czułem chłodny pocałunek wiatru. W oddali jaśniał sierp księżyca; kim jest ten złodziej, co ze świetlistym workiem na plecach podniebnym traktem przemyka? Co chwilę któryś z Aniołów przysiadał się do mnie i opowiadał historie. Za każdym razem, poruszony, patrzyłem z zaskoczeniem w jego stronę i odpowiadałem: Znam to, znam! To historia o mnie! To przydarzyło się właśnie mnie! I słyszałem wciąż tę samą odpowiedź: Tak, to historia o tobie, gdyż kiedyś byłem twoim aniołem stróżem. Wyznaczono mi twój los na pięć lat. O świcie okazało się, że rozmawiało ze mną osiem Aniołów. A później śniłem o gałązkach drzew. Smakujących życie. Śniły mi się fale wiatru chłodzące liście zmęczone słońcem. Słyszałem ich delikatne szemranie, niby kryształowej wody z górskiego potoku; opowieść drzewa o minionej nocy rozproszonej skrzącym się świtem dnia. I pomyślałem sobie: mógłbym być drzewem opiewającym szum wiatru i świergot ptaków odnajdujących schronienie. Rozłożystym dębem dającym ochłodę w skwarny dzień lub wysoką topolą rozcinającą całun nieba. Albo iglastym cedrem, z którego wyrzeźbiono drewnianego człowieka. Podzielony kamień Znalazłem kamień rozdzielony na trzy części. A może ten kamień odnalazł mnie? Jesteśmy wnętrzem jego skamieniałych dłoni. Trzecim okiem zatracającym zdolność akomodacji; rozdzielonym na trzy, uzupełniające się, przestrzenie, powierzchnie i owalne krawędzie. Jesteśmy wytrawionymi brzytwą czasu paskami życia przeistoczonego w kamień. Początek? Może lepiej nie znać początku? Nie uważać go jako coś nieodzownego? Czyż każda historia nie jest tylko ciągiem dalszym czegoś, co miało miejsce w przeszłości? Czy nie jest fatum, losem, przeznaczeniem? Na przykład kobieta jadąca tramwajem, wysiadająca o jeden przystanek dalej niż zwykle. Wysiada i spotyka nieznajomego mężczyznę, który po kilku dniach znajomości staje się jej obsesyjnym kochankiem... Albo kobieta, której świat zmienił się po przeczytaniu słów, których autorem był mężczyzna, o którym pomyślała: To jest on, to na niego czekałam, to z jego słów powstałam, to on mnie stworzył, to jego chcę odnaleźć, to z nim i dla niego chcę żyć. I odnajdzie go, choć zajmie jej to wieczność. A kiedy spojrzy w jego oczy, nie będzie musiała niczego mówić wbrew sobie. On będzie wiedział i ona będzie wiedziała. Będą wypowiadać słowa w tym samym czasie i wykonywać podobne gesty. Spośród wszystkich możliwych kwiatów wybiorą dla siebie bukieciki konwalii, a spośród wszystkich drogocennych kamieni – nadmorski bursztyn. Albo dwójka dzieci bawiących się w piaskownicy, nieopodal której zatrzymuje się duży, czarny samochód tętniący głośną, rockową muzyką. Po chwili odjeżdża. Dokoła panuje głęboki spokój i harmonia, z tą jedynie różnicą, że w piaskownicy znajduje się już tylko jedno dziecko... Więc... jaki jest początek? Czy początkiem jest Słowo, czy Myśl? Czy Myśl wypływa ze Słowa i czy istniałaby bez niego? A może to właśnie Myśl jest materią, z której Słowo mogło się narodzić, by w końcu ową Myśl wyrazić? Są we mnie takie słowa, których nigdy nie wypowiem, których nikt nigdy nie usłyszy. Są we mnie również słowa jak deszcz; nieuchwytne, przychodzące znikąd i do nikąd odchodzące. Bywają jak pajęcza sieć, z której trudno się wydostać. Niektóre zapadają w pamięć. Zlewają się w rytmiczne dźwięki powielane tembrem głosu. Słyszysz? Czy mnie słyszysz? Mówię właśnie do Ciebie. Słowa, które dźwięczą w tej wieczornej ciszy są właśnie dla Ciebie. Powiem: szum nieprzemierzonego morza, szum przesypującego się przez palce piasku, oddech drzew wyrastających poza wydmami, w których chciałby zamieszkać nadmorski wiatr. Usłyszysz: mruczenie fal, czas przesypujący się w klepsydrze, zawodzenie wiatru nie mogącego odnaleźć dla siebie miejsca. Odległości Cóż więcej mogę Ci dać niż te Słowa, w które nikt nie chce uwierzyć? Cóż więcej niż te wersy zapisane w chwilach ciszy i upojenia ciemną jak kruk nocą? A jeśli powiem Ci, że lubię zapach deszczu i dotyk jego kropel na twarzy i że lubię, gdy wiatr głaszcze moje policzki, to byłabyś gotowa uwierzyć? W naszym Bursztynowym Domu będzie czekała na Ciebie moja nieobecność. Wypalone drwa w kominku. Zimna woda w czajniku i pusty kubek do kawy. Niepotrzebna nikomu gazeta z ogłoszeniami o pracę. Wypisany długopis, który obracałem w palcach. Przeciwsłoneczne okulary chroniące mój wzrok. I koszula, którą przytulisz do twarzy, by chłonąć mój zapach. Usiądziesz przy stole i spojrzysz w okno, za którym będzie zapadać zmierzch i milknąć zgiełk nigdy nie śpiącego miasta. Przypomnisz sobie moje słowa, oplatające Twoje myśli, które były Ci najdroższymi ze wszystkich słów; budzące Cię każdego poranka i kojące przed zaśnięciem. Przypomnisz sobie moje spojrzenie; to samo, w którym się przeglądałaś i w którym byłaś głębiej niż ktokolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek. Możesz mieszkać na innym kontynencie a jednocześnie być blisko. Bliżej niż gdybyś była w pokoju obok. Możesz wyjechać trzy tysiące kilometrów dalej i być blisko. Tak blisko, byś nie musiała mi się więcej śnić. Mieliśmy rozmawiać, pamiętasz? Ten dom, który budujemy ze Słów, składa się z przedsionka Milczenia, długiego korytarza Emocji i salonu Myśli. Powinniśmy zadaszyć go Wspomnieniami. Pomalować ściany w pokojach kolorami Czekania i Nadziei. A w kuchni ustawić wyciosany do Rozmowy stół. Jesteś poza ścianą Ciszy. Nieuchwytna jak drozd umykający przed obiektywem aparatu fotograficznego. I już, przemykasz gdzieś w jego zasięgu, siadasz, na chwilę, by w sekundę później, spłoszona, umknąć przed zoomem fokusa. Są chwile, gdy słyszę Twój głos, ale nie wiem, skąd do mnie dochodzi. Drży jak listki drzewa, w którego konarach skrył się niedostępny dla oczu ptak. Jest drżącym głosem Ordonki z lat trzydziestych, rozlegającym się z gramofonowej płyty. Przywołuje miniony czas. Przyspiesza rytm serca i otwiera zastawki dźwięków. Zatańczysz? Niech ten taniec uniesie Cię stąd. Nie zatrzymuj się; w tych lustrach pojawisz się ledwie, muśnie Cię kryształ, nie powstrzyma czas a świateł żyrandoli ogarnie brylantowy blask... A gdy już taniec Cię znuży i muzyka kołując odpłynie w senną dal - staniesz przed lustrem. Podniesiesz oczy i spojrzysz we własne odbicie. I gdzieś tam, na dnie źrenicy, odbije się Twoja postać. Ujrzysz człowieka, który zamieszkał w najdalszych zakamarkach mojej duszy. I wtedy ktoś cicho zapuka do drzwi. Podejdziesz i otworzysz je. Tym kimś będę ja. Niedzielnie Któregoś dnia, po prostu, wejdziesz w moje życie. Bo ja będę czekała. Bo warto jest czekać na Ciebie. Całe życie uczyłam się być dla Ciebie. Wszystko, przez co przeszłam – było dla Ciebie. Ból zdrady, namiastka miłości, tęsknota i wspomnienia, przez które przestałam śnić... Dostaniesz nieskończenie wiele. Więcej niż mógłbyś chcieć i oczekiwać. A może właśnie marzysz o tym teraz, gdzieś tam, gdzie jesteś? Czy wiesz, że czekam na Ciebie? Całe życie czekałam! Jest we mnie ocean miłości. Niewykorzystana czułość i wierność. Słowa, których jeszcze nie zdążyłam wypowiedzieć. Które chcę powiedzieć Tobie. Tylko Tobie. I będzie wśród nich „Zawsze” i „Nigdy”. „Zawsze będę z Tobą” i „Nigdy Cię nie opuszczę.” I chociaż jest we mnie tak wiele strachu, że zechcesz odejść, że któregoś dnia mogę Cię po prostu stracić, to pozostanę przy Tobie. Będę spinką u mankietu Twojej koszuli. Guzikiem zapinanym w pośpiechu. Ręcznikiem, w który wycierasz twarz. Kartką papieru, na której będziesz zapisywać kolejne historie... A Ty przyjdziesz któregoś dnia i po prostu obejmiesz mnie. Przytulisz. I już nie wypuścisz z ramion. A ja będę chciała w nich pozostać. W schronieniu Twojego dotyku i ciepła słów, które do mnie wypowiesz. I nie pozwolisz mi odejść. Powiesz: “Odnalazłaś mnie. Nie szukaj dalej.” Nie pozwolisz mi uciec, nawet gdybym mówiła przez łzy: “I tak nic z tego nie wyjdzie.” Nie poczuję się już nigdy więcej sama. Samotność będzie fotografią wciśniętą w album porzucony niedbale na strychu domu, w którym nikt nie mieszka od lat. I chociaż będę stała w oknie, za firanką, patrząc jak wracasz do... to będę żyła myślą, że powrócisz. Bo będziesz wracać. Będziesz tego chciał. I ja będę tego chciała. A jeśli kiedykolwiek miałabym dokądś odchodzić a potem wracać - to od Ciebie do Ciebie. I któregoś dnia nie będziesz mnie musiał przekonywać, że Miłość istnieje. Bo miłość, w którą przestałeś niegdyś wierzyć była inna. Była jedynie preludium do uwertury naszego uczucia. Bo miłość, w którą przestałam wierzyć ja – była inna. To były jedynie dwa takty, uderzenia batuty dyrygenta zanim ktokolwiek z orkiestry rozpoczął prawdziwie grać. Na moich dłoniach... Na moich dłoniach wzrasta soczysta zieleń. Moje dłonie są łąką, w której się zanurzysz. Miękkim dywanem, do którego przytulisz twarz i spokojnie zaśniesz. Dotknę Cię dojrzałymi źdźbłami traw, rozbudzę zapachem rumianków, błękitnych chabrów, w których przegląda się niebo, moją krwią nabrzmiałych maków, wyściełanych słońcem jaskrów, kąkoli tętniących purpurą i księżycową bielą muśniętych stokrotek. A potem wchłonę Cię w moją zieleń. I nasza krew będzie zielona. W zielonych krwiobiegach tętniących życiem. Księżyc ma smak kawy. Twoje usta smakują księżycem... Zanim przyszłaś, zapomniałem o Tobie... Byli tam oboje. Oboje przed wyznaczoną godziną spotkania. On dwadziecia minut wcześniej. Rozglądał się w tłumie próbując rozpoznać jej twarz. Postanowił pospacerować uliczkami Starego Miasta, aby uspokoić swoje myśli przed niewiadomą. Kiedy odszedł, przyszła Ona. Było to o piętnaście minut wcześniej od wyznaczonej godziny spotkania. Rozglądała się w tłumie próbując rozpoznać jego twarz. Potem postanowiła pospacerować uliczkami Starego Miasta. Myśleli o sobie, o tym, że za pewien czas, chociaż wskazówki zegara zdawały się przysnąć, poznają się, usiądą naprzeciw siebie i zamienią kilka słów, które, być może, zmienią ich życie. Wiesz, to jest taka chwila, w której mogłabym Ci oddać wszystko. I niczego nie prosić w zamian. Niczego nie oczekiwać. Chciałabym być po prostu Twoja. Być Twoją kobietą. Niczyją inną. Tylko Twoją... Być może za godzinę lub trzy będę Cię po prostu nienawidzić. Ale to będzie za tę cholerną godzinę lub jej dwie bliźniacze siostry. Teraz chcę po prostu patrzeć w Twoje oczy. Poczuć Twoje dłonie na mojej twarzy. Jak głaszczą moje policzki. Jak Twoje palce wtapiają się w moje włosy. To jest taka chwila, w której mogłabym się w Tobie zatracić. W której cała przeszłość jest nic nieznaczącym ziarnkiem piasku, co dostało się do oka i wypłynęło łzą, którą osuszysz ustami. Wcześniej nie sądziłam, że istnieje ktoś taki. Że powiem Ci to, o czym myślę. I że nie będę się martwiła o własne słowa. Bo chcę Ci je powiedzieć jak nikomu innemu. I patrzeć Ci przy tym prosto w oczy. Przejrzeć się nich i dostrzec, jaką jestem naprawdę. Wiesz, to jest taka chwila, w której mógłbym Ci oddać wszystko i niczego nie prosić w zamian. Być może za godzinę lub trzy będę Cię po prostu nienawidzić. Ale to będzie za tę cholerną godzinę lub jej dwie bliźniacze siostry. Teraz chcę po prostu patrzeć w Twoje oczy. Objąć dłońmi Twoją twarz. Głaskać Twoje policzki, wtopić moje palce w Twoje włosy. To jest taka chwila, w której mógłbym się w Tobie zatracić. W której cała przeszłość wydaje się pyłem na skrzydłach ćmy. Wcześniej nie sądziłem, że istnieje ktoś taki. Przecież ja Ciebie wymyśliłem! Powstałaś z moich słów, z moich snów i marzeń, które zabijałem w sobie przez wiele lat. I zanim przyszłaś, zapomniałem o Tobie... A teraz odświeżyłaś wszystkie wspomnienia. I wiesz, nadeszła najszczęśliwsza chwila mojego życia. Cokolwiek stanie się za jakiś czas, ktokolwiek będzie z Tobą i z kimkolwiek będziesz Ty. Wiem jednak, że pozostaniesz na zawsze; jeśli nie w tym świecie, to w którymś z do niego podobnych. Powiem Ci, o czym myślę. I nie będę się martwił o własne słowa, bo chcę Ci je powiedzieć jak nikomu innemu. I patrzeć Ci przy tym prosto w oczy. Przejrzeć się w nich i dostrzec, jaki jestem naprawdę. Kupiła mu bukiecik konwalii nie wiedząc, że On zrobił to samo dla Niej. Dlaczego spośród wszystkich kwiatów wybrali akurat te? Czy sprawiły to stojące na chodniku przypadkowe kwiaciarki? Czy przyczyną była biel kwiatów wtulająca się w rozchylone świeżą zielenią liśćie? Przecież równie dobrze mógłby być to bez, którym pachnie jej skóra. Albo róże. Albo tulipany. Albo może maki zaczerwieniające podmiejskie łąki. Wybrali jednak konwalie. Teraz cały świat pachnie konwalią. Przed wykładem Jestem na parę minut przed spotkaniem z młodymi ludźmi. Przyjdą na mój wykład. Mam im opowiedzieć czym jest Miłość. Opowiem im czym mogłaby być. Albo czym chciałbym, żeby była dla mnie. Opowiem o czekaniu, samotnym świcie i bezsilności. O miejskim tramwaju i spojrzeniach przechodniów. O kosmyku włosów, który przypadkowo musnął policzek. Opowiem o suficie, na którym tańczą cienie. O światłach nocnego miasta. O balkonie, gdzie staliśmy. I oknach pobliskich mieszkań, w których jedzono kolację lub brano dzieci na kolana. Opowiem o krześle, na którym siadała. O sposobie, w jaki pochylała się, zakładała jedną nogę na drugą, jak patrzyła na mnie. O zapachu na moich palcach. I krwi za paznokciami. Przyjdą, a ja opowiem im o jej plecach. O masowaniu skroni obolałej głowy, muskaniu potylicy, pieszczeniu szyi i rozluźnianiu karku. O dotykaniu rąk. Opowiem o Naszych Słowach, które goreją we mnie i przychodzą w każdej chwili dnia. A może to oni opowiedzą mi o Miłości? Może będą wiedzieć więcej ode mnie? Może role się odwrócą? Ta dziewczyna, która usiądzie w czwartym rzędzie; czy nie zechce opowiedzieć mi o ziszczeniu marzeń i o tym jak postanowiła uciec przed przeznaczeniem? Albo ten młodzieniec wyglądający na spokojną osobę; nie opowie o burzy w jego myślach, o statku wpadającym w sztorm uczucia targającego ze wszystkich stron jego losem? A ta kobieta siedząca z przodu; czy nie powie, że oddycha miłością każdego dnia, gdyż odnalazła swoją połówkę jabłka, chociaż do końca nie jest pewna, czy to nie On odnalazł ją właśnie? Czy sprzątaczka przychodząca po zajęciach, na której twarzy zawsze widoczny jest uśmiech i ujmująca mnie dobroć - czyż ona nie wie więcej o Miłości? Przychodzą pierwsze osoby. Mówią: Dzień dobry, Ale dzisiaj parno. Chyba wieczorem będzie burza. - To będzie dobry dzień - odpowiadam. I wyciągam notatki. Z szufladek mojego serca. Rozmowy Są rozmowy, o których szumią drzewa. Myśli unoszące się pośród traw i ostrokrzewów. Spojrzenia ptaków siedzących na drżących gałązkach. I płomienie słońca złotą farbą muskające liście. - Chociaż oczy przewiążesz mi wstążką nocy, to wciąż widzieć Cię będę... Jestem Twoją wiosną i jesienią, pamiętasz? - Tak, pamiętam... To złoto liści tak bardzo mi drogie nie zastąpi jednak nigdy Twojej obecności. - Więc zdejmij, proszę, tę wstążkę... - Tak bardzo chciałbym, wierz mi, ale gdy ponownie ujrzysz promienie słońca, już nigdy do mnie nie będziesz chciała powrócić... - Nie liczą się dla mnie promienie słońca ani nieba błękity. Wystarczy mi Twoje spojrzenie i jasne oblicze. Zamiast w zwierciadłach - w Twoich źrenicach pragnę się przeglądać... Zamiast deszczu - oczyszczą mnie Twoje łzy... Miast wiatru - Twój oddech będzie dla mnie powietrzem... - Czyż moje dłonie nie będą sznurem wiążącym Ci ręce? A moje słowa nie staną się opium, bez którego krwi toczyć sił nie będzie miało Twoje serce? - Twoje dłonie będą mnie chronić , a słowa wzniecać we mnie życie... ...I jeśli mógł czegoś więcej pragnąć, to Czasu, który byłby im przypisany. Czasu, którego nie musieliby z nikim dzielić; który zatrzymałby się w dla nich wyznaczonym miejscu. Jaka jest Zapytała: Czy wiesz, jaka jestem naprawdę? Odpowiedział: A ty to wiesz? Opuściła wzrok. - Wiesz? - Czasami mam wrażenie, że wiem kim jestem w twoich oczach. Widzisz we mnie anioła, osobę czułą i delikatną, ulotną jak mgła... Czy zauważyłeś jak bardzo mnie zmieniłeś? Czasami mam ochotę, by stać się rozczochraną blondynką z ustami z krwistej czerwieni, niestarannym makijażem, w zbyt krótkiej sukience, z papierosem w ustach i szklanką wina w dłoni... - Czy myślisz, że mógłbym przestać cię kochać, jeśli stałabyś się powierzchownie kimś innym? - Myślę, że nie. I to najbardziej mnie przeraża. Przecież wiesz, że nigdy nie będę taka sama. Jesteśmy dwoma odległymi światami, a ty budujesz niewidzialny most je łączący. Starasz się przeprowadzić mnie po tym moście, chociaż sam nie chcesz przejść na moją stronę. Czuję, że nie dam rady postawić na nim następnego kroku... Ludziom ofiarowano dar kochania. Aniołom - dar latania. Wielu z nich poświęci swe skrzydła dla miłości... Po cóż mi skrzydła, gdy już nikogo nie mogą ochronić? Mieszkałem wśród Esseńczyków, kąpałem się w Morzu Martwym, jadłem owczy ser i piłem słodką wodę. To za mną obejrzała się żona Lota, gdy dosięgały mnie płomienie Sodomy. Kiedy stanąłem przed ołtarzem nieba ze złotym naczyniem i żarem kadzidła w dłoniach - wzniosły się modlitwy świętych przyjęte niczym ofiara Kaina. Mawiają: jest duchem. Zwiastunem Światła. Stróżem. Opiekunem. Gabrielem, Rafaelem, Michaelem. Myślę: jestem kim zechcesz. Wybrzuszeniem chmurki, na której śpię. Szukam uleczającej chorobę życia Miłości. Umieram. Nie uniosą mnie więcej skrzydła, lecz siła Twojej wiary. Gra Znam wszystkie Twoje chwyty a Ty znasz moje. Ustalone zasady gry zmieniają się. To proste, przestańmy się w końcu oszukiwać. Powiem Ci o wszystkim wprost. Chcesz? Tylko, czy jesteś na to gotowa? Stawką w tej grze jest moje życie: trawione niekończącym się ogniem. Niedopalony knot świecy przypominał mi widzianego z oddali człowieka stojącego na wzgórzu, który zwiesił głowę jakby było mu wszystko jedno. Nie potrafiłem dostrzec rysów jego twarzy, choć z daleka wyczuwałem w nim przeogromny smutek. Wyglądał na kogoś, kto stracił już wszystko. Komu zabrano nagle dom, przyjaciół i wiarę w drugiego człowieka. Kiedy podszedłem do niego wydawał się odległy i nieobecny. Garbił się jakby chciał zwinąć się w embrion lub upaść na ziemię. Wokół jego stóp leżały niedopałki papierosów i zmiętolone pudełko zapałek. Pamiętam jak trzymał zaciśnięte w pięści dłonie: sine od niedokrwienia palce i napięte żyły nadgarstków. Jestem już innym człowiekiem. Nie poznałaś mnie i już nigdy nie poznasz. Rodzą się we mnie ptaki słów dla Ciebie niesione na skrzydłach wiatru. Ukryłem się za ścianą marzeń, w których zamieszkała moja dusza. Ale teraz jest cicho i pusto. Tylko bicie serca osiadające na skroniach i oddech wypełniają obejmującą mnie ciszę. Każde moje pytanie napotykało na jego milczenie. Nie było go tutaj. Jakby ciało nie nadążało za resztkami umysłu, które w sobie skrywał. Przeniósł się w inne miejsce. Wybiegł w przyszłość lub podążył ścieżkami zawiłej przeszłości. Zamieszkał w niedostępnej przestrzeni, w której czas zacierał ślady a przeznaczenie wyznaczało je ponownie. Zapętlał zdarzenia i przeistaczał je ponownie kreśląc zawiłe scenariusze, udoskonalając z zegarmistrzowską precyzją kolejne szczegóły. Pamiętam każde wypowiedziane słowo i wspólnie spędzoną chwilę. Niczego nigdy nie zapomnę. Nie potrafię zapomnieć. Poznałem smak bólu, tęsknoty i miłości. Rozpoznawałem siebie w Twoich oczach, przeglądałem się w Twoich snach, odnajdywałem w Twoim dotyku, pocałunkach i pierwszej pieszczocie. W Twoich zmysłach chłonących moje, zapachu mieszającym się z moim, w tańcu wypełnionym muzyką naszych ciał. Postanowiłem więc odejść i pozostawić go w spokoju. Nie mogłem wpinać się jak agrafka w jego los. Do niczego nie byłem mu potrzebny. Nie zauważył mnie nawet wtedy, gdy potrząsnąłem jego ramionami. Z jego ust wydobył się jedynie jakiś jęk, jakbym sprawił mu ból albo jakby przypomniał sobie o czymś, co ów ból mogło mu sprawić. * Wracając do domu odnalazłem skrzydła. Najprawdopodobniej należały do jakiegoś anioła. Być może do tego, którego spotkałem na wzgórzu. Anioł Kiedy go znalazłam siedział pod murem. Właściwie to przeszłam obok niego obojętnie. Nie zauważyłam czegoś szczególnego. Dopiero światła reflektorów nawracającego w pobliżu samochodu rozświetliły na chwilę jego twarz. Nie byłam pewna, czy płakał, czy po jego twarzy spływały po prostu krople siąpiącego, jesiennego deszczu. Zatrzymałam się na chwilę i podeszłam bliżej. Wyglądał na wychłodzonego, głodnego i zmęczonego. Pochyliłam się nad nim. Spojrzał na mnie a jego wzrok jakby chciał powiedzieć: odejdź, zostaw mnie... I właśnie wtedy zauważyłam coś niezwykłego. Skrzydła! Zupełnie jak na rzeźbach aniołów lub obrazach, które widywałam wcześniej w kościołach. - Kim jesteś?! – zapytałam z obawą w głosie. Nie odpowiedział. Zamknął oczy, uniósł do góry ręce i zatopił głowę w dłoniach. Wyglądał jak zmokła kura, po której upierzeniu spływają krople. Chwyciłam go za ramię i potrząsnęłam. - Co pan tutaj robi w taką pogodę?! – krzyknęłam mu do ucha. Znowu nie odpowiedział. Zajęczał tylko cicho i ściągnął moją rękę z jego ramienia. Wtedy zauważyłam, że miał złamane skrzydło. Nie mogłam pozostawić go samego. Koniec listopada, zimno, na noc zapowiadano przymrozki... Pomogłam mu wstać i zaprowadziłam do mojego mieszkania. - Jesteś... jesteś aniołem, prawda? – odważyłam się w końcu zapytać po dokładnym przyjrzeniu się jego skrzydłom w świetle kuchennej lampy. Nie był najwyraźniej skory do rozmowy. Spojrzał na mnie i przez długi czas nie opuszczał wzroku. Zupełnie jakby chciał powiedzieć: jestem taki zmęczony, muszę odpocząć... Mimo mojej zachęty nie chciał wypić gorącej herbaty. Kręcił przecząco głową. Spoglądał na łóżko. Pomogłam mu więc zdjąć mokre rzeczy i położyć się. Widziałam na jego twarzy grymas cierpienia. Z pewnością bólu przysparzało mu złamane skrzydło. Zastanawiałam się skąd mógł przyjść. Nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam zabierając go do domu. Może to jakiś kloszard, włóczęga albo złodziej? Czy nie wyrządzi mi jakiejś krzywdy? Przeczucie, że jest kimś dobrym, nie potrafiącym czynić zła było jednak coraz silniejsze. Może to prawdziwy anioł? Zasnął mocnym snem. Spał jednak niespokojnie. Co jakiś czas wzdrygiwał się, jego skrzydła naprężały się jakby gotując się do lotu. Czy potrafił fruwać? Mój Boże, co miałam zrobić? Zadzwonić do księdza? Na policję? Do szpitala? Do weterynarza? Nie znałam się na leczeniu skrzydeł i nigdy wcześniej nie spotkałam anioła! Po krótkim zastanowieniu sięgnęłam do półki z książkami. Trzystustronicowy „Lekarz domowy” wydał mi się odpowiednią pozycją. Złamania, złamania kończyn... Nie, to nie to! Złamania kości, otwarte... Ufff... Metody usztywniania rąk i nóg zdecydowanie mnie przerażały... Ale cóż, trzeba było działać. Wiedziałam, że mocno śpi, więc udałam się do pobliskiej apteki. Aptekarz nie zadał mi żadnego pytania, ale w jego oczach widziałam zdziwienie pomieszane z rozbawieniem. Chyba niewiele klientek przychodzi z książką pod pachą i dyktuje, co jest jej potrzebne: deseczka, bandaż, środki przeciwbólowe... Nie codziennie ktoś wyposaża domowe ambulatorium. Wróciłam biegiem do domu. Po wejściu do mieszkania okazało się, że anioł jeszcze spał. Postanowiłam wykorzystać ten fakt i umyć go trochę. Zagotowałam wodę, przygotowałam ręczniki i opatrunki. Najdelikatniej jak potrafiłam przemywałam mu piórko po piórku. Po umyciu złamanego skrzydła próbowałam przewrócić go na drugi bok. Nie udało mi się. Syknął z bólu i obudził się. Otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wyglądał na zagubionego. Pomogłam mu usiąść. Ciągle coś mówiłam do niego. A on tylko patrzył na mnie nie rozumiejąc zapewne mojego języka. Był posłuszny. Umyłam mu drugie skrzydło i plecy. To niesamowite ujrzeć jak skrzydła wyrastają spod łopatek! Istny cud natury! Dokładnie przyjrzałam się złamanej kości skrzydła. Przypatrując się rysunkom z „Lekarza domowego” usztywniłam ją dokładnie dopasowując do niej listewkę owiniętą kilkanaście razy elastycznym bandażem. Zużyłam chyba z dwadzieścia metrów bandaży! Przygotowałam środki przeciwbólowe. Byłam ciekawa, czy zadziałają również na anioła. Żeby być bardziej pewną, zwiększyłam dawkę o jedną trzecią, żeby wzmocnić skuteczność działania. Anioł bez słowa wypił w końcu kubek ciepłej wody i przełknął podane mu różnokolorowe tabletki. Pomyślałam, że jego źrenice przybrały kolor tabletek, które połknął. W chwilę później leżał znów w łóżku i zasnął. Poszłam spać do drugiego pokoju. Nazajutrz, po przebudzeniu, po cichutku zajrzałam do pokoju, w którym spał anioł. Właściwie to już nie spał. Stał w kącie. Wydawało mi się, że boi zbliżyć się do okna. Być może z powodu ostrego, porannego słońca, zalewającego pomieszczenie. - Dobrze się pan... dobrze się czujesz? – zapytałam niepewnym głosem. Spojrzał na mnie a na jego obliczu malowała się ulga. Niczego jednak nie odpowiedział. - Słuchaj, muszę iść do pracy... – wyjąkałam – zaczekasz na mnie? Nie będziesz sam nigdzie wychodził? Taki ziąb dzisiaj na dworze, nie chciałabym, żebyś jeszcze bardziej się rozchorował. Anioł spoglądał na mnie przez cały czas. Z pewnością rozumiał moje słowa i intencję. Usiadł na łóżku, bokiem do mnie. Popatrzył na swoje obandażowane skrzydło. Pogładził je ręką a następnie przywołał mnie gestem dłoni. Podeszłam więc bliżej. Chwycił delikatnie moje palce a drugą ręką przykrył je. Trzymał je tak przez parę chwil, a ja czułam mrowienie na całym ciele! Był to chyba jakiś gest podziękowania... W pracy nie potrafiłam się na niczym skupić. Myślałam wciąż o pozostawionym aniele w moim mieszkaniu. Biłam się z myślami, chciałam komuś opowiedzieć o tym przedziwnym wydarzeniu, ale jak zareagowałyby moje koleżanki z pracy? Już wiele razy drwiły ze mnie, że nie zdążyłam jeszcze wyjść za mąż, że siedzę wieczorami w domu, że czytam książki... Każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność. Kiedy wybiła w końcu ostatnia godzina pobiegłam do domu jak wariatka! Szalona! Mijały dni. Potem tygodnie. Przyzwyczaiłam się do milczenia mojego skrzydlatego towarzysza. Wiedziałam, że któregoś dnia odejdzie. Skrzydło goiło się. Nie byłam do końca pewna, czy za sprawą moich opatrunków, czy w jakiś cudowny, anielski sposób. Nadszedł grudzień, zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Na dworze padał śnieg. Anioł coraz częściej stawał w oknie i wpatrywał się w wirujące opłatki śniegu. Tęsknił. Za kimś, za czymś... Najwyraźniej martwił się. Zdradzała go twarz, na której coraz częściej widoczne było zakłopotanie. Jego wzrok od czasu do czasu przeszywał mnie na wylot: nieobecny, zatopiony gdzieś głęboko we własnych, skrytych myślach. W końcu odszedł. Po prostu spojrzał na mnie a ja zrozumiałam jego wzrok. Chciał do kogoś wrócić. Tutaj, na ziemi. Nie gdzieś wysoko w niebie, tam chyba nie czułby się potrzebny. Wyczytałam to w jego oczach. Nauczyłam się w nich czytać. Słowa wydawały mi się niepotrzebne, gdyż nie można było w nich ująć tego uczucia. Postanowił odejść, by móc się kimś opiekować. Nie byłam pewna, czy musiał odejść na zawsze, ale przynajmniej jedno wiedziałam na pewno: zostałam stróżem czyjegoś anioła. Maja naga Francisco Goya na przełomie XVIII-ego i XIX-ego wieku namalował dwa portrety tej samej kobiety. Ta kobieta nosiła imię Maja. Przynajmniej z takim imieniem przeszła do historii. Pierwszy obraz był jej aktem. Modelka zwrócona przodem w kierunku widza, z rękoma założonymi za głowę, odsłaniała całe swoje nagie ciało. Linia nóg przeistaczała się w krągłe biodra, wąską talię, by w końcu sięgnąć pełnych piersi. Trójkąt wzgórka łonowego, zarysowana delikatnie linia sięgająca pępka oraz linia między udami i nogami przypominają krzyż. Zastanawiałem się kiedyś, czy nie był to ukłon malarza w kierunku Świętego Oficjum, zakazującego w inkwizycyjnej Hiszpanii malowania aktów. Kobieta wpatruje się w widza, jej usta jakby miały ochotę uśmiechnąć się za chwilę; spojrzenie jest trochę prowokacyjne, chłodno oceniające patrzącego. Spoglądając na oblicze kobiety odnosi się wrażenie, że mężczyzna przed nią stojący będzie wystawiony na próbę, której może nie znieść. Albo na pokuszenie, któremu mógłby ulec. Jakieś pięć lat później Goya maluje drugi obraz tej samej kobiety. Poza, którą przyjęła Maja jest identyczną z tą sprzed kilku lat. Tym razem jednak kobieta jest ubrana. Promieniuje bielą, chłodnym spokojem, choć jej policzki i usta wydają się być bardziej czerwone niż na pierwszym obrazie. Zarówno pierwsze jak i drugie płótno zostały wykonane na zamówienie Manuela Godoya, ówczesnego pierwszego ministra i kochanka królowej Marii Ludwiki. Ten człowiek posiadający sporą władzę pokazywał odwiedzającym go gościom pierwszy lub drugi obraz. Zapewne, w zależności od tego kim wspomniani goście byli i ich stopnia umiłowania dla sztuki, co mogło być w każdej chwili potępione przez Kościół. Za samo patrzenie można zostać spalonym na stosie. Maja nie była czarownicą. Ani wiedźmą. Nie była inspiracją malarza podczas powstawania ryciny Kiedy rozum śpi, budzą się upiory. Do dzisiaj dokładnie nie wiadomo kim była owa uwieczniona przez portrecistę piękność. Być może była księżniczką, o czym mogłyby świadczyć choćby noszone przez nią ciżemki. Być może została tak ubrana specjalnie. Nikt dzisiaj nie może dokładnie stwierdzić kim była piękną kobietą. W języku hiszpańskim maja znaczy właśnie piękna. Słowo określało również kobiety z nizin społecznych. Czy Maja mogła być więc piękną, czarnowłosą Cyganką? Czas przyspiesza. Mijają dwa stulecia. Z prędkością światła. Malowanie aktu zajmuje trzy tygodnie. Zrobienie zdjęcia cyfrowym aparatem fotograficznym zajmuje trzy sekundy. Wprowadzenie zdjęcia do komputera i wstępna obróbka - trzy minuty. - Zrób mi zdjęcie, - powiedziała rozpinając bluzkę i zdejmując biustonosz - przygotuj aparat. Chcę, byś mnie uwiecznił. Za pięć lat mogę być brzydka i schorowana. Moja skóra będzie sucha a oczy podkrążone. Będę miała obwisłe piersi i trzy fałdki na brzuchu. Patrzę na nią. Podoba mi się. Wygląda na dojrzałą kobietę, chociaż jest ode mnie dużo młodsza. Ma kręcone, czarne włosy i spojrzenie Mai z obrazu Goi. Kładzie się na skórzanej sofie. Intuicyjnie mówię jej, by ułożyła głowę na dłoniach i delikatnie przechyliła ją w moją stronę. - Podobają ci się moje piersi? Kiwnąłem potakująco głową. Zmierzyłem natężenie światła i przestawiłem przesłonę w aparacie. - Chciałbyś ich dotknąć? Zastanawiałem się przez chwilę, czy Goya dotykał piersi modelki sprzed dwustu lat i czy Maja zadała mu podobne pytanie. - Jestem fotografem, - odparłem - miałem zrobić Ci portret. Nie myślałem, że będę cię fotografować nagą. - Jesteś przede wszystkim mężczyzną - odparła wpatrując się we mnie, jakby czekając na jakąś gwałtowną reakcję z mojej strony. Migawka aparatu wyzwalała kolejne flesze lamp błyskowych. - Jeszcze raz - usłyszałem. Rozchyliła delikatnie nogi. Wpatrywałem się w nią przez ciekłokrystaliczny wyświetlacz aparatu. Płynnym zoomem wykonałem zbliżenie. Łatwiej było mi patrzeć na nią w ten sposób niż bezpośrednio. Obserwowała mnie. Wiedziałem o tym. Obawiałem się jednak, że jeśli nasze spojrzenia spotkają się, to nie wytrzymam jej wzroku. Czułem się jak malarz, który wpatrujący się przez większość czasu w płótno, nakłada kolejne warstwy farby. Jak portrecista, chłonący wszystkie szczegóły ciała ułożonej wygodnie na sofie modelki, której nie chce zaglądać w oczy. - Nie znałam cię takiego, - wyczułem odrobinę ironii w jej głosie - czasy inkwizycji skończyły się. Chyba nie obawiasz się potępienia za zrobienie paru zdjęć nagiej kobiecie? Chciałabym, abyś pstryknął jeszcze kilka fotek w takiej samej pozycji, ale jak już będę ubrana. Mogłabym je wtedy pokazywać znajomym. Tym bliższym te bardziej odważne... Zaczęła się śmiać. - Zrobię ci więcej odbitek. Będziesz mogła nawet ofiarować komuś na pamiątkę - odparłem starając się, aby moje żartowanie było tak samo naturalne jak jej. Ubrała luźne białe spodnie i białą bluzkę z dużym wycięciem. Talię przewiązała czerwoną chustą, którą można by zarzucić na ramiona w wietrzny dzień. Zamiast tego na jej ramionach znalazła się rozpinana bluzeczka z jesiennymi liśćmi. Na stopy założyła złote czółenka. Poprawiła włosy i wsunęła dłonie pod głowę. - A może to drugie zdjęcie powinno być zrobione za parę lat? - spytałem unosząc się zza aparatu. - Za parę lat, to będę mogła robić tylko ubierane zdjęcia, - odpowiedziała marszcząc brwi - a kto wtedy będzie chciał mnie oglądać? Już teraz niektórzy nie dają się skusić - ponawiała nawiązanie flirtu. Wykonałem kilkanaście zdjęć. Patrzyłem na modelkę z rosnącym podnieceniem. Nie mogłem opanować w sobie przechodzących przez ciało fal ciepła. Co rusz napotykałem na jej wzrok. Nie mogłem przed nim uciec. Coraz mniej chciałem przed nim uciekać. W końcu spojrzałem w jej brązowe oczy. Lśniły od zawieszonych pod sufitem reflektorów. - Przyjdź wreszcie do mnie... - powiedziała półgłosem. I po raz pierwszy tego wieczoru wyciągnęła do mnie swoje ręce. Dni Od piątków, 13-ego bardziej katastroficzne bywają czwartki, 12-ego. Albo środy, 11-ego. Dzisiaj pogrzeb o 13-ej. W środę umarł człowiek, który nigdy na nic nie chorował. Był lekarzem. Po prostu, zasnął a rano nie mogła go dobudzić żona. Ani żadne z 2-letnich bliźniaków. Ani to 2-miesięczne maleństwo, które płakało w łóżeczku. Wyglądał jakby wciąż spał. Jak Śpiący w kotlinie. Przykryty szczelnie kołdrą. Jakby zamyślił się na wieczność. Może tylko trochę bardziej ściągnął brwi i już nie uśmiechał się przez sen jak dawniej. I palce jego dłoni zacisnęły się nieco mocniej niż zazwyczaj. Kto skusił go we śnie, by tam pozostał? Czyje światło przeciągnęło go na swoją stronę? Czyja Miłość objęła go tak czule? Czyje ciepło otuliło jego duszę? Czy Twoje, Panie Boże, jeśli pozostawiasz tę rodzinę w oceanie smutku? 12-ego w czwartek zaczyna nagle brakować słów. Chęć rozmowy jest tak silna, że każda przeczytana literka wznosi moje powieki a źrenice chcą zaczerpnąć więcej światła. Dobrze. Tak wybrzmiewa we mnie to słowo. Jest lotem trzmiela. Powietrzem uchodzącym z balonu. Jest dla mnie obietnicą, która nie zostanie dotrzymana. Jest również siłą hartującą moje czekanie. Otrzeźwieniem. Przypomnieniem, że wchodząc do labiryntu dobrze jest mieć przewodnika. Jakąś nić, którą można w każdej chwili zwinąć w kłębek; na tyle silną, by nie przerwały jej ostre ściany niekończących się korytarzy. Przypomnieniem, że wchodząc do lasu nie zawsze można przytulać się do drzew. Nawet w poszukiwaniu mchu wypatrującego północnej gwiazdy. I że skrzypienie ich zmęczonych suszą artretycznie powyginanych gałęzi nie zawsze jest odpowiedzią na zadawane pytania. * * * Rozbrzmiewają we mnie grudki słów. Jak garść wilgotnego, gruboziarnistego piasku uderzającego wygłuszonym dudnieniem w trumienne wieko, pod którym ukryto uśpionego człowieka. Umarli Umarli czuwają nad nami. Mówią do nas we śnie, przychodzą i czynią gest dłonią. Kładą palec na ustach lub otwierają dłoń. Mówią: ten czas, którym dysponujecie jest droższy od złota. Zamieńcie Wasze chwile w coś trwałego, co nie zmieni się w popiół. Bądźcie dla siebie w tym świecie, w którym tak wielu nie udaje się odnaleźć. W waszych sercach jest prawdziwy skarb, który zostanie rozpoznany przez każdy ze światów. Cisza i mgła Wiele jest różnych hałasów, ale cisza pozostanie ta sama. Wiele jest mgieł w naszym życiu: otulających świt, unoszących się nad pobliskimi łąkami, wtapiającymi się w śpiące domostwa, przesłaniających kopułę słońca... Wiem skąd pochodzi to Światło, chociaż nie wiem dokąd zmierza. Zawsze wyznaczało mi drogę. Objęte płaszczem nocy przywoływało świt. Przesiąknięte chmurą sprowadzało oczyszczający deszcz... Czy to samo Światło wyznacza rytm Twojego życia? Czy pulsuje w Twoich skroniach i ciemnym pigmentem znaczy Twoją skórę? Czy kłuciem rzęs opuszcza Ci powieki a potem tańczy pod nimi w zaczarowanym pląsie czarno-białych plamek? Wiesz, nawet w piekle jest sporo światła. Płoną dusze w ognistych jęzorach. Rozżarzone łuczywa rozchełstują skórę z białego szkieletu mięknących kości. Płoną oczy i w nozdrza wdziera się ognisty swąd spalanych, złotych od liżącego je ognia włosów. Tutaj wiek nie ma znaczenia. Każdy otrzyma swoją porcję światła. I ognia podsycającego śmierć. * * * Światło mnie nie opuszcza. Zamieszkało w mojej duszy. Otoczone spopieloną mgłą, kosmykami świtu i puklami opadających na ramiona snów wykradzionych nocy. M jak Mama Moja Mama mówiła do mnie: Synku, czy z tym wszystkim sobie poradzisz? Poradzę sobie - odpowiadałem patrząc w jej gasnące oczy - poradzę sobie... Świat mnie mija. A z nim ci wszyscy, którzy odeszli. Którym nie było dane widzieć przełomu wieków... Mija mnie świat, w którym można spotkać drugą połówkę duszy oraz bezwzględnego wroga. Mija mnie czas, którego nie powstrzymają żadne wskazówki - choćby skręcić je i trzymać w stalowym uścisku. Mówiła do mnie: Tak bardzo się boję. Dlaczego nie mogę już dłużej znieść bólu? Otulałem ją ramieniem. Mogła siedzieć dwie, czasem trzy minuty. - Czy to już noc, czy wciąż jeszcze dzień? - pytała unosząc powieki, spod których w chwili świadomości patrzyły na mnie jej oczy. - To już noc, Mamo... - odpowiadałem przykrywając ją ciepłym kocem. - Żartujesz synku... to niemożliwe. Przecież tak bardzo boję się nocy... Zastrzyk z morfiną koił jej ból. Widziałem jak gasło światło w jej oczach. Jak dłoń osuwała się na kanapę... Delikatnie kładłem ją na boku. Wiedziałem, że w nocy, w każdej chwili nocy, może obudzić mnie jej krzyk. Zapalałem nocną lampkę na stoliku. W pobliżu łóżka. Przypominałem sobie opowieść mojej ciotki: Kiedy Twoja Mama cię urodziła, były kłopoty... pojawił się guzek gdzieś w piersi... Po Twoich narodzinach zaczęła chorować... Minęło ponad dwadzieścia lat zanim choroba powróciła... Czułem, że w moim życiu odrodziła się Jej śmierć. Pamiętam ostatnią kroplę wody, którą podałem do Jej ust łyżeczką. Pamiętam jak kropla spływała gdzieś głęboko, jakby nie mogła zaschnąć w przełyku. Pamiętam dotyk dłoni mojej Mamy. Jak nie miała sił zacisnąć palców... Pamiętam ostatni oddech, w którym zgasło Jej życie. Wszystko pamiętam, Mamo. Wszystko. Pamiętam jak się śmiałaś do łez, jak jedliśmy pyzy z karmelowym sosem i świeże, gorące pączki. Jak opowiadałaś o minionym dniu... Jak komuś wsypałaś sól do kawy zamiast cukru. Jak pojechaliśmy nad jezioro i cieszyliśmy się pluskaniem podpływających do brzegu ryb... Jak rozmawialiśmy przez telefon, gdy mieszkałem zagranicą. Jak kochałaś życie i nigdy się nie poddałaś. Wszystko pamiętam, Mamo. I niczego nie zapomnę. Odpoczywaj w spokoju. Wehikuł czasu Jak wiele jeszcze smutku potrafię unieść? Czy mój smutek jest Twoim? Wsiadłem do wehikułu czasu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Jest zimno i ciemno. Jedyne światło pochodzi z moich oczu. Czyjś głos powiedział, że nie ma już stąd wyjścia. Ani odwrotu. To, co było wcześniej - nie istniało. Wehikuł czasu może przenieść mnie tylko w przyszłość. Nigdy nie odzyskam lat, które mógłbym przeżyć nie wsiadając do niego. Nie odzyskam chwil, w których czułem się szczęśliwy. Ani chwil, w których mógłbym uwierzyć w szczęście. Nie odnajdę słów, których nie zdążyłem zapisać. Ani gestów, które chciałbym uczynić. Nigdy nie spotkam Ciebie, bo mną będzie ktoś zupełnie inny. On utuli Cię w milczącą noc i będzie wsłuchiwać się w szept Twoich ust, w ciepłe głoski słów, które wypowiesz przez sen. Nie rozpozna w nich mojego imienia. Będę dla niego niezrozumiałymi dźwiękami pochodzącymi z najgłębszego zakątka Twojego snu albo nieznanym językiem, w którym przemawiają zakochani; o którym przypomną Ci jedynie opadające na ziemię liście z posmutniałych, jesiennych drzew. Czy mój smutek któregoś dnia zamieni się w śnieżnobiałego gołębia? Czy ptak ze mnie powstały uniesie na swoich skrzydłach moją niemoc i modlitwę o wiarę w drugiego człowieka, której nikt dotąd nie wysłuchał? Samotność Tęsknię za Tobą jak pustelnik za samotnią. I nic już nie wyrwie mnie z tej tęsknoty. Będziesz blisko, bliżej niż można było to przewidzieć. Twoje dłonie będą błądzić po mnie a usta smakować moją skórę. A ja będę tęsknić za słowami, których nigdy nie wypowiesz. Za myślami, których nigdy nie pomyślisz. Powiesz: Będę dla ciebie całym światem. A ja będę myśleć o świecie odległym. O nieuchwytnym locie motyla, którego skrzydełka przypominają Twoje powieki. O tkaniu przestrzeni z nici światła. O muzyce powstającej z oddechu i rytmu napinających się mięśni. O słonogorzkim smaku ust. Zapytasz: Czy teraz jesteś tutaj ze mną? Nie odpowiem. Zamknę oczy i zapadnę w kamienny sen. Oślepienie Zamyśliłam się... Lecz czy potrafię jeszcze rozmawiać z Tobą w myślach? Oślepia mnie słońce Twoich słów. Nie widzę już prawdy ani fałszu. Ani dobra ani zła. Nie rozróżniam barw. Pod osłoną powiek są tylko plamy. Umarłam dla Ciebie i w Tobie. Duch mój jest silniejszy od śmierci, mocniejszy od smutku życia... Zamyśliłam się nad własnym życiem, którego los spoczywał w Twoich rękach. Niczego nie mogę rozpoznać. Muszę opuścić głowę, by spojrzeć, czy ziemia wciąż jest pod moimi nogami. Nie mogę bez końca unosić się w przestworzach. Wąż wijący się u moich stóp przeobraża się w kokon, z którego wybijają się promienie światła. Chciałabym zajrzeć do tego wnętrza, chociaż wiem, że już na zawsze mogę stracić wzrok. Oślepi mnie prawda o człowieku, któremu pozwolono ujrzeć przyszłość. Teraz prócz myśli jest we mnie życiodajny głos. Głos, którego potrafię usłuchać... Żyję dniami, w których budziłeś mnie swoimi słowami. Ciepłym brzmieniem rozlegającym się w słuchawce. Wspominam chwile, gdy byłam gotowa oddać Ci wszystko, co dotąd było mi najdroższe. Mój kruchy świat spoczął w Twoich słowach. Przylgnęłam do Ciebie jak motyl złapany przez deszcz; owad nie mogący odkleić się od zimnej, mokrej szyby. Patrzyłeś na mnie. Blisko. Jakbyś trzymał w dłoniach lupę; magiczne szkło podglądające najdrobniejsze szczegóły mojego życia. Zamyśliłam się... Chciałabym znowu umieć z Tobą rozmawiać. Moje myśli rozproszył wiatr... Pamiętasz baśń o Królowej Śniegu? Tam pękło lustro na tysiąc kawałków, które wpadły w zatokę oka tysiąca ludzi, by skuć lodem ich serca. Moje myśli są lustrem naszych dni, które zamieniły się w popiół ścielący się na pobliskich łąkach. Nie pozbieram go już więcej... Nawet gdybym próbowała, to przeszkodzi mi w tym deszcz - wierny sprzymierzeniec wiatru. Przeszkodzą mi pszczoły, których skrzydełka zostaną przyprószone szarym miodem, dziesiątki owadów, które wesołym brzęczeniem będą wypełniały ciszę... I moje dłonie, które będą ściśnięte w bezsilne pięści. Otwórz mnie Sanktuarium słów, w których nie zalega cisza. Dłonie wznoszące się do ołtarza ciała. Woń ambrowego kadzidła osiadająca na włosach. Morska fala, wznosząca się i opadająca na piaszczysty brzeg. Wydmy rozgorzałe słońcem. Pokrzykiwania mew zastygających w powietrzu. Dotyk światła rozczepiony przez rzęsy. Źrenice życia. Kurtyny powiek. Chciałabym, żebyś mnie otworzył. Żebyś rozerwał te kleszcze, tę sieć pajęczą w mojej głowie, w moim ciele, to co ucieka nawet ode mnie samej. Nazwij mnie i przyoblecz sobą. Pisz moim ciałem wiersze. Mów! Chociaż przez chwilę chcę czuć, że ktoś mnie sobą wypełnia. Że zamiast wiatru są Twoje usta. Zamknij mnie w dłoni. Upij pocałunkiem do nieprzytomności. Chcę obudzić się złamana. Stać się twoim dotykiem. I wiedzieć, że wylałam swój ból, tęsknotę, porwane fotografie. Chcę obudzić się i czuć, że tej nocy nie byłam pojedyncza. Że mój cień się rozdwoił. Otworzę Cię któregoś dnia. Przesłonię przeszłość, spalę fotografie. Twoją skórę naznaczę tatuażem mojego ciała. I w cierniu Twojego bólu głęboko się zanurzę. Wyrwę korzenie chwastów cykuty codzienności, by Twój sen stał się morskim przypływem i pełnią księżyca. Języki ognia trawią moją skórę a woda chlusta w ogorzałą twarz. Zostałem przypisany Tobie, znaczysz mój los palcem; hieroglifem zapisanym w powietrzu. Wino Winnice Beaujolais o zachodzie słońca. Jest niebo bursztynowe i bursztynowe szczepy winne. Jest też bursztynowa mgła unosząca się delikatnie na zboczach i nad pobliskimi łąkami. I jeszcze wino, w barwach szkarłatu przeradzającego się w ciemną, karminową czerwień, w której zastygło uwięzione światło. I piję to wino. Smakuję ustami, językiem, dotykam nim podniebienia. Wino pulsuje we mnie. Uderza do głowy, przyspiesza rytm serca i wzmacnia krążenie. In vino veritas... Chciałbym, abyś skosztowała tej winnej prawdy. Ze mną. Pasek autostrady zdaje się nie mieć końca. Wracam do domu mając poczucie, że nikt na mnie nie czeka. Nie śpieszę się, chociaż chcę uciec przed deszczem. Czytam kolejne tablice informujące o mijanych kilometrach i trzypasmowych korkach. Tankuję paliwo, płacę kasjerce, której oczy mówią: Zabierz mnie stąd, wyrwij z tego miejsca... Czytam nagłówki gazet w języku, którego nie znam. Zjadam kolejną porcję smakowitego cholesterolu. A potem wdycham dym papierosów siedzących obok nastolatków, których głośny śmiech rozsadza mi czaszkę. Nie czuję smutku. Staram się zrozumieć grę słów, która zewsząd do mnie dobiega. Wielojęzyczny tłum brzmi jak brzęczenie pszczół zlatujących się do kawy słodzonej miodem. Mój wzrok napotyka na wiele spojrzeń. Czuję, że jedno z nich pozostaje na mnie trochę dłużej. Ma dwadzieścia pięć, może dwadzieścia siedem lat. Czarne, proste, opadające na ramiona włosy. Pije kawę i je sandwicza. Spogląda na mnie z zaciekawieniem. Uśmiecha się delikatnie. Wytrzymuje moje spojrzenie. Po chwili kiwa zapraszająco głową i wskazuje dłonią puste krzesło przy jej stoliku. Przysiadam się. Siadam na przeciw. Rozmawiamy ze sobą, ale w różnych językach. Wskazuję na filiżankę kawy. Ona pokazuje na cukier. Rozmawiamy ze sobą gestami. Śmiejemy się serdecznie. Takie przypadkowe-nieprzypadkowe spotkanie. Niemka i Polak. Za chwilę wrócimy do swoich miejsc w życiu. Teraz tworzymy jakiś bliżej nieokreślony świat. Zamknięty w tej chwili właśnie. W garści cukru. Pod powieką oka. Jesteśmy przestrzenią. Jej fragmentem. Przeszłością, o której nie będziemy pamiętać miesiąc później. Kiedy znowu siedzę za kierownicą, przypominam sobie kolację sprzed paru lat. Jedliśmy Salade César i piliśmy białe, francuskie wino. A potem jakieś czerwone, portugalskie. Z każdym wypijanym kieliszkiem rosły w nas słowa. Czasem język mylił poszczególne sylaby i wychodziły z tego zabawne skojarzenia. Pamiętam jak sięśmiałaś i patrzyłaśna mnie przymrużając oczy. Jak wysunęłaś dłoń w moim kierunku a palcami chciałaś schwytaćświatło palącej sięświecy. Pamiętam blask Twoich oczu i chwile milczenia, gdy wpatrywaliśmy się w siebie. Bez zachłanności, ale z pożądaniem przejścia przez kolejne drzwi bliskości. Pamiętam jak wstałaś i obróciłaś się do mnie plecami; tę bursztynową toń otaczającą Cię w drgających płomieniach zatrzymującego się dla nas czasu. Byliśmy wstęgą Möbiusa. Jednostronną, bezbrzeżną powierzchnią, na której zagościło światło dnia i mrok nocy. I przypominam sobie list, który do mnie napisałaś nazajutrz, na mojej maszynie do pisania: "Powinnam zniknąć z Twojego życia. Po prostu zniknąć. Przestać istnieć. Pozwolić innym cieszyć się szczęściem, którego sama nigdy z Tobą nie zaznam. Szczęściem, które jest przyczyną mojego poczucia jego braku. Wiesz, jest we mnie samotność przychodząca w najmniej spodziewanych chwilach. Jak zaraza, dżuma, z której nie można się wyleczyć. Jestem na jakimś spotkaniu. Wokół trzydzieści osób. Mówię coś. I nagle, gdy napotykam czyjeś spojrzenie - to się staje. Myślę sobie: oni zaraz pójdą, niektórych nigdy już więcej nie spotkam. Patrzą na mnie. O niczym nie wiedzą. Nikt niczego się nie domyśla. Nie potrafię czekać za Tobą. Jeśli moje życie ma składać się tylko z czekania i tęsknoty, to czy wystarczą one, by płuca wciąż mogły oddychać a serce tłoczyć krew? Jestem niepotrzebnie wyśnionym przez Ciebie snem. Nieodebraną przesyłką na poczcie. Źle zaadresowanym listem. Niepotrzebnie przeczytanym Słowem. Jestem złamaną Obietnicą. Czekiem bez pokrycia." * *Niepotrzebne skreślić. Olśnienie Każdy doznaje w swoim życiu olśnienia. Jest to jakiś punkt zwrotny w jego istnieniu. Przebudzenie, niepowstrzymana chęć pokazania światu własnego Ja. Zupełnie jak czyjś głos albo echo przeszłości; jak dźwięk, który gwałtownie wyrywa z rannego snu i każe wstawać o świcie. Ona powie nagle: Zapomniałam już, że tak można, zapomniałam jak to jest, słyszę Twoje słowa, które wypełniają moje myśli. Wypowiadasz słowa, które nie zdążyły się jeszcze znaleźć na moich ustach. Wypowiadasz moje myśli. On zda sobie sprawę, że nic w jego życiu dotąd się nie liczyło, że nie zależy mu na tym jak wygląda ona, że liczy się wyłącznie jej obecność. Obydwoje będą odczuwać niepewność wywołującą ból w żołądku, niepewność nie pozwalającą przełknąć koniecznego do życia pokarmu. Będzie tęcza słów. I rodzące się z nich Ś w i a t ł o. Nastanie też lepka ciemność i cisza, które wypełnią ich wspólny oddech. On powie jej: Jesteś Tą, na którą czekałem. To za Tobą tęsknię, chociaż nigdy do końca cię nie poznam. Nie będzie nam dane przejrzeć się w źrenicach głębokich jak wysuszona od lat studnia pragnąca wody. Ona odpowie: Czas przestał się liczyć. Słowo, które wypowiadasz pozostanie ze mną. Boję się myśli, że Ty jesteś właśnie Tym. I boję się, że powiem: Nie jesteś tym, kim mógłbyś być. On powie: Czytam z Ciebie jak z otwartej księgi, chociaż jej stronice zostały zapisane w nieznanym mi języku. Wyczuwam go podświadomie i używam słów, które nabierają dla mnie nowego sensu. W kolejne wersy i strofy zaklinam moje nieistnienie. Mój niebyt w Tobie i pustelniczą ciszę. Strażnik duszy Strażniku duszy, uchroń nas przed błędami ciała, Pozwól oczom widzieć ścieżki jasne i proste, Usłyszeć trzy takty śmierci zanim poprosi nas do tańca. Oddal od nas wszystkich, którym życie jest obojętne, W których lotem spłoszonego ptaka wygasły uczucia. Oddal od tych, którzy wypijają z nas soki życia i trawią jak ogień. Ocal w nas Słowo bez piętna kłamliwych znaczeń, Uchroń myśli przed zapomnieniem i pustką, co wybrzmiewa echem. Strażniku duszy, zachowaj nasz ogród przed chwastami obłudy, Uchroń przed trucizną niespełnionych obietnic. I chroń nasz Czas, By nie nadeszła jeszcze nasza Godzina Śmierci. Na chwilę przed... Na chwilę przed zamyka oczy. Las. Słupy ognia. Pochodnie drzew. I ten dźwięk, jakby falowały targane wiatrem prześcieradła. Na chwilę przed spokojnie oddycha. Już wie, że nic prócz myśli nie może zagłuszyć wewnętrznego głosu; wołania rozlegającego się od wielu lat. Wie, że każde wypowiedziane słowo będzie jedynie suchą gałązką uginającą się pod ciężarem upadającego drzewa; popiołem ścielącym się na dłoniach. Świt. Zimna rosa na nagich stopach. Ociężałe pajęczyny lepiące się do twarzy. Niebieskie Dni ... Miniatury o Miłości, Aniołach i Śmierci - Tomasz Jakubiak Wiersze o AniołachKolorowe AniołySą na świecie Anioły zielone;One patrzą na mnie ciekawiei w pośpiechu płoszą motyle,kiedy biegam boso po za oknem wciąż pada i pada,krople deszczu kapią jak łezki,wtedy leci do mnie z pomocąprosto z nieba - Anioł gdy zasnę, Aniołytańczą taniec wesołyi na fletach grają do rana;Moje prośby i smutki,nawet pacierz za krótkizostawiają przed tronem na sercu mi ciężko i płaczę,biały Anioł smutki rozumiei otula swymi skrzydłamii pociesza mnie tak, jak wesołe Anioły różowekiedy piję sok malinowy,wysyłają do mnie całuski,sto pomysłów sypią do dziecko jest grzeczne od rana,złoty Anioł - czy uwierzycie? -złotym piórem dobre uczynkizapisuje w białym zeszycie!Kolorowe Anioły skrzydlateprosto z nieba niosą nam dary,bezszelestne i niewidzialne -ale bez nich świat byłby szary... Beata Kołodziej Pieśń o świętych aniołachCiebie, Boże, uwielbiamy,Wznosząc modły z tych padołów,Gdy wspaniałość podziwiamyTwoich świętych ArchaniołówOto Michał w walce mężny,Co z okrzykiem "Któż nad Boga?"Idzie śmiało w bój orężnyPiekielnego pobić posyłasz GabrielaDo Maryi z tą nowiną,Że porodzi Zbawiciela,Który ludziom nie da Ojcze, Tobie chwałaI należne dziękczynienie,Że posyłasz nam Rafała,By niósł chorym Chryste, Zbawco drogi,Dopomagaj nam w potrzebie,Prowadź lud Twój w niebios progi,Gdzie Anieli wielbią Ty, Duchu Przenajświętszy,Zlewaj na nas łaski z góry,Gdzie Cię wiecznie w blaskach tęczyArchanielskie wielbią chóry!Pieśń autorstwa ks. Stanisława Ziemiańskiego SJANIOŁNa drodzedonikądSpotkałem dokąd zmierzam?Nie potrafiłem wali jak przed jeszcze zapytał dokąd zmierzam?Usta cicho wyszeptały...Zgubiłem się w labiryncie mej duszy ciepłym spojrzeniem,Rzekł cicho...Z labiryntu, jest tylko jedno - pamiętaj...Chcąc go opuścić..?Zrób czasami przystanek -Przystanek na modlitwę -Na modlitwę i zastanowienie się -Zastanowienie się nad labiryntem zasypiam, to Ty nie śpisz wcale- pilnujesz czujnie, czy równo oddycham,czy serce jak zegar będzie biło daleji czy noc dokoła jest dobra i cicha...Pilnujesz skarbu życia,co jest we mnie jak płomyk -by śmierć go nie zdmuchnęłanagle, po kryjomu...Żeby spać spokojnie mogły całe domy -czuwają z Tobą Anioły, nieznane choć gasną latarniei lampki czujników -nie gasną Twoje oczy, Stróżu i Strażniku!Tyle już złego mogło mi się zdarzyć,lecz mnie ominęło -DZIĘKI TWOJEJ STRAŻY!"Anioły bez skrzydeł"Nie wydaje Ci się byś wierzyłufajwielokrotniespotkaj przeznaczenie i potraktuj je z cierpkim rozczarowaniembądź gorzki bo słodkim się osładzaza bardzood grubych kartek zawraca się w głowieod grubych istot stroni światw wielości jest niejasnośćpomimo to wierzęa w środku mnie wzrasta niezrozumieniepojawiłeś się w świetle baruto nieboto połyskuje aniołwiele o Tobie wiemmimo że w niebie egzystujeszpopołudniamiwieczorami jesteś w piekleczasem się mijamy na schodachwieczorami jest wzrok zaćmionyi biblia wertuje kartki na wietrzeza drzwiamiZamknęłam klucz szczelnie przed Tobąw moim piekle niepokoi mnie szczęściemógłbyś być jego namiastkąboję się jednak opuścić płomieńwęgle się w rubrykachmodlę się do Bogawiem, żeniektóre anioły kłamiąi świat kłamieJestem tylko Twoim skrzydłemTy odleciszjeśli odlecisz to zabierz mniez Sobąbądźtylkotylko żeanioły nie latajązostań i chodźmy tylkonie latajmy to ludzkieanielskie zostawmy aniołomSylwia LatanikCzemu zamykasz drzwi za sobą...Czemu zamykasz drzwi za sobąTak szybko żeby nikt nie zdążyłWejść do mieszkania razem z tobąZa oknem przecież Anioł krążySłuchaj naprawdę to Twój AniołWięc po co ma na deszczu czekaćOn z nieba na to jest posłanyBy czuwał wiernie przy człowiekuTakie jest nad nim prawo bożeŻe żyć bez ciebie nie możeW szyby puka skrzydłamiPuść go — niech żyje z namiCzego za sobą drzwi zamykaszCzy boisz się przeciągu?Niech wiatr zahuczy jak muzykaI w niebo nas pociągnieErnest BryllAnielskie chóryAnielskie śpiewają chóryW gwiaździstym błękitów morzu,Wśród nocnej ciszy, przy łożuSennej tej biednej ziemi,Co wiecznie w świeżej żałobieJak matka płacze na grobieZa dziećmi ludziom, co dysząW codziennym a krwawym trudzie,Lecz biedni, zmęczeni ludziePieśni nie tylko ci, którzy tonąW wielkiej miłości pragnieniu,Ci słyszą w serc swoich drżeniuTę pieśń natchnioną!Adam Asnyk "Aniołowie nasi..."Ich głos jest jak strumień leśnyDelikatnie śpiewa pieśniKtóre tylko w głębi ciszySerce, a nie ucho słyszyDotyk dłoni- powiew wiatruDelikatnie muska ramięAby przebyć bez upadkuDrogę, co przed nami stanieZa dnia wciąż przy naszym bokuW nocy siedzą u wezgłowiaNiestrudzeni, niewidoczniLiczą wypaplane słowaWypaplane, wykrzyczaneTe bolesne i te słodkiePrzebierają jak mak z grochemProsząc Boga tysiąckrotnieBy ich podopiecznych błędyW wielkim swoim zmiłowaniuZłożył w niepamięci czasuJak my głowę na posłaniuA gdy w słońcu świat się budziAby pędzić poprzez życieOni kroczą znów do ludziRozwijając skrzydła skrycieAgnieszka LisowskaAnioły są miłością zesłaną z niebaAnioły są takie piękneciche..nietknięte..kiedy jesteś małyotaczają Cię ze wszystkich można bez nich żyćnawet, gdy w nie nie wierzysz,one są przy Tobie zawszejak wiatr..Pewnego dnia, wszystko się zmieniai nawet nie wiesz kiedynajważniejszy Anioł prowadzi Cię ku niebu..To istota,która zawsze jest przy Tobie gdy śpisz..otacza Cię swoimi skrzydłamipełnymi czułości i troskliwości,ociera ukradkiem łzę,gdy o niej zapomnisz..nie pozwala Cię skrzywdzić,chce pokazać Ci świat,chociaż Ty tak strasznie się przed tym bronisz,pragnie Twojego szczęścia..To Twój Anioł..To miłość.. wieAnioły do mnie wysyłajAnioły do mnie wysyłajTylko anioły do mnie wysyłajpiękne pierzaste i zadbaneNiech latają ponad mnąjak złotoskrzydłe motyleNiech latają nade mnąniech mi cudne nuty grająWysyłaj do mnie aniołyniech mi w duszy śpiewająAnioły do mnie wysyłajniech mi cudne nuty grająWysyłaj do mnie aniołyniech mi w duszy śpiewająTylko anioły do mnie wysyłajbędę gotował im obiadydo przyjaciół zabiorępo ścieżkach swoich oprowadzęAnioły do mnie wysyłajpiękne pierzaste i zadbaneWysyłaj do mnie aniołyzłotoskrzydłe pięknościAnioły do mnie wysyłajpiękne pierzaste i zadbaneWysyłaj do mnie aniołyzłotoskrzydłe pięknościAnioły do mnie wysyłajzrób im kanapki na drogęWysyłaj do mnie aniołyanielskie pięknościAnioły do mnie wysyłajzrób im kanapki na drogęWysyłaj do mnie aniołyanielskie Ci się przyśnią aniołkiNiech Ci się przyśnią aniołki...Urwisy, wścibskie wesołki,pyzate jak pyza z dziurką,przykryte jedwabną Ci się przyśnią aniołki...Pofikaj z nimi fikołki,tylko nie szalej do rana,bo będziesz znów niewyspana!.Niech Ci się przyśnią aniołki...Zostawiam wam dwa tobołki:w pierwszym - sześćdziesiąt kanapek,w drugim - świąteczny Ci się przyśnią jak wczoraj...Modlitwą gości przywołaj...Daj buzi na że nic ci się nie stanie!/Małgorzata Nawrocka/Anioł PańskiNa Anioł Pański biją dzwony,niech będzie Maria pozdrowiona,niech będzie Chrystus pozdrowiony...Na Anioł Pański biją dzwony,w niebiosach kędyś głos ich kona...W wieczornym mroku, we mgle szarej,idzie przez łąki i moczary,po trzęsawiskach i rozłogach,po zapomnianych dawno drogach,zaduma polna, Osmętnica...Idzie po polach, smutek sieje,jako szron biały do księżyca...Na wód topiele i rozchwieje,na omroczone, śpiące gaje,cień, zasępienie od niej wieje,włóczą się za nią żal, tęsknica...Hen, na cmentarzu ciemnym staje,na grób dziewczyny młodej siada,w świat się od grobu patrzy blada...Na Anioł Pański biją dzwony,niech będzie Maria pozdrowiona,niech będzie Chrystus pozdrowiony...Na Anioł Pański biją dzwony,w niebiosach kędyś głos ich kona...Na wodę ciche cienie schodzą,tumany się po wydmach wodzą,a rzeka szemrze, płynie w mrokach,płynie i płynie coraz dalej...A coś w niej wzdycha, coś zawodzi,coś się w niej skarży, coś tak żali...Płynie i płynie, aż gdzieś ginie,.traci się w górach i w obłokach,i już nie wraca nigdy fala,co taka smutna stąd odchodzi,przepada kędyś w mórz głębiniei już nie wraca nigdy z dala...Na Anioł Pański biją dzwony,niech będzie Maria pozdrowiona,niech będzie Chrystus pozdrowiony...Na Anioł Pański biją dzwony,w niebiosach kędyś głos ich kona...Szare się dymy wolno wlekąnad ciemne dachy, kryte słomą -wleką się, snują gdzieś daleko,zawisną chwilę nieruchomoi giną w pustym gdzieś przestworzu...Może za rzeczną płynąc faląpolecą kędyś aż ku morzu...A mrok się rozpościera daląi coraz szerzej idzie, szerzej,i coraz cięższy, gęstszy leży,zatopił lasy, zalał góry,pochłonął ziemię do rubieży,na niebie oparł się ponury...Na Anioł Pański biją dzwony,niech będzie Maria pozdrowiona,niech będzie Chrystus pozdrowiony...Na Anioł Pański biją dzwony,w niebiosach kędyś głos ich kona...Idzie samotna dusza polem,idzie ze swoim złem i bólem,po zbożnym łanie i po lesie,wszędy zło swoje, swój ból niesiei swoją dolę klnie tułacza,i swoje losy klnie straszliwe,z ogromną skargą i rozpacząprzez zasępioną idzie niwę...Idzie jak widmo potępione,gwiżdże koło niej wiatr i tańczy -w którą się kolwiek zwróci stronę,wszędzie gościniec jej wygnańczy -nigdzie tu miejsca nie ma dla niej,nie ma spoczynku ni przystani...Idzie przez pola umęczona,łamiąc nad głową swą ramiona...Na Anioł Pański biją dzwony,niech będzie Maria pozdrowiona,niech będzie Chrystus pozdrowiony...Rozmowa z AniołemAniele mój powiedz,Czy możesz schowaćMnie w ramionach?A w skrzydłach swychOsuszyć znów moje łzyNiewiele powiem CiCzujesz samW niebiosach łatwiej jest trwaćoddychać niebemTam zabierz nas...Aniele mójTy przecież mnie jedną maszI mnie ochronisz za grzechyNiech życie ukaże mnieTy przy mnie zawsze bądźChociaż wiem, me niebo daleko jestWięc nie wpuszczą jeszcze mnieJeszcze nie...W ciemną noc modlitwy krzykZostałeś tylko TyI deszcz na twarzy mejW ciemną noc nie wierzę jużChoć trzepot skrzydeł znówDo snu kołysze mnieAniele mójCzasem nie wierzę w CiebieW samą siebie też wiary brakZraniłam wiele sercLecz nie opuszczaj mnieCzuję strach, że to nie ostatni razPopłynie czyjaś łza, gorzka łza...W ciemną noc modlitwy krzykZostałeś tylko TyI deszcz na twarzy mejW ciemną noc nie wierzę jużChoć trzepot skrzydeł znówDo snu kołysze FemmeAnioł przebudzeniaJakie to szczęścieobudzić sięi zobaczyć Anioławysłannika Bogaświadka Jegoobecności/Ks. Jan Twardowski/ Stróż?Bóg posłał anioła, żeby mnie pilnowałz wiecznym piórem pod skrzydłem i w zielonej czapcea ja go wziąłem za chłopca do posługby parzył mi herbatę i przynosił kapcieZ anielską cierpliwością zabrał się do pracystrzegł, chronił, bronił i na zimne dmuchała ja, dumny z siebie, nie myślałem wcależe to nie on mnie, a ja jego powinienem słuchać.../Ks. Tomasz Opaliński/Anioł marzycielAnioł codziennie marzył,Chciał poczuć wiatr na twarzy,A przed oczami strach...Przez chwile wolnym być,Docenić ludzi świat,Odpłynąć w dół...zostawić list...Ktoś tak mocno ranił go...aż do krwi,Coraz bliżej było dno,Na cztery spusty zamknął drzwi...Zostawił list...By odpłynąć w dachWysoki tak...Dotykać chciał chmur,Z oddali widzieć klatki mur...Jedwabny szal owinął snyPrzez chwile wolnym był...Nie zatrzymany łagodnie spadłUpadłym Aniołem się twarzy swej poczuł wiatr,I strach ciało gnał...Anioł codziennie marzył,I pragnienie się jest już na wieki nieprzytomny,Lecz przez chwile był wolny...Czasem Anioły...Czasem anioły nie są pokryte światłemCzasem anioły nie maja wcale racjiCzasem anioły nie maja nawet skrzydełAle nic nie może równać się z miłością która przynosząMój Mały Anioł nie jest wcale wysokiMój mały anioł nie powiedział mi nawet słowaAle nie ma nic podobnego do dźwięku jaki słyszęKiedy mój Mały Anioł krząta się gdzieś w pobliżuKiedy mój Mały Anioł jest obok mnieCzuje ze mogę latać... i opuszczam ziemieWszystko co słyszę to bijące skrzydłaPłacz dzieci... ale nic poza tymMój Mały Anioł pomaga cały dzieńAle gdy jest w mych ramionach nie ma żadnej siłyNa nic jego delikatne wołanie i złote włosyNie może czynić cudów ale nic to..Mój Mały Anioł nie umie chodzić i mówićAle czas szybko upływa...Mój Mały Anioł nie będzie mały już wkrótceAle na pewno nigdy nie aniołemAnioły są ludźmi niosącymi gdzie są, robi się jasno i są ludźmi, którym dano w rajurodzaj pierwotnej pomagają stanąć na nogi ludziom załamanymi w niewidzialny sposób utrzymują równowagę w nich trochę tajemnicęniezgłębionej dobroci, która pragnie cię ludziach tych czuję, jak przychodzi do mnie Bógze swoją czułością i rozważną problem. Utknąłeś w gdzieś ktoś za pomocą niewidzialnej antenyotrzymuje sugestię, coś w rodzaju nakazu,by do ciebie przyjść i ci pomóc,pchnąć cię naprzód lub cię pocieszyć."Jesteś aniołem"- mówisz do mężczyzny czy znów widzisz światło, minęła anioły nie zjawiają się na zawołanie czy za przychodzą zupełnie nieoczekiwanie, wskazują drogę,rozwiązują problem i znikają, nie czekając na jeszcze na świecie anioły, ale jest ich za panuje jeszcze tyle ciemności i szuka aniołów pośród współczesnych wielu już go nie dostrzega, już nie antena już nie odbiera i już nie jesteś aniołem, a w twoim otoczeniujest dosyć ludzi, dla których możesz być aniołem./Phil Bosmans/ Dwa aniołyDwa anioły spotkały się w locie,Ponad ziemia, wśród błękitnych mórzJeden płynął w purpurze i zlocieMiał wejrzenie jakby rannych zórz,Drugi w czarnych aksamitach tonął,Łez brylantem świecił jego wzrok -A na głowie wieniec z gwiazd mu płonąłI rozjaśniał nieskończony mrok"Wracam z ziemi - rzeki pierwszy z aniołów -Gdziem w ogrodzie życia kwiaty siał,Rozdmuchiwał płomienie z popiołówI przyśpieszał nowy rozkwit ciałTam widziałem, w ciemnej nieszczęść nocy,Dwóch seic czystych krwawy z losem bój,Dwojga istot gorzki ból sierocy,Ich samotny, ciężki życia znójWięc zbliżyłem dwie niedole z sobąI miłości owiałem je tchemA z dwóch smutków nad dawną żałobaSzczęście rajskim wykwitnęło snem!"Ja - rzekł drugi w gwiaździstej kolonie -Wracam także z owych ziemskich pól,Gdzie na chorych sercach kładłem dłonie...I na zawsze koiłem ich spotkałem, pomiędzy innymi,Jedną dusze szlachetna, bez plam -i kochałem tego syna ziemi,Co pięknością dorównywał dojrzałem, że w żywota męceZaczął oliwiąc się... rdzy dostrzegłem ślad,i strwożony, wyciągnąłem ręce,By, padając, nie poplamił miłością prowadzony czystą,Jak najciszej zbliżyłem się doń...Zarzuciłem zasłonę gwiaździstą...I na sercu położyłem mych objęciach on teraz bezpieczny,Bo już władzy nie ma nad nim czas -I zostanie w swej piękności wiecznej,Nie dotknięty żadna, z ziemskich skaz"./Asnyk Adam /Anioł Mój...Przyszedł do mniePrzyszedł nocąByło tak cicho i ciemnoTak bardzo dokładnie słyszałam każde słowo wyszeptane z jego ustWzrok miał tak zimny i smutnyMówił: jestem Twoim AniołemNie wierzyłam....Zabijasz mnie - ledwo wyszeptałTwoja każda zła myśl, każda łzaTo pióro wyrwane z moich skrzydeł, których od tak dawna nie mogę rozwinąćNie zabijaj mnie proszę..Spojrzałam mu głęboko w oczy mówiąc: PrzepraszamPodeszłam do Niego i przytuliłamA z oczu mych zaczęły lecieć łzyŁzy szczęścia, że jest, że czuję jego materialną obecnośćUwierzyłam...A wtedy On rozłożył skrzydłaPowiedział: dziękuję i odleciał.......Wzniesiesz mnie do nieba bramSkrzydłami otulisz, ukoiszZagoisz rany, wyciszysz myśliGdy serce znowu zaboliWiem, że jesteś zawsze przy mnieI będziesz po kres życiaZnasz mnie lepiej niż ja samaNie mam przed Tobą nic do ukryciaMój drogi stróżu i opiekunieChciałabym Cię zobaczyć, poczućTy jeden mógłbyś mnie nauczyćMiłości, pięknych tych uczućKażdy niech ma Anioła StróżaNie będzie tak wtedy samotnyNiech kroczy prostą ścieżką życiaI raju niech będzie godny .Anioły bieszczadzkie Anioły są takie ciche zwłaszcza te w Bieszczadach,gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadaszNajwyżej na ucho ci powie, gdy będzie w dobrym humorze,że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej są całe zielone zwłaszcza te w Bieszczadachłatwo w trawie się kryją i w opuszczonych zielone grają ukradkiem, nawet karty mają zielonezielone mają pojęcie, a nawet zielony bieszczadzkie, bieszczadzkie aniołydużo w was radości i dobrej anioły, anioły bieszczadzkie,gdy skrzydłem cię dotkną, już jesteś ich są całkiem samotne zwłaszcza te w Bieszczadachw kapliczkach zimą drzemią, choć może im nie taki anioł samotny zapomni, dokąd ma lecieći wtedy całe Bieszczady mają szaloną są wiecznie ulotne zwłaszcza te w też czasami nosi po ich anielskich nam przyzwalają i skrzydłem wskazują drogęi wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki cieniu Twoich rąk ukryj proszę mnie...Gdy boję się ,gdy wokół mrok,bądź światłem bądź nadziei dniemWszystkim o czym śnie,głosem w sercu mymJak ręka która trzyma mnieNad brzegiem mocy brzegiem dni...Bądź jak skrzydła dwa kiedy braknie sił...Chwyć mnie i nieś niech niebo bliżej będzieTak bardzo chce w ramionach skryć się TwychAniele mój...Aniele....Gwiezdny deszcz AniołaCzasem, gdy anioły płaczą,Na świat deszcz gwiazd spada,Swoją pieśń tułaczą,Snują po pustych sadach...Anioł ma duszę anielską,Też tęskni, kocha i czuje,I na wędrówkę ziemską,Choć raz przylatuje...Czasem zmieniają swą postać,W pąk róży, czy śpiew ptaka,Chciałyby tak pozostać,Lecz muszą zawsze wracać...Czasem cząstkę zostawią duszy doskonałejCzasem nawet i serce,Jak skrawek sukni swej białej,Czy pióro na Twej ścieżce...I chciałyby po trochu,Ziemskich bytów i łez,Podniebnych wolnych lotówJak złoty gwiezdny deszcz...Do domu Ojca"Przyszedł do mnie Anioł i powiedział,że zwolniło się miejsce w niebie."Ja chwyciłam jego dłoń..Wzniosłam się ku górze..Spojrzałam na ziemię..Ostatni raz..Powiedziałam tylko"Przepraszam"..Pomyślałam "Nareszcie"..I odleciałam do Domu Ojca..MÓJ ANIELE STRÓŻUMój Aniele, stróżu skrzydlaty, przyjacielu...Człowiek nie ma w życiu aż tak prawdziwych przyjaciół z serca całego i ze łzą w oku,proszę Cię, o mój świetlisty, złotowłosy,-stań przy moim co rani i boli,podaj dłoń pomocną w biedzie i niedoli..Wejdź, witam Cię radośnie, pod dach domu mego,ochraniaj, osłaniaj nas od wszystkiego nas w wierze do Boga naszego,wlej w serca nasze z kielicha wielkiego,złotego - tyle radości, pokoju, miłości,by starczyło dla nas i dla naszych miłych gości....Anielska DuszaPtak anielskie ma pióra,Anielskimi skrzydłami zlata,Po anielsku błądzi w ptak być królem mają też motyle,Lecz nie w nich się jawi anielskość w świętym pyle,Święty ich aksamit, święta niezwykłość ich uroku?Ile wdzięku znajdziesz w kwiatach?Tam szukając, jak w amoku,Anielski odkryjesz świętość! Ile piękna. Lecz...Co z człowiekiem? W nim co dojrzeć tak! Jest jedna rzecz!Człowiek... Człowiek ma anielską duszę!AniołCzemu leciał tak nisko ten anioł, ten duchSięgający piersiami skoszonego siana?Wiatr rozgarniał mu skrzydeł świeżący się puch,A od kurzu miał ciemne jak Murzyn kolana...Włos jego - hartowana w niekochaniu miedź!Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem!Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć,Kiedy lecąc sam siebie przemilczał swym ciałem...Możem zbyt go zobaczył lub uwierzył zbyt,Bo w niechętnej zadumie przystanął w pół drogi...I znów w oczach mu błysnął nieczytelny świt,Gdy do lotu pierś tężył i prostował jeszcze mu ziębła na wargach, a onJuż piętrami swych skrzydeł ku niebu się wzbieliłI ogarom ciała oddał bezmiarom na strwon,A jam się do niebiosów wówczas onieśmielił...Odtąd, gdy wchodzę z tobą w umówiony park,Gdzie światła księżycowe do stóp nam się łaszą -W twych wargach szukam jego przemilczanych wargI nie wiem, co się dzieje z tą miłością naszą?...Bolesław Leśmian "Niekiedy tak bardzo pragniemyStać się aniołami,Ze całkiem zapominamy o tym,By być dobrymi ludźmi."Św. Franciszek SalezyRobota Anioła StróżaGonił cię mój anioł stróż po świecie, o mój Drogi,biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,pachniał jak wytężone białe nikotiany...Siedzący noc całą przy tobie na warciekrzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,-zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnegozawiódł przemocą do mego pokoju,gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,jak to się zdarza czasami. -Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,zatańczył w triumfie jakiś taniec boski -potem twarz zakrył szatą srebrnobiałą,zamyślił się pełen troski -i jęknął z przerażenie nad tym, co się stało. nad tym, co się stało. Maria Pawlikowska - JasnorzewskaO aniołachOdjęto wam szaty białe,Skrzydła i nawet istnienie,Ja jednak wierzę wam, gdzie na lewą stronę odwrócony świat,Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,Spacerujecie oglądając prawdomówne wasz postój tutaj,Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,W melodii powtarzanej przez ptaka,Albo w zapachu jabłek pod wieczórKiedy światło zaczaruje że ktoś was wymyśliłAle nie przekonuje mnie ludzie wymyślili także samych - ten jest chyba dowodem,Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),Przepasanych ten głos nieraz we śnieI, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcejNakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:zaraz dzieńjeszcze jedenzrób co MiłoszAniołowieBywają ognie - podobne do ciszy,Co na przechodnia w zaroślach czatuje...Takich się ogniów nie widzi, lecz słyszy -Nawet nie słyszy, lecz raczej im w piersi wonieją, jak róż -Lecz mi nie wolno korzystać z róż mocy,Ni czarów własnych nadużyć po nocy,Ni łkać, ni wątpić, ni konać w lazurze!Nie wolno modlitw gałązki jedynej,Niesionej Bogu ku czoła ozdobie,Przyłamać stopą - lub przyśnić się tobieW postaci nagiej, zuchwałej dziewczynie!...Więc próżno patrzą w słoneczność dokolną,Bo im ni kochać, ni szaleć nie oni właśnie najtrwalej, najdzielniejMogliby kochać - -od nocy do świtu -Podobni mewom w zatokach błękitu,Tym od nich różni, że tak to właśnie zmyśliliby krociePieszczot zawiłych, nieznanych na ziemi,I niestrudzeni byliby w pieszczocie,I niestrudzeni - i wielcy - i niemi!Bo dla nich tylko, zaprawdę, że dla nichPrzyjdzie ta miłość, co światy ogarnie!Jam śledził w niebie poloty ich sarnieI lęk błękitny w ich źrenicach łanich!Jam słyszał nieraz, że szemrzą jak płomień,Skrzydłem, utkanym z tęcz i oszołomień!Znojni miłosnych zachceń tajemnicą,Jednako zemdleć potrafią w pogoniI za rycerzem, co kocha się w broni,I za bezbronną na kwiatach i żywi, zbożni i występni,Niezwyciężeni - i ów, który ginie -Są ich miłości zarówno dostępni,Jak szczyty górskie i kwiaty w dolinie!Nie ujdzie motyl, ni pszczoła, ni szerszeńIch oczom chciwym, gdzie błękitna bacznośćZmienia tęsknotębezbrzeż i cudaczność,Skapiąc jej wszelkich granic i zawierszeń!Bo nie zna granic ich żądzy przewina,Prócz tej, gdzie nagłe szczęście się zaczyna...Bolesław LeśmianProśbaO mój Aniele, ty rękęDaj!Przez łzy i mękę,Przez ciemny kraj,Do jasnych źródeł ty mnie doprowadź;Racz się zlitować!Serce me zwiędło jak marnyLiść;Wśród nocy czarnejNie wiem, gdzie iść,I po przepaściach muszę nocować:Więc ty mnie com ukochał, com tyleCzcił,Zdeptane w pylePadło bez sił;Rozpacz i hańbę widząc po drodze,Stanąłem w zbrodni zwycięskiSzał,Widziałem klęskiDuchów i ciał;Więc obłąkany boleścią chodzęWe łzach i nie wiem teraz, w co wierzyćMam,Jak dzień mój przeżyćW ciemności, sam;Nie wiem, czy zdołam wytrwać niezłomnie:Więc ty zstąp do mnie!Lękam się zstąpić z wątpieniemW gróbI z utęsknieniemDo twoich stópChylę się z prośbą i nieprzytomnieWołam: zstąp do mnie!Pokaż mi tryumf w przyszłościDniach,Tryumf miłościKupiony w łzach,I ludu mego zwycięstwo jasnePokaż, nim zasnę!Pokaż mi ciszę wschodzącychZórz,ZmartwychwstającychKrólestwo dusz,A dbać nie będę o szczęście własneSpokojny AsnykSiódmy aniołSiódmy aniołjest zupełnie innynazywa się nawet inaczejSzemkelto nie co Gabrielzłocistypodpora tronui baldachimani to co Rafaelstroiciel chórówani takżeAzraelkierowca planetgeometra nieskończonościdoskonały znawca fizyki teoretycznejSzemkeljest czarny i nerwowyi był wielokrotnie karanyza przemyt grzesznikówmiędzy otchłaniąa niebemjego tupot nieustannynic nie ceni swojej godnościi utrzymują go w zastępie tylko ze względu na liczbę siedemale nie jest taki jak inninie to co hetman zastępówMichałcały w łuskach i pióropuszachani to co Azrafaeldekorator świataopiekun bujnej wegetacjize skrzydłami jak dwa dęby szumiąceani nawet to coDedraelapologeta i kabalistaSzemkel Szemkel- sarkają aniołowiedlaczego nie jesteś doskonałymalarze bizantyjscykiedy malują siedmiuodtwarzają Szemkelapodobnego do tamtychsądzą bowiemże popadliby w herezjęgdyby wymalowali gotakim jak jestczarny nerwowyw starej wyleniałej Mój anioł jest, jak ja,gdy jestem smutnaw jego oku kręci się łza,a kiedy się śmieję,to jego anielska twarz promienieje,jest w nim wiele współczucia i miłościi nigdy nie drwi z moich skrzydła chronią mnie,jak matka swe ukochane dziecięi stara się mnie prowadzić,bym właściwą droga kroczyła,a nie w ciemnościach anioł jest taki, jak jachoć nigdy go nie widziałam,to każdą chwilę razem spędzamy,bez słów się porozumiewamyi nigdy nie opuści mnie nawet,gdy będzie bardzo źlezostanie ze mną do końca,bo walka o mą duszę jest anioł jest taki, jak jaz wyjątkiem różnicy tej,że ja grzeszę, a on nie,a kiedy się go pytam,co jest po drugiej stronie,to szeptem mówi mi, że dowiem sięw odpowiedniej chwili,gdy spotkamy się twarzą w twarz,wówczas pokaże mi swój opiekun ze mną jest,ma tak skrzydła i aureolkę też,gdy tak samotna czuje się,przy mnie zawsze czuwa i czasem jest mi źle,to tak bardzo cierpię że,Anioł mój pociesza mnie,ochrania i przytula ten to mój sympatyczny duch,który cieszy się ze mną,że aż otula mnie od głowy do stóp,abym bezpieczna była tak zawsze przy mnie czuwa,modli się za mnie do Boga,który jest jego stwórcą,abym mogła bezpieczną być i cieszyć się z to wszystko robi dla mnie,bo mnie kocha mocno tak,on mym przewodnikiem jest przez życie,a ja uczniem jego to wszystko robi dla mnie,abym mogła do nieba dostać się,że aż czasem z przemęczenia bladnie,gdy coś złego wydarzy chcę zawsze ochronić mnie,ale czasem tak się zdarza,że nie może wtrącać się,żebym ja nauczyła czegoś się ci Panie drogi,za Anioła mego tak,bo tak dziecka skargi,wysłuchałeś z sercem ci Boże drogi,za wszystko co jest,że tak ze mną jesteś,poprzez anioła ciebie strasznie,Aniele drogi mój,ty zawsze ze mną jesteś,i troszczysz się jak jeden człowiek Rychta Kliknij, aby treść...@@@@@Zaśpiewać który dorastałna szybko,Ktomyśli, żez powrotemi pamiętaszczęśliwąprzeszłośćz dzieciństwaI zastanawia się,co poszło piosenkędlasamotnegoaniołaKtoby tłumaczyłosię, jeślitylko mogłaAlenie sądzi,że onabyć rozumianaI takonagrzebieswoje piosenkędlasamotnegoaniołaKto je czuje siętak, piosenkędlasamotnegoaniołaJeden, którytylkopatrzyiobserwuje, jak gdybyona jeśliona ma swojewłasne myślii opiniedzielićOna niepowieim, ponieważ możeonamiećnie piosenkędlasamotnegoaniołaKto jestzmęczonyuczuciestarożytnych, kiedyto wiele małychuczynki idziałaniagonie onanie robiim, żenie zostanąwykonane, a onanie zostawijedla kogoś piosenkędlasamotnegoaniołaKtoskładanaprzyczynęjej skrzydeł"Onaczuje, żenie możelatać,Onazostałaosiągnięciaiosiągnięciai nie możnadotknąć niebaOnajestprzytrzymywanyprzez piosenkędlasamotnegoaniołaJeden, który chcejej przyjacielepoczuć się jakjej tylkoludziepróbująsprawiakoniec z końcemkońcówAler piosenkędlasamotnegoaniołaKtochce, byzauważyćjejAle ktowie, że niebędzieani terazniezawsze,Nie, a onapotym drugim, któryjest o piosenkędlasamotnegoaniołaKto jestzmęczonyuczucieniewidzialne,Kto jestzmęczonypozornieniezwyciężone,Ktotylkochce piosenkędlasamotnegoaniołaJeden, który chcesię uśmiechaćdorzeczywistegoJeden, który chcejejbliznyleczyćIprzeżywać swojeżyciew piosenkędlasamotnegoaniołaSprawdź, czy możeszzrobićjej uśmiechlubśmiechŻeby zobaczyłaswoje talenty, wszystkie z czy możeszjej pomócleciećz powrotem doswojegonieba.****Angel,przestać płakaćHejKochanieNigdy więcej łezKochanie,uśmiechając sięrozpocząćWalczPrzez te lataKiedy całyświatma sensJeszcze jednaprzeszkoda,jedenwięcejpłotRefren:I będęwspinaćkażda góraAby dotrzeć dociebie,samA jaobalićmuryAbydotrzeć do ciebie, mamwrócić do domuA jauruchomićtewiele kilometrówFallen Angel,całkiem samKochanie,nie poddawaj sięlataniaTwojeskrzydła niejest umierającyOnipo prosturozdartyA światnie mówisensuJeszcze jednaprzeszkoda,jedenwięcejpłotRefren:mostek:Nie będębezodpowiedzi,Nie będęniena dziśNieprzestać się trzymaćrękę iNie pozwolęci odejśćAngel,przestańbolii pamiętajŻejestem tutajRefren:Fallen Angel, jestem w domu...***AniołśmierciUkrywaw nocyPosiłkina duszeWszyscy umrzemyNocukrywaPrzeminęłow sekundachZjadaswoją duszęŻyciejuż nie maNa swoimłożu śmierciPełnaz niczegoJesteśmartwypusteciałoAnioł przemówiłToreduszę odciałaPiekłolubnieboczeka...Pomóż mi...Jestemzamknięta wtym głowąLullingprzeciwkomiękkiej zinnych chcętu tym tymi że jestemszalony, wiem, żeto ja.... Niemnie oceniać...Wystarczy z zabijaniem, nie więcejśmiercinamoich mniestąd,pozwól mi zatrzymujmnie tutaj...Wtym szalonymmiejscu, szczęśliwy, b które pasujątakciasno,i sprawi,przytulićsięzawsze ....Nie możnazwiązaćmnie ..Czy nie wieszkim jestem?Nie możnatrzymaćmnie alemyślisz, że ztychszalonychdrani, którzykrzycząw nocy,i kaleczyli się....Będęsię wydostać...Będęgraćładnie, dobrymchłopcem,ipodkraśćmi to, kiedywypuść mnie,chwilaplecyjest ciała..Ikarmićje do pod mojeszponyi stać nie mawściekłość....Jak aniołpośmiewisko...***oh,najciemniejszeze wszystkichaniołów,dać cicoś mojego-moje serce, moja dusza, mojaniewinność...dać citen światiżyć w,Dam ciwszystkojeśliodświątyńwyżejbędziecieschodzićnamoich ramionach...po prostuczuję sięcotylkoniewieleprzede mnąwiedział,mniewyczućtajemnicęirozbudzenieserca i duszy...jeślitylkona chwilę,błagam- niechmiucztęnaTwoje oczyjakonipokazująmikochaćjeszczeuntained,duszajeszczenietknięte,uczuciejeszczeprzestaniesz mieć...więcchodź, chodźteraziczuję sięekstazy-bo tylko wtwoich ramionachbędęczućprawdziwą miłość,prawdziwyból izdobyćwszystko...takspadaćz nieba...spaść izrobićmicierpieć -iradować-ispad-ipłakaćznasionłez...maszwszelką władzęnade mną...Ty jesteś moimDark Angel...Anioły nie płaczą zastygają w cmentarne pomniki gdy zamykacie nad ich głowami kule zniewolenia On nawet nie miał twarzy lecz gdy okrywał czarnym kirem smutku Blade muzy, zgasłe wraz ze wschodem słońca wydać się mogło, że ruchem dłoni oddaje cześć Świętej Tragedii Tylko tyle był w stanie im podarować bo przecież Anioły nie płaczą.
Bez większego ryzyka błędu można powiedzieć, że modlitwa do Anioła Stróża była dla większości z nas pierwszą, jakiej nauczyliśmy się na pamięć. Tak było także w czasach ks. Bosko. On sam skrzętnie wykorzystywał tą naturalną „otwartość na anioły” w swojej praktyce wychowawczej. Traktował Anioła Stróża bardzo poważnie. Był on dla niego przede wszystkim przejawem Bożej dobroci, wyrazem Opatrzności, która nieustannie czuwa nad człowiekiem i jego życiowymi krokami. „Pan powierzył Cię aniołom, aby cię strzegli – pisał w 1845 r. – i oni na wszystkich drogach będą twoimi stróżami. Ich ręce będą cię podtrzymywać, aby żaden kamień nie uraził twojej stopy. […] Bóg chciał, aby człowiekiem od jego stworzenia opiekował się duch niebieski. Od chwili pojawienia się na świecie jest on dzień i noc pod jego opieką. Opiekuje się nim podczas podróży na drogach, broni go od niebezpieczeństw duszy i ciała, podpowiada mu, co jest dobre i zaprasza, aby szedł za nim. To świadczy o specjalnej godności człowieka, o wielkiej dobroci Boga i stanowi poważne wezwanie, któremu my musimy sprostać”. Świadomy tych prawd ks. Bosko jedną z pierwszych mszy św. po święceniach odprawił przy ołtarzu Anioła Stróża w kościele św. Franciszka z Asyżu przy Konwikcie Kościelnym w Turynie. Doroczne wspomnienie liturgiczne Aniołów Stróżów było dla niego okazją do organizowania uroczystej celebracji i dziękczynienia Bogu. Pozdrawiał Anioła Stróża i wzywał go, odmawiając kilkakrotnie w ciągu dnia modlitwę „Aniele Boży, pomóż mi!”. Przy tej okazji powierzał swojemu Aniołowi Stróżowi siebie i swoich wychowanków. Ks. Bosko był przekonany, że Boża Opatrzność przez Anioła Stróża kieruje jego życiem. Pisał w broszurce poświęconej aniołom, wspominając bł. Joannę od Krzyża – że Anioł Stróż, podobnie jak tej czcigodnej zakonnicy, ukazuje mu defekty innych i podpowiada mu, jak je mogą korygować. Przejawem działania anielskiego w jego życiu miały być też jego liczne sny i wizje, którymi dzielił się ze swoim otoczeniem. Był nim też tajemniczy pies „Griggio”, który od 1854 do 1866 czuwał nad nim nieustannie. Święty mówił, że to sam jego Anioł Stróż posługiwał się takim przebraniem. Ks. Bosko przekazywał te prawdy innym. W sierpniu 1844 r. podczas spowiedzi ks. Bosko zachęcił żonę ambasadora Portugalii, aby przed czekającą ją podróżą poprosiła o wsparcie i opiekę swego Anioła Stróża. Kobieta uczyniła to dopiero wtedy, gdy spłoszone konie wiozącego ją dyliżansu gnały bez opamiętania w przepaść. Wezwany Anioł Stróż uspokoił rozpędzony zaprzęg. Aniołów Stróżów pełne były jego słówka, konferencje i kazania. Pod ich wpływem jeden z wychowanków, pracujących na budowie, ocalił swoje życie. Kiedy złamały się deski utrzymującego rusztowania, wraz z trzema kolegami spadał z wysokości. Wtedy przypomniał sobie, że ks. Bosko polecał w tragedii wzywać Anioła Stróża. „Aniele Stróżu, pomóż mi!”. Tylko on wyszedł bez szwanku z tego tragicznego upadku. Ks. Bosko nie byłby sobą, gdyby z nabożeństwa do Anioła Stróża nie uczynił narzędzia wychowania młodzieży. W tym celu w 1845 r. opublikował książeczkę „Czciciel Anioła Stróża”. Na 72 stronach tłumaczył czytelnikom, dlaczego powinni zabiegać o opiekę Anioła Stróża. Pisał o dobroci Boga, który powierzył nas aniołom, o miłości aniołów do nas, o pomocy aniołów (w modlitwie, w pokusach, niepokojach, w śmierci, na sądzie Bożym, w czyśćcu), o wrażliwości aniołów na grzeszników, o naszej miłości do aniołów. Ukazywał też praktyczne sposoby oddawania czci i wdzięczności Bogu za opiekę aniołów: Codzienna modlitwa „Aniele Boży”, zaproszenie Anioła Stróża, aby nawiedzał z nami Najświętszy Sakrament, podziękowania Aniołowi Stróżowi za odniesione sukcesy, ofiarowania dnia i modlitwy Bogu przez ręce Anioła Stróża, modlitwa do Anioła Stróża w pokusach, z prośbą o wierność w obyczajach, o obronę przed złym towarzystwem, o dobrą śmierć, za dusze w czyśćcu, modlitwa Anioł Pański. W święto Anioła Stróża polecał spowiedź, komunię św. i pełną ufności modlitwę. Przypominał czytelnikom, że specjalnymi dniami modlitwy do Anioła Stróża są: każdy wtorek, każdy pierwszy dzień miesiąca i własny dzień urodzin. Publikację ks. Bosko kończył spis przywilejów duchowych dla czcicieli Aniołów Stróżów należących do Towarzystwa Anioła Stróża przy kościele św. Franciszka z Asyżu i hymn do Anioła Stróża. Nuty, z zasłyszanej pieśni robotników, zapisał sam ks. Bosko. Tekst napisał jego przyjaciel, pisarz Silvio Pellico.
Jeśli anioł kojarzy ci się z grubym małym chłopcem radośnie fruwającym pod sufitem, to jesteś w dużym błędzie. Oto kilka faktów o aniołach, których możesz nie znać. Jak często myślisz o swoim Aniele Stróżu, przewodniku którego, każdy z nas otrzymał od Boga? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wielkie jest to błogosławieństwo? W dzieciństwie zapewne wielu z nas modliło się do Anioła Stróża, ale sytuacja zmieniła się, gdy staliśmy się dorośli. Bardzo często zapominamy o wielkości i mocy, które są w nich i mają wpływ na nasze życie. Nowe stulecie dostarczyło nam wielu kontrowersji na temat aniołów. Dotyczą one sposobów komunikowania się z nimi oraz stopnia ich wpływu na nasze życie. To bardzo ważne, żeby wiedzieć co tradycja Kościoła katolickiego mówi o strzegących nas cherubinach. Przedstawiamy wam listę rzeczy, z którymi powinniście się zapoznać i które odwiodą was od wszelkiego kłamstwa. 1. Oni naprawdę istnieją Kościół katolicki nie zmyślił historii o aniołach stróżach, by pomóc małym dzieciom lepiej zasnąć w nocy. Ich egzystencja jest faktem. W Katechizmie Kościoła Katolickiego [328] czytamy: Istnienie istot duchowych, niecielesnych, które Pismo Święte nazywa zazwyczaj aniołami, jest prawdą wiary. Świadectwo Pisma świętego jest tak oczywiste, jak jednomyślność Tradycji. W Biblii zostały przedstawione niezliczone przykłady aniołów. Służyły one równie prostym pasterzom, ale także samemu Jezusowi. Kiedy kuszony, obudzisz w sobie swojego anioła. On będzie bardziej chętny ci pomóc niż ty sam sobie! Zignoruj diabła i nie lękaj się go; on się trzęsie i ucieka, kiedy wzywasz na pomoc swego Anioła stróża. (św. Jan Bosko) 2. Każdy z nas go posiada Za plecami każdego wierzącego stoi anioł, jako obrońca i pasterz prowadzący go przez życie. (św. Bazyli) Aniołowie stróże nie są obiektem do dzielenia. To wartościowe części naszej duchowości, którymi Bóg obdarzył wszystkich ludzi. Każdy człowiek posiada swojego własnego obrońcę. Dusza ludzka jest niezmiernie ceniona, ponieważ każda jednostka od początku swego istnienia ma przypisanego sobie Anioła, strzegącego go od niebezpieczeństwa. (św. Hieronim) 3. Zaprowadzą nas do nieba (jeśli im pozwolimy) Czyż nie są oni wszyscy duchami przeznaczonymi do posługi, posłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie? (List do Hebrajczyków 1,14). Nasi aniołowie stróże bronią nas od zła, towarzyszą nam w modlitwie, naprowadzają nas na dobrą ścieżkę i reprezentują samego Boga. Są oni w stanie wpływać na nasze zmysły i wyobrażenia, ale nie na naszą wolę. Nie mogą dokonywać za nas wyboru, ale w każdy możliwy sposób zachęcają, by wybierać to, co prawdziwe, dobre i piękne. 4. Nigdy nas nie opuszczają Drodzy przyjaciele, Pan jest zawsze obecny w historii ludzkości i działa w niej. Podąża za nami w obecności swoich aniołów, których dzisiaj Kościół czci jako Stróży. Innymi słowy, są to ci, którzy służą jako Boża opieka dla każdego człowieka… Od początku życia ludzkiego, aż do jego końca otaczają nas stałą troską. (Benedykt XVI) Nie ma powodów do rozpaczy albo do bycia samotnym, bo to właśnie anioły są nieustannie przy nas obecne, by służyć naszym duszom. Nawet śmierć nie jest w stanie rozerwać tak silnego połączenia. Obrońcy stojący stale u naszego boku tu na ziemi, pozostaną przy nas także w niebie. 5. Twój Anioł stróż to nie twój pradziadek W przeciwieństwie do popularnego przekonania, które mamy w zwyczaju mówić, by pocieszyć, tych którzy stracili ukochanych, aniołowie nie są zmarłymi. To stworzenia duchowe, inteligentne. Wykreowane zostały przez Boga dla Jego chwały i do wiecznej służby. 6. To nie są słodkie, przysadziste cherubinki, unoszące się na chmurach i grające na harfach - ale silne duchowo istoty stale walczące o twoją duszę Chrystus stanowi centrum świata anielskiego. Aniołowie należą do Niego: Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim… (KKK 331) Aniołowie mają przewagę nad człowiekiem, ponieważ mimo tego, że nam służą, są oni stale obecni przy Bogu. Zostali oni obdarzani wieloma mocami i zdolnościami, których ludzie nie posiadają. Nie postrzegajmy swojego Anioła stróża jako postaci z kreskówki, bo wykonują oni znacznie poważniejsze zadania: chronią, prowadzą i walczą ze złem. Możesz poprosić swojego stróża, by ten wstawiał się za ciebie - tak właśnie powinieneś zrobić! Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z pomocy, jaka jest nam dawana przez te uduchowione stworzenia. Pamiętaj, nasz Ojciec w Niebie chce zrobić wszystko, byśmy byli częścią w Jego Królestwie. Jednak musimy w tym celu użyć narzędzi, które On sam nam zsyła. Tylko wtedy otrzymamy pełnię łask potrzebnych do życia w Niebie. Pozwól na to, aby twój Anioł stróż poprowadził Cię do głębi Bożego Miłosierdzia, miłości i dobroci. Jesteś zdumiony tym, że Anioł stróż wykonuje Ci oczywiste przysługi. Nie powinieneś się dziwić, to właśnie jest powód, dla którego Pan postawił go u twego Boku. (św. Josemaria Escriva de Balaguer). Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Catholic Link
a anioł stróż z tych białych róż nuty